odpalanie "na kable"
Moderator: luk4s7
- Jake
- Moderator
- Posty: 2354
- Rejestracja: 12 cze 2017, 01:57
- Auto: Toyota 4-Runner 3.4 V6 1991
- Kontakt:
Re: odpalanie "na kable"
Teraz czaje Bo pisales ze polecasz w silikonie i stad moje zdziwienie. Ja jak kupilem wyciagarke i dostalem do niej gratis jakies 25mm² to uzylem ich do przetwornicy, a do wyciagarki dokupilem 50mm². Jedne i drugie w polwinicie. Ale jak sa na stale na samochodzie to sztywnosc izolacji jest bez znaczenia. Tez uzywam energetycznych z hurtowni, z tym ze czerwonych i czarnych
- Rokfor32
- Klubowicz
- Posty: 8438
- Rejestracja: 31 paź 2008, 21:15
- Auto: Wiele. Różnych. Większość Toyoty.
- Kontakt:
Re: odpalanie "na kable"
Są też kable do spawarek (nie pamiętam oznaczenia) - żyła jest z cieńszych drucików, a izolacja z gumy nitrylowej. Nie twardnieją na zimnie - ale w przyrodzie występują chyba tylko jako czarne ...
-
- Posty: 296
- Rejestracja: 11 mar 2019, 19:55
- Auto: Toyota Land Cruiser KDJ95 2001 5D.
- Kontakt:
Re: odpalanie "na kable"
Zawsze można przy końcach założyć koszulki termokurcze w kolorze czerwonym dla oznaczenia plusa. Ciekawe jak taka guma nitrylowa zniesie lutowanie, ale do zaciskania praską z końcówkami taki kabel będzie lepszy niż energetyk. Spawarka daje radę co najmniej 200A, więc ładny prąd popłynie do odpalanego sprzętu.
- Jake
- Moderator
- Posty: 2354
- Rejestracja: 12 cze 2017, 01:57
- Auto: Toyota 4-Runner 3.4 V6 1991
- Kontakt:
Re: odpalanie "na kable"
Zgadzam sie. Kable spawalnicze sa dobre, sa miekkie, elastyczne, nie sa oszukiwane (sa z prawdziwej miedzi). Oznaczenia termokurczami jest wystarczajace, ale czerwone kable spawalnicze tez w przyrodzie wystepuja (przynajmniej w hurtowniach).
Re: odpalanie "na kable"
przewód spawalniczy OnS, przekrój sobie dobrać, ja ma 35mm2
do tego dobre krokodyle, najlepiej z "kamieniami"
do tego dobre krokodyle, najlepiej z "kamieniami"
-
- Posty: 296
- Rejestracja: 11 mar 2019, 19:55
- Auto: Toyota Land Cruiser KDJ95 2001 5D.
- Kontakt:
Re: odpalanie "na kable"
No cóż, jak już dajemy plecionkę między szczękami to jeszcze przydałoby się złocenie lub palladowanie krokodyli jak tych złączach w kablach głośnikowych, żeby szumy były jak najniższe .
Taki żart.
Generalnie co by nie mówić zabawa toczy się o jak najniższą rezystancję połączenia porównywalną z rezystancją kabla rozrusznika w samochodzie z padniętym akumulatorem, co by pomóc rozładowanemu akumulatorowi drugim naładowanym przy starcie rozrusznika. Padnięty akumulator w rozruchu niewiele pomoże, bo potrzeba parunastu Ah, żeby rozrusznik odpalił i nawet godzinne trzymanie spiętych dwóch samochodów niewiele da, może po odpaleniu alternator sam trochę doładuje podczas dłuższej jazdy, ale i tak raczej się skończy prostownikiem i nocnym ładowaniem.
Jeśli dokładnie się temu przyjrzeć to próba odpalania na kable, sprowadza się to do tego, że akumulator w instalacji, z której zasilamy tymczasowo padnięty akumulator, jest obciążany jednocześnie własną instalacją, instalacją podłączanego samochodu, startem rozrusznika i ewentualnie prądem pobieranym przez rozładowany akumulator. Ten opóźniony start rzędu 15 min. jest po to, żeby padnięty akumulator coś załapał i przestał obciążać naszego ratownika. Dlatego właśnie próba odpalania z kabli sklepowych często kończy się fiaskiem, bo ludzie myślą że w 15 minut na tyle podładują padnięty akumulator, że sam sobie poradzi.
Taki żart.
Generalnie co by nie mówić zabawa toczy się o jak najniższą rezystancję połączenia porównywalną z rezystancją kabla rozrusznika w samochodzie z padniętym akumulatorem, co by pomóc rozładowanemu akumulatorowi drugim naładowanym przy starcie rozrusznika. Padnięty akumulator w rozruchu niewiele pomoże, bo potrzeba parunastu Ah, żeby rozrusznik odpalił i nawet godzinne trzymanie spiętych dwóch samochodów niewiele da, może po odpaleniu alternator sam trochę doładuje podczas dłuższej jazdy, ale i tak raczej się skończy prostownikiem i nocnym ładowaniem.
Jeśli dokładnie się temu przyjrzeć to próba odpalania na kable, sprowadza się to do tego, że akumulator w instalacji, z której zasilamy tymczasowo padnięty akumulator, jest obciążany jednocześnie własną instalacją, instalacją podłączanego samochodu, startem rozrusznika i ewentualnie prądem pobieranym przez rozładowany akumulator. Ten opóźniony start rzędu 15 min. jest po to, żeby padnięty akumulator coś załapał i przestał obciążać naszego ratownika. Dlatego właśnie próba odpalania z kabli sklepowych często kończy się fiaskiem, bo ludzie myślą że w 15 minut na tyle podładują padnięty akumulator, że sam sobie poradzi.