Hej.
Używam mojej 120 od kilku lat ładując ją nieco innym sprzętem. Podejrzewam, że jest nieco cięższy (?) od typowo wyprawowego.
Każdy z tych zestawów waży średnio 35kg, a reszta nie mniej ciężkiego sprzętu jest już wyładowana.
Tutaj inny "wkład"
W tym wypadku zestawy na dole ważą po niespełna 60kg.
W jednym i drugim wypadku ładuje się je do 120 średnio. Kłopotem są wystające nadkola. Można sie do nich przyzwyczaić i wtedy jest całkiem miło.
Załadunek sprzętu na wyjazd nurkowy w góry Serbii/Chorwacji dla 2 osób to mniej więcej tyle sprzętu (na zdjęciu nie ma sprzętu "cywilnego"
Pakowanie robimy wtedy na zasadzie bagażnik nurkowy, a tylne siedzenie cywilne
Sprawa wygląda nieco inaczej w wypadku wyjazdu na nurkowania jaskiniowe w 3 osoby, czyli do auta ładuje się 3 nurków tzw. "technicznych". Wtedy 3 osoba siedzi na pojedynczym fotelu z tyłu, a bagażnik + złożony podwójny fotel jest załadowany na ciasno pod dach.
Trudno ocenić mi możliwości załadunku Disco - mam tylko jednego znajomego nurka używającego 2 Dyskotek, ale jakoś zawsze na wyjazdy zabiera Renault Traffic - może szkoda mu tych drugich
?
Każdy wyjazd to zwykle kilka tys. kilometrów. Żeby pokazać jakoś pewność jaką daje mi moja kojota, trochę o dystansach i warunki na przestrzeni ostatnich 18 miesiecy.
W ubiegłym roku prowadziliśmy prace w górach na południu Europy. Byłem tam 7 razy. Za każdym razem wyjazd pakowany jako 2 lub 3 osobowy. W tym roku zrobiłem 2 takie wyjazdy. Oprócz 1,4 tys km autostrady w każdą stronę, na miejscu robię zwykle ok. 300-500km w bardzo softowym ofrołdzie:
Awaryjność
Od samego początku używania mojego pojazdu korzystam z pneumatycznego zawieszenia (tak, tak - wiem, że straszny wstyd
), ładowanie sprzętu do opuszczonego auta jest dużo wygodniejsze, a odpowiednie ustawienie wysokości przy ubieraniu zestawów jest bardzo pomocne. Na dodatek korzystam z elektrycznie sterowanego "utwardzania" amortyzatorów - tutaj dopiero błysnę: prawdopodobnie jako jeden z nielicznych (na świecie
? ) wyraźnie czuję różnicę pomiędzy ustawieniami
. Auto w takich, w sumie niegroźnych warunkach, przejechało 220tys km i miało jedną poważną wpadkę
Rozwiązanie to drugi zestaw kół z bardziej stosownymi gumami na miejscu i wymiana na czas jazdy po bardziej kamienistych "autostradach".
Druga wpadka mogła zakończyć się mniej fajnie: gdzieś zahaczyłem pokrywą skrzyni biegów i zacząłem gubić olej, szczęśliwie jakoś wyczułem ślizganie skrzyni, która po uzupełnieniu oleju działa bez kłopotu (co ciekawe zrobiłem to gdzieś pomiędzy Warszawą, a Krakowem).
Reszta auta działa bez zarzutu.
Może jeszcze ciekawostka.
W każde z miejsc w które jeździmy, jakimś sposobem dojeżdża zawsze wyładowany po dach, z rozkraczonymi kołami, taki oto pojazd ofrołdowy
.
Wojtek