KDJ95 by Tomek92
: 10 sie 2020, 21:30
Czołem!
Po prawie 2 latach posiadania Toyoty i obserwacji kilku innych podobnych tematów uznałem, że czas założyć swój wątek na forum! Wszakże dziewczynie obiecałem, że tym autem pojeżdżę przynajmniej 5 lat (dziewczyna, słusznie, uważała dotychczas, że kupuję samochody używane, ładuję w nie kupę kasy, po czym sprzedaje, bo jak już wszystko działa, to mi się nudzą), więc jeszcze sporo czasu i przygód do opisania przede mną
Auto to Land Cruiser KDJ95 z 2001 roku. Kupiony w polskim salonie, po 3 właścicielu, który miał go przez 10 lat. W mojej cenie egzemplarz w bardzo dobrym stanie. Auto było garażowane, a właściciele wydaje się, że nie szczędzili na nie pieniędzy. Pierwotnie na zakup planowałem przeznaczyć do 30 tysięcy złotych. Trafił się jednak bardzo ładny egzemplarz ze świeżym 2-calowym liftem zawieszenia OME i prawie nowymi oponami BFG AT KO2 - niestety w fabrycznym rozmiarze (245/70/R16). Niestety, bo chętnie zamontowałbym przynajmniej 245/75/R16 mając lift, ale skoro opony były właściwie nowe, to żal było je wymieniać i auto jeździ na nich do tej pory. Czasami brakuje mi bardziej agresywnego bieżnika w błocie, ale opony AT uważam za świetny kompromis do codziennego użytku (prawie co tydzień jeżdżę autem na działkę) i turystyki off-roadowej.
W dniu zakupu Toyota prezentowała się niczym prawdziwa bulwarówka
Po zakupie pojechałem na kilka dni w Beskid Niski i od razu się zakochałem. Po Vitarze Long z 1996 roku, którą miałem wcześniej (poza kilka plaskaczami oczywiście), wydawało mi się, że przesiadłem się do business klasy w Qatar Airlines prosto z klasy ekonomicznej w rumuńskich liniach TAROM. Cisza i, jak na terenówkę, moim zdaniem, świetna dynamika, powodowały, że autem aż chciało się jeździć. W Beskidzie wszędzie są zakazy, więc szaleć nie można, ale udało się trochę pojeździć w lekkim terenie (oczywiście legalnie). Banan nie schodził z twarzy.
Po powrocie pojechałem do znajomego znajomego, który serwisował Toyoty, gdzie zrobiłem podstawowy serwis pozakupowy (oleje i filtry, przy okazji wymieniłem także silentblocki górnych tylnych wahaczy). Po jakimś czasie zregenerowałem również wał napędowy (wymiana wielofrezu) i wypiaskowałem oraz zabezpieczyłem tylny most i osłonę baku. Niestety mechanik, który specjalizuje się w serwisie Land Roverów, nie wykorzystał okazji do naprawy mechanizmu blokady tylnego mostu, który to mechanizm nie działa do tej pory. Obecnie na mojej liście priorytetów naprawa ta jest dość wysoko, więc do końca 2020 roku blokada powinna być już sprawna.
Nacieszywszy się trochę autem podjechałem po kilku miesiącach na wszelki wypadek do Wyprawa4x4, żeby swoim eksperckim okiem ocenili stan zawieszenia, co by mi żadne koło nigdy nie odpadło. Okazało się, że, mimo że auto oceniono na zadbane, trochę rzeczy w zawieszeniu warto było jednak profilaktycznie wymienić (znajomy znajomego nie widział takiej potrzeby). Przy okazji serwisu zawieszenia wymieniłem też końcówki drążków kierowniczych, śruby regulacyjne i zrobiłem geometrię. To znaczy zrobiono mi na Modlińskiej. To był pierwszy raz, gdy przekonałem się, że części do Toyoty są dużo droższe niż te do Suzuki. Do dziś zdążyłem się już przyzwyczaić do tej smutnej rzeczywistości
Od tamtej pory autem zrobiłem nieco ponad 20000 km, w większości poza miastem. Toyota przejechała Polskę właściwie wzdłuż i wszerz, była też na Litwie, w Łotwie i Estonii, a nawet zaliczyła TLC Camp w zeszłym roku
W tym roku miała być wyprawa do Teriberki nad Morzem Barentsa w Rosji, ale koronawirus pokrzyżował plany. Co się jednak odwlecze, to nie uciecze – wyjazd przełożyliśmy na za rok. W kolejnych latach marzy mi się wyprawa do Mongolii i, o ile obowiązki zawodowe pozwolą, na pewno tam pojadę.
Przez niecałe 2 lata w aucie poczyniłem trochę modyfikacji, o czym będę pisał już na spokojnie w kolejnych postach. Mam nadzieję, że wątek okaże się dla Was interesujący
Po prawie 2 latach posiadania Toyoty i obserwacji kilku innych podobnych tematów uznałem, że czas założyć swój wątek na forum! Wszakże dziewczynie obiecałem, że tym autem pojeżdżę przynajmniej 5 lat (dziewczyna, słusznie, uważała dotychczas, że kupuję samochody używane, ładuję w nie kupę kasy, po czym sprzedaje, bo jak już wszystko działa, to mi się nudzą), więc jeszcze sporo czasu i przygód do opisania przede mną
Auto to Land Cruiser KDJ95 z 2001 roku. Kupiony w polskim salonie, po 3 właścicielu, który miał go przez 10 lat. W mojej cenie egzemplarz w bardzo dobrym stanie. Auto było garażowane, a właściciele wydaje się, że nie szczędzili na nie pieniędzy. Pierwotnie na zakup planowałem przeznaczyć do 30 tysięcy złotych. Trafił się jednak bardzo ładny egzemplarz ze świeżym 2-calowym liftem zawieszenia OME i prawie nowymi oponami BFG AT KO2 - niestety w fabrycznym rozmiarze (245/70/R16). Niestety, bo chętnie zamontowałbym przynajmniej 245/75/R16 mając lift, ale skoro opony były właściwie nowe, to żal było je wymieniać i auto jeździ na nich do tej pory. Czasami brakuje mi bardziej agresywnego bieżnika w błocie, ale opony AT uważam za świetny kompromis do codziennego użytku (prawie co tydzień jeżdżę autem na działkę) i turystyki off-roadowej.
W dniu zakupu Toyota prezentowała się niczym prawdziwa bulwarówka
Po zakupie pojechałem na kilka dni w Beskid Niski i od razu się zakochałem. Po Vitarze Long z 1996 roku, którą miałem wcześniej (poza kilka plaskaczami oczywiście), wydawało mi się, że przesiadłem się do business klasy w Qatar Airlines prosto z klasy ekonomicznej w rumuńskich liniach TAROM. Cisza i, jak na terenówkę, moim zdaniem, świetna dynamika, powodowały, że autem aż chciało się jeździć. W Beskidzie wszędzie są zakazy, więc szaleć nie można, ale udało się trochę pojeździć w lekkim terenie (oczywiście legalnie). Banan nie schodził z twarzy.
Po powrocie pojechałem do znajomego znajomego, który serwisował Toyoty, gdzie zrobiłem podstawowy serwis pozakupowy (oleje i filtry, przy okazji wymieniłem także silentblocki górnych tylnych wahaczy). Po jakimś czasie zregenerowałem również wał napędowy (wymiana wielofrezu) i wypiaskowałem oraz zabezpieczyłem tylny most i osłonę baku. Niestety mechanik, który specjalizuje się w serwisie Land Roverów, nie wykorzystał okazji do naprawy mechanizmu blokady tylnego mostu, który to mechanizm nie działa do tej pory. Obecnie na mojej liście priorytetów naprawa ta jest dość wysoko, więc do końca 2020 roku blokada powinna być już sprawna.
Nacieszywszy się trochę autem podjechałem po kilku miesiącach na wszelki wypadek do Wyprawa4x4, żeby swoim eksperckim okiem ocenili stan zawieszenia, co by mi żadne koło nigdy nie odpadło. Okazało się, że, mimo że auto oceniono na zadbane, trochę rzeczy w zawieszeniu warto było jednak profilaktycznie wymienić (znajomy znajomego nie widział takiej potrzeby). Przy okazji serwisu zawieszenia wymieniłem też końcówki drążków kierowniczych, śruby regulacyjne i zrobiłem geometrię. To znaczy zrobiono mi na Modlińskiej. To był pierwszy raz, gdy przekonałem się, że części do Toyoty są dużo droższe niż te do Suzuki. Do dziś zdążyłem się już przyzwyczaić do tej smutnej rzeczywistości
Od tamtej pory autem zrobiłem nieco ponad 20000 km, w większości poza miastem. Toyota przejechała Polskę właściwie wzdłuż i wszerz, była też na Litwie, w Łotwie i Estonii, a nawet zaliczyła TLC Camp w zeszłym roku
W tym roku miała być wyprawa do Teriberki nad Morzem Barentsa w Rosji, ale koronawirus pokrzyżował plany. Co się jednak odwlecze, to nie uciecze – wyjazd przełożyliśmy na za rok. W kolejnych latach marzy mi się wyprawa do Mongolii i, o ile obowiązki zawodowe pozwolą, na pewno tam pojadę.
Przez niecałe 2 lata w aucie poczyniłem trochę modyfikacji, o czym będę pisał już na spokojnie w kolejnych postach. Mam nadzieję, że wątek okaże się dla Was interesujący