Żeby było jasne - po raz n-ty piszę, że j9 to bardzo dobre auto, tylko, że w większości wypadków ulega szybkiej i nieodwracalnej biodegradacji, jak Polonez. Niestety wiele części do takiego zabytku, kosztuje więcej niż do nowego Mercedesa AMG. Brakuje części tanich i dobrych np pomp paliwa, maglownic, pochw mostu, rozruszników, alternatorów - to są najczęściej psujące i brakujące części (poza blachami i ramami). Do patrola y60 czy y61 można kupić drugą ramę np z Hiszpanii za 3 tys. Podobnie, jak drugi silnik. Do 90ki za drugi silnik w marnym stanie bez osprzętu chcą 5 tys. Do patroli jest masa części. Do Toyoty 90ki jest 3 "stałych" sprzedawców używek i jakość używanych części, oferowanych przez nich, nie ma wiele wspólnego z "jakością"...
Niestety, wszyscy to potwierdzą, że większość 70tek, starszych niż 90ki, jest w lepszym stanie blacharskim i mechanicznym niż 90ki.
70 w wersji LJ to marna konstrukcja, a 90ki w każdej wersji są niestety marnej jakości. Niestety, bo to bardzo fajne auto. Szkoda, że jakościowo bliżej mu do Lancii niż do Toyoty.
Najgorsza konstrukcja POD WZGLĘDEM JAKOŚCI MATERIAŁÓW w historii Toyoty Land Cruiser, chociaż i tak lepsza od większości porównywalnych aut konkurencji, ale dużo gorsza od innych serii Land Cruiser.
90 nie ma statusu kultowej i nie będzie mieć. Rdzewieje i rozpada się, żadna z nich nie dożyje okresu w którym można ją będzie uznać za Young Timera.
Dlatego 80ki są dużo droższe od 90tek i dlatego warto w nie inwestować.
W 70 nie warto, w 90 też nie warto. Chyba, że jakieś super wersje, dobrze zachowane, w przypadku 70-tek.
Jednak w cenie do 15 tys. zł (czyli większość używanych aut na rynku) to jest w 99% przypadków mega śmietnik.
Mogę podjechać z każdym chętnym, do egzemplarza aktualnie sprzedawanego na Otomoto w Warszawie i okolicach i znaleźć w tych egzemplarzach 20 poważnych, kosztownych w naprawie usterek, w każdym egzemplarzu wystawiony na otomto w cenie poniżej 20 tys.
Jeśli ktoś ma dobry egzemplarz, zadbany, ze zdrową ramą, zdrową blachą, działającym difflockiem, sprawnym wspomaganiem, klimatyzacją, to
nie sprzedaje swojej 90ki za 15 tys. Dla tych co jednak sprzedają, jakimś cudem, a w cuda wierzę
zostawiam ten 1%.
Biorąc pod uwagę umiejętności mechaników (brak umiejętności obsługi Toyoty Land Cruiser w 9 na 10 warsztatów) to w 75% aut (a 90% w tym budżecie), jedno z przednich kół odpadnie najdalej po 1000km od zakupu
Gdy odpadnie z ramy pianka i baranek to auto straci sztywność, drzwi przestaną się domykać, woda zacznie wpadać do kabiny, wspomaganie/maglownica padnie, wtryski, dziury w budzie, dziury w przewodach hamulcowych, niektóre światła nie będą działały, nie działający bo przerdzewiała obudowa diff locka (jeśli auto w ogóle go ma), przegrzewajacy silnik czy dziurawa chłodnica i most, to będą już najmniejsze problemy wychodzące też do 1000km od zakupu.
Jeśli do jazdy po wsi, bez wyjeżdżania na autostradę i jazdy po większym mieście, tak do 1500 km rocznie, to każde auto będzie super, chociaż w teren od tlc lepszy będzie Ursus c360 a do jazdy po szutrach i sniegu Łada Niva, bo przynajmniej ma napęd stały 4x4.
Dla jasności - ja mam sporo aut, których nikt normalny by nie kupił. Nie jeżdżę jednak nimi na co dzień.
Jeździłem wszystkimi modelami TLC i żadnego bym nie wybrał jednak na auto do jazdy na co dzień.
Dlaczego?
Ponieważ żyję w mieście, muszę znajdować miejsca do parkowania w centrum i na parkingach osiedli i centrów handlowych gdzie trudno zmieścić tlc200. Auto którym jeżdżę, musi mieć silnik, który nadaje się do przyjemnej jazdy. Jedyny sensowny silnik dla krowy 2 tonowej, takiej, jak Land Cruiser to V8, byłby mało ekonomiczny i mało ekologiczny dla mnie, bo stoję często w korkach. Jeżdżę autostradami, na których każdy SUV prowadzi się gorzej niż średnia osobówka (może z wyjątkiem X5 w wersji M, ale nie lubię aut z silnikami na 100 000km).
Lj73 2,4 LTII 1991 Oradek