Sam nie naprawiałem - wszystkim zajmowali się profesjonaliści. Ja jestem tylko przeciętnie uzdolnionym samochodowo człowiekiem i naprawianie wydaje się bajecznie proste jak je oglądam na wheeler dealersMaxLux pisze:No to nie chowaj doswiadczenia dla siebie ! - napisz jakie to byly wtopy jak naprawiles ile to kosztowaloMichalKJP pisze:Witam wszystkich
Od ponad roku jestem posiadaczem chyba najbardziej awaryjnego i zjechanego land cruisera 120 w historii
Ale chyba zaczął wychodzić na prostą - przez ostatnie 3,5 tys km nic się nie zepsuło.
Nie wiem czy wymienię wszystkie usterki, bo już pewnie o wszystkich nie pamiętam. Żeby każdy miał jasny obraz sytuacji auto było kupione w zeszłym roku we wrześniu - landek z 2004. Osoba która nim jeździła w firmie zmarła w 2010 i od tego czasu auto było mało używane. W momencie zakupu samochód miał jakieś 240 000 i był po przeglądzie w warsztacie gdzie chyba nie bardzo znają się na landkach.
Jedną z pierwszych rzeczy jakie zostały zrobione było wrzucenie emulatora, bo mam instalację gazową i ciągłe jeżdżenie z wyłączoną kontrolą trakcji i check engine nie jest fajne
Wcześniej chyba jeszcze trzeba było wymienić tylne amortyzatory (na razie są zwykłe). Były nieźle wy... ale czy to dziwne jeśli poprzedni właściciel ciągnął przyczepę z dwoma wranglearmi na off road?
Później było uszczelnianie instalacji gazowej, wymiana reduktora (w instalacji gazowej) i naprawa zaworka. U gazownika auto chyba było 3 razy, ale już jest wszystko ok.
Pierwszym dużym wydatkiem była naprawa pneumatycznego zawieszenia. Przerdzewiały kompresor padł i... znacie to uczucie jak auto zachowuje się jak duże taczki?
Po tej naprawie chyba była krótka przerwa gdzie nic szczególnego się nie zepsuło. Kupiłem nowe letnie opony i jak pojechałem je założyć, to mi powiedzieli, że tarcze są trochę przypalone. No więc pojechałem do mojego mechanika, potwierdził diagnozę i czekała mnie kolejna duża naprawa. Prawdopodobnie przyczyną wszystkiego było to, że specjaliści, którzy wcześnie regenerowali jedną szczękę hamulcową zregenerowali tylko jedną na osi i układ kompensujący źle przez to działał.
Później był problem ze stacyjką - wyje... się. Mechanik powiedział, że regenerowanie nie jest do końca bezpieczne i on tego nie poleca, bo można się na tym przejechać jak się taki element złamie w czasie jazdy. No więc trzeba było wymienić całą stacyjkę i dopłacić za przyspieszenie procesu, bo na nową normalnie czeka się 2 tygodnie.
Później była naprawa alternatora. Awaria zdarzyła się akurat na trasie i pojechali do warsztatu w którym wcześniej auto było naprawiane. Tam rozkręcili alternator, wyczyścili i powiedzieli, że jest ok. W drodze powrotnej po 100 km znowu coś padło i świeciła się kontrolka akumulatora. Pojechałem do mojego specjalisty i on to naprawił.
Później była jeszcze wymiana akumulatora i regulatora.
Gdzieś we wrześniu kupiłem też nowy zestaw zimówek.
Prawdopodobnie zapomniałem jeszcze o jakiejś wizycie w warsztacie. Nie chcę tu pisać o kosztach, bo możecie sobie je pewnie wyobrazić. Ale jak ktoś uważa, że jego landek jest awaryjny, to niech sobie porówna to z moim przypadkiem.
Mama ma bliźniacze auto z firmy - zakupione w 2004. Ma przejechane około 370 000 i auto jest zdecydowanie mniej awaryjne (choć ostatnio trochę w warsztacie postało). Morał z tego wszystkiego taki:
- nie kupować samochodów, które trochę dłużej stały nie jeżdżone - bo rdzewieją
- nie kupować samochodów, którymi jeździł wariat i wy... co się dało
- 10 letnie auto ma swoje problemy...