Krymska zupa rybna

Moderator: luk4s7

consigliero
Klubowicz
Posty: 1889
Rejestracja: 17 sie 2008, 22:14
Auto: 4Runner
Kontakt:

Krymska zupa rybna

Post autor: consigliero »

Jadę jutro motocyklem zobaczyć czy mają zupę rybną . Dla mnie to taki mały touratech event 8) , przy okazji wina podobno są niezłe.
Mam nadzieję że do jutra się trochę wypogodzi
PozdrawiaM

endurance
Klubowicz
Posty: 1442
Rejestracja: 26 gru 2007, 17:59
Auto: Hilux - owocow?z
Kontakt:

Re: Krymska zupa rybna

Post autor: endurance »

Marku,

daj znać czy "tajna baza radzieckich okrętów podwodnych" jest dalej tajna :)

ściśle jawny
wojciech endurance
http://www.polkasteam.pl" onclick="window.open(this.href);return false;

consigliero
Klubowicz
Posty: 1889
Rejestracja: 17 sie 2008, 22:14
Auto: 4Runner
Kontakt:

Re: Krymska zupa rybna

Post autor: consigliero »

Obrazek

górol
Klubowicz
Posty: 1094
Rejestracja: 06 maja 2011, 10:05
Kontakt:

Re: Krymska zupa rybna

Post autor: górol »

A było podłożyć płytkę chodnikową pod stopkę, to by stał,a tak to słonko wyszło puściły lody i nie stoi jak stało :wink:

consigliero
Klubowicz
Posty: 1889
Rejestracja: 17 sie 2008, 22:14
Auto: 4Runner
Kontakt:

Re: Krymska zupa rybna

Post autor: consigliero »

Dzisiaj to znaczy wczoraj zrobiłem 900 km i na koniec miałem zamiar wstąpić do Huty Pieniackiej. Z drogi głównej miało być 14 km pierwsze 4 lajcik tylko dziury , później skręt w drogę o małym znaczeniu , ale miała mieć tylko 7 km Problemem było że po kilometrze a było już ciemno , zrobiła się droga leśna wymyta przez wodę składająca się tylko z 2 wąskich grzbiecików. Pierwsza gleba będąca wynikiem zmęczenia , brakło mi nogi do podparcia , nie dała mi jeszcze do myślenia ale postawienie poszło w miarę szybko bo łatwo było przekręcić motocykl. Przy drugiej straciłem godzinę uwalniając wszystkie kufry, jeden zaklinował się w koleinie , a bez wrzucenia koła do tej koleiny nie było szans na postawienie motocykla w pojedynkę. Po godzinie czyli około 22 zjechałem na główną szutrówkę ale jeszcze mi nie przeszła chęć zobaczenia tego spotkania Pojechałem na dłuższe 25 km zasadniczo szutrówki i szutroasfalt. Jak dojechałem pod podane współrzędne to zobaczyłem pomnik , przygotowane ognisko i ani żywej duszy
Obrazek
Sprawdziłem w komputerze , rzeczywiście napisano od 16.09 , około 23 byłem w Brodach w hotelu Europa ale mój wygląd daleki był od wyobrażenia o czystym gościu z europy
Siedzę na kanapie i kontempluję ból w kręgosłupie będący wynikiem prób podnoszenia motocykla który w sytuacji przygotowanej do podnoszenia powinien być przynajmniej na równym podłożu i dobrze byłoby aby za coś chwycić
Obrazek
Bo takie coś to już podnieść bardzo trudno chyba tylko z asfaltu który nie pozwala butom odjechać
Obrazek
a w kufrach jest 9 litrów wina , 2 litry koniaku i 1,5 litra wody
Co do płytki to mam taką specjalną deseczkę przywiezioną ze zlotu w GA-PA ale do głowy mi nie przyszło żę pod tą cienką warstwą soli jest normalne śmierdzące błoto. Przynajmniej teraz mam na motocyklu na pamiątkę kawałek morza azowskiego dla potomnych. Rybnych zup zjadłem sporo i były smaczne oraz mniej smaczne ale robione na sposób mało interesujący
PozdrawiaM z Brodów
Ostatnio zmieniony 01 paź 2012, 13:07 przez consigliero, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Addams
Klubowicz
Posty: 3856
Rejestracja: 19 lis 2009, 17:35
Auto: FJ40, BJ45
Kontakt:

Re: Krymska zupa rybna

Post autor: Addams »

Zazdroszczę Ci Marek "lekkości" wyruszania w trasę :D

consigliero
Klubowicz
Posty: 1889
Rejestracja: 17 sie 2008, 22:14
Auto: 4Runner
Kontakt:

Re: Krymska zupa rybna

Post autor: consigliero »

Lekko nigdy nie jest , zawsze są to kompromisy :( . Gdyby to zależało tylko od mojej osoby to dla zdrowia psychicznego ruszyłbym gdziekolwiek choćby jutro

consigliero
Klubowicz
Posty: 1889
Rejestracja: 17 sie 2008, 22:14
Auto: 4Runner
Kontakt:

Re: Krymska zupa rybna

Post autor: consigliero »

Jak napisałem na nocleg dotarłem do hotelu Ewropa dawniejszy Grand Hotel w Brodach. Przez okno wyglądnęła pani ze stowarzyszenia, która słyszała że byłem w Hucie Pieniackiej i podzieliła się wiadomością że jej mąż miał wypadek motocyklowy w drodze na spotkanie zlotowe. Miałem zamiar zobaczyć cmentarz w Brodach na którym mieli być pochowani polscy żołnierze z II wojny, tak myślałem a przy śniadaniu nikt nie wyprowadził mnie z błędu. Poradzono mi odwiedzenie cmentarza żydowskiego, podobno największego w Europie. Najwięcej zagadek było z określeniem miejsca pochówku żołnierzy polskich. Jeden pan twierdził że leżą blisko płotu za którym idzie linia kolejowa , drugi że jest blisko wjazdu z obwodnicy od strony Lwowa. Uzbrojony w tą wiedzę ruszam na poszukiwania. Dosyć szybko zlokalizowałem cmentarz żydowski , na teren którego trzeba było dostać się jak Lechu na teren stoczni.
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ogólne wrażenie dosyć przygnębiające, las macew ogrodzony płotem. Następnie ruszyłem na poszukiwania mogił polskich. O czymś takim jak cmentarz polski nikt z miejscowych nie słyszał. Jeden miejscowy motocyklista wykonuje telefon do przyjaciela , ale on też o niczym takim nie słyszał .Po co najmniej 3 krotnym objechaniu miasteczka wracam do hotelu gdzie członkowie stowarzyszenia szykują się do wyjazdu aby przygotować wizytę w knajpie. Okazuje się że w tym roku na cmentarzu nikt jeszcze nie był .Wspólnie z miejscową ukrainką próbujemy lokalizować cmentarz opierając się głównie na doświadczeniu jednego pana według którego za płotem cmentarza była linia kolejowa . Typuję 2 cmentarze w pobliżu owej linii ale nadchodzi pani która mówi że jest to cmentarz miejski miasta Brody. To burzy trochę koncepcję bo ten który pasował najbardziej jest starym cmentarzem. Jadę na poszukiwania, po chwili odnajduję pierwszy ,ale pani modląca się pod krzyżem nic o mogiłach nie wie . Z dużym prawdopodobieństwem ustalamy gdzie znajduje się cmentarz miejski . Jadę we wskazanym kierunku ale skręcam wcześniej przyjmując że pomyliła krzyżówki , bo następne były w sporej odległości od linii kolejowej. Niestety skręcając w lewo nie trafiam na żaden cmentarz , wracając do głównej drogi widzę po drugiej stronie cerkiew i linia kolejowa w pobliżu to jadę w tamtą stronę . Próba kontaktu ze spotkaną kobietą kończy się w taki sposób że jak ja się zatrzymuję to ona rusza do przodu, zmęczenia dnia poprzedniego zaczyna mi dokuczać i widzą 2kobiety w oddali jadę do nich. Te są normalne ,tamta chyba była lekko nietrzeźwa a na pewno jej mąż wlokący się sporo za nią. Pytam o cmentarz , panie mówią że owszem jest ale to cmentarz lokalny . Wiedzą natomiast gdzie jest miejski i to pokrywa się z informacją od starszej pani na temat ilości krzyżówek. Jadę we wskazane miejsce i zajeżdżam rzeczywiście widząc cmentarz . Niestety wygląda na to że zajechałem od tyłu , widząc wychodzących ścieżką żołnierzy , których jednostka jest za płotem przy samym cmentarzu, postanawiam objechać nią cmentarz aby trafić na główne wejście . Niestety na końcu płotu jest tylko opcja oddalenia się od cmentarza , to mnie jeszcze nie deprymuje, objadę jednostkę i wrócę na drogę utwardzoną. Na końcu płotu nie ma opcji skrętu we właściwym kierunku ,oddalam się jeszcze bardziej od cmentarza . W pewnym momencie widzę 2 drzewa między którymi nie mam szans przejechać. Zatrzymuję brak podparcia, nawet nie próbuję utrzymać motocykla.
Obrazek

Obrazek


Znów ściągam kufry , podnoszę przestawiam motocykl na drogę powrotną obiecując sobie koniec poszukiwań. Nadchodzi miejscowy starszy człowiek na rowerze, z jego słów wynika że na miniętym cmentarzu mogą być polskie mogiły, a wejście jest od drugiej strony. Objeżdżam całość wracając na główną drogę , antycypując z układu dróg która może być w pobliżu wejścia . W końcu trafiam , nie mam już ochoty na pozostawienie motocykla na zewnątrz to wjeżdżam na teren cmentarza kierując się na mogiły zlokalizowane w pobliżu płotu. Po przejechaniu 2 boków cmentarza zatrzymuję się i ruszam na piesze poszukiwania. Na końcu 3 boku trafiam na grób nieznanego żołnierza z I wojny.

Obrazek

Kompletnie nie mam pojęcia gdzie mogą być owe mogiły z II wojny. Zaczepiam miejscową parę , on i ona nie wiedzą ale dzwonią do babci która kieruje ich , jak się okazało na ów grób nieznanego żołnierza. Oni z koleii pytają swoich nadchodzących z przeciwka ,oni wiedzą , wszytko co po lewej stronie od pomnika to jest polska kwatera. Patrząc na ową kwaterę nic nie widać to wchodzę w głąb i coś bieleje ,jest krzyż za chwilę drugi, już wiem że to raczej kwatera z I wojny , natomiast jeszcze dalej w lewo gdzie miała być też polska kwatera rosną już niezłe drzewka.

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Na zdjęciach są współrzędne dla tych którzy chcieliby kiedykolwiek te mogiły odwiedzić
Ostatnio zmieniony 01 paź 2012, 13:05 przez consigliero, łącznie zmieniany 1 raz.

consigliero
Klubowicz
Posty: 1889
Rejestracja: 17 sie 2008, 22:14
Auto: 4Runner
Kontakt:

Re: Krymska zupa rybna

Post autor: consigliero »

górol pisze:A było podłożyć płytkę chodnikową pod stopkę, to by stał,a tak to słonko wyszło puściły lody i nie stoi jak stało :wink:
Płytki nie mam ale wożę takie coś i akurat było jak znalazł

Obrazek

consigliero
Klubowicz
Posty: 1889
Rejestracja: 17 sie 2008, 22:14
Auto: 4Runner
Kontakt:

Re: Krymska zupa rybna

Post autor: consigliero »

Reszta pamiętnika https://picasaweb.google.com/1091683561 ... 3384004754" onclick="window.open(this.href);return false;

consigliero
Klubowicz
Posty: 1889
Rejestracja: 17 sie 2008, 22:14
Auto: 4Runner
Kontakt:

Re: Krymska zupa rybna

Post autor: consigliero »

No i może kiedyś starczy sił aby zapału do grafomani starczyło do końca

Takie były początki ,ale sił nie stało aby kontynuować

Wyjazd jak zwyke w moim wypadku z opóźnieniem , ale tym razem obiecałem sobie 0 stresu. Pogoda najgorsza nie była , tylko temperatura nie rozpieszczała, dobrze że wieczorem wpiąłem podpinki , bez nich byłoby dużo ciekawiej. Do granicy spokojnie i bez przygód a na samej granicy bez kolejek. Jak zwykle pan z budki podniósł mi ciśnienie , gdy podjechałem pod budkę po chwilowym oczekiwaniu na jego reakcję, mój ruch sprowokował go do pracy.
Ponieważ wyjazd stoi pod znakiem, jak najszybciej dojechać na Krym , trasa prowadzi głównymi drogami . Niestety w wyniku błędnego zaprogramowania przejeżdżam przez centrum Lwowa, tylko cudem broniąc się przed glebą na torowisku, następnie przejeżdżając przez szczyt góry Zamkowej , by kluczyć pomiędzy domkami, nie zdawałem sobie sprawy że Lwów położony jest na całkiem niezłym stoku , przynajmniej w tej części. Na koniec ustawiłem opcję naszybszą , ale i tak chwilę trwało zanim opuściłem rogatki Lwowa. Początek trasy na Termopil też mnie zaskoczył bo wydawało mi się że na najgorszych drogach już byłem. Przed Tarnopolem spotykam motocyklistę , początkowo mam zamiar go zostawić ale ponieważ chłopak też w miarę drze do przodu, to ustawiam się za nim i obserwuję technikę jazdy. Widać że ma mało doświadczenia ale po ilości naklejek pomyślałbym że nieźle objeżdżony. Do małej scysji dochodzi gdy nie wiadomo dlaczego ociąga się z wyprzedzaniem kolumn , 2 razy musiałem to zrobić za niego. Przyznaję jednak że jazda w 2 motocykle może być przerywnikiem podczas szybkiej jazdy. Za Chmielnickim Dima bo tak ma napisane na plecach staje aby zapalić i rozprostować kości , zadaje też pytanie czy chcę coś zjeść. Przyznam szczerze myślałem od tym od Tarnopola . Dima dzwoni do kolegi z Chmielnickiego i cofamy się 2 km do kafe, obiad albo obiadokolacja, był niezły ale spowodował utratę godziny. Do Winnicy jeszcze sporo a do miasta Umań gdzie miało być dużo miejsc do spania ponad 200 km . Rozstaję się z Dimą po około 40 km bo on odbija na Kijów a ja na Odesską szosę, ignoruję obwodnicę Winnicy co było błędem , bo przejazd wieczorem przez centrum był koszmarny, przez gęsto ustawione światła. Drogę do Umania pokonałem w ciemnościach wieczornych, wyprzedzając różne pojazdy , szczególnie TIRy które ruszyły chyba specjalnie wieczorem. Na całe szczęście nie było na tej trasie dziur.
Poszukiwania hotelu o 22 czasu lokalnego, to też niezły pomysł , na szczęście w centrum które też ciężko rozpoznać , jest hotel . W zasadzie to pełni on wiele różnych funkcji od buchalterii zaczynając po sprzedaż hurtową kończąc . Pani dała pokój w standardzie raczej najniższym , ale tani 50 hrywien, woda była łóżko też , na szczęście miałem śpiwór i materac, zapomniałem dodać że był też telewizor i to całkiem niezły.
Przebieg 794 czas 9h 50 min
Dzisiaj 10.09 uciekam szybko z hotelu próbując przy okazji odnaleźć jedną z pereł ukrainy, park Zofiówka , założony przez Szczęsnego Potockiego dla swojej ukochanej, miasto miało polską nazwę Humań a gościu był jednym z Targowiczan. Szlag mnie trafia widząc piękny hotel w parku , ale na zwiedzanie nie ma czasu tym bardziej że musi się zebrać grupka 8 osób. Wypadam na Odeską trasę która od tego miejsca robi prawie za autostradę , prawie robi wielką różnicę, o czym zapominam i gdy mając prawie 120 widzę przejście dla pieszych na które wkoczył milicjant machając sobie pałką pewny swojej nietykalności. lekko zwolniłem dając mu czas na swobodne przejście , ale nie wytrzymał nerwowo i uciekł do przodu . Jego kolega kontrolujący jakiś samochód najpierw coś pomachał , gwizdnął ale uznałem że nie była to próba zatrzymania. Dla pewności resztę tej drogi , do skrętu na Pierwomajsk pokonałem z prędkością ponad 140. Do Chersona droga jest całkiem niezła i można bez specjalnych problemów jechać ponad 100.
Obrazek
Cały czas miałem problem z wyborem końcowego miejsca, ostatecznie padło na Eupatorię . Miałem też ciekawe przejścia z 660 garmina który całe mapy ma na karcie pamięci i ze 2 razy zadarzyło mu się je zgubić , myślę że od wstrząsów, pomagał reset. Do Eupatori poprowdził mnie najszybszą ale ostatnie 100 km mu nie bardzo wyszło, bo 60 to była szutrówka wzdłuż jakiegoś kanału jak się okazało to główny kanał ciągnący wodę z Dniestru na krymskie pola.

Obrazek

Ten odcinek to też przygnębiające doświadczenie na temat działalności człowieka, zaniedbane instalacje wodne i żadnych budynków wokół, a połowa Eupatorii to budynki uzdrowiskowo sanatoryjne w stanie nie nadającym się do użytku następna część to blokowisko i maleńkie centrum zawłaszczone przez atrakcje cyrkowo bazarowe. Szybko stąd uciekam ale ponieważ do Bachczysaraju jest ponad godzina odpuszczam i biorę pokój w Złotej Rybce która jest w otoczeniu podobnych dziwolągów w budowie, zaletą jest brzeg morza pod nosem , tylko na co mi ono jak przyjechałem na wino.
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Idę zakupić w budce obok rozlewane krymskie wina.
Od jutra spokojna jazda po okolicy , będę uciekał w kierunku Jałty bo w tamtym kierunku widziałem góry.
Przebieg 626 km czas 7h 14 min
P.S. W pokoju hotelowym jest otwieracz do konserw , widać że mocno pracował , ale nie ma otwieracza do wina
Dzień 3
Właśnie odkorkowałem pozostałość zakupionego wczoraj wina Magaracz , po łyknięciu dla zabicia smaku zakupionych Anczous mocno solonych i suszonych. Teraz do mnie dotarło że to nasze Anchois. Zaległem obijając sobie lekko nerki na łóżku szpitalnym z podłożoną deską, no ale tanio było. Dzisiaj zrobiłem sobie wycieczkę zaczynając z Eupatorii a kończąc 50 km przed Jałtą .
Pierwsze kilometry nie nastrajały optymistycznie, bo drogi to takie standardowe długie proste , praktycznie do Bachczysaraju. Nazwa tej miejscowości kojarzyła mi się od wczesnego dzieciństwa z baśniami 1001 nocy, ale życie nie pozostawia wątpliwości nie jest to baśń. Samo miasto jak zwykle oznakowane fatalnie , aby trafić do największych atrakcji trzeba się dobrze postarać i być zdeterminowanym. Mnie mój przyjaciel Garmin usilnie kazał przejeżdżać przez główną linię kolejową , na upartego to mogło się udać bo była taka ścieżka dla pieszych, ale nie skorzystałem i pojechałem za kierowcą busa który chyba też chciał na drugą stronę. Udało się jeszcze tylko pytam przy dworcu autobusowym gdzie jest centrum i po chwili tam docieram. Już z daleka widać naganiaczy na parking przy muzeum ale jadę dalej, bo tak naprawdę nie wiem co mam tutaj zobaczyć , tym zajmowała się zawsze moja małżonka. Miasto się kończy ale widać ładny wąwóz , myślę pewnie tam coś będzie interesującego. Po 3 km glinianej drogi trafiam na zrobiony w poprzek nasyp , to przekonuje mnie do powrotu.

Obrazek

Zatrzymuję się przy przewodnikach proponujących różne wycieczki , wyciągam też swój przewodnik i wiem że powinienem zobaczyć skalne miasto. Jeden z przewodników wytłumaczył że mogę tam dojechać motocyklem. Dało się chociaż niekiedy kamienie były spore, przy okazji zaliczyłem drugą atrakcję, bo droga do skalnego miasta była niejednoznaczna i wcześniej wjechałem na punkt widokowy.

Obrazek

Pochodziłem trochę po mieście z którego niewiele zostało bo materiał z domów został wykorzystany za czasów Stalina do budowy domu partii w Bachczysaraju. Przy okazji robię kawę i zjadam klej dla żołądka, czyli posiłek liofolizowany.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Następnym punktem wycieczki jest wizyta w Sewastopolu, do którego droga zaczęła mi się podobać , w końcu można było się trochę poskładać w zakrętach. Niestety jest to duże miasto , dojeżdżam do ulicy Korniłowa na którą próbuję wjechać , ale z braku możliwości zatrzymuję się przy nabrzeżu , zastanawiając się co dalej. Tą chwilę zadumania wykorzystuje ekipa 2 łódek próbująca zarobić na życie pokazywaniem resztek floty czarnomorskiej. Próbuję się dowiedzieć czy będziemy u wlotu do tajnej bazy łodzi podwodnych , pan wymijająco odpowiedział że bedziemy w pobliżu . Potraktowałem to jako odpoczynek i zostawiwszy wszystko na nabrzeżu ruszamy na wycieczkę. Refleksja jest jedna , człowiek za sterem będący przewodnikiem, na pewno żałuje że flota czarnomorska jest okrojona .

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Oprócz tego dowiedziałem się że Sewastopol ma 36 naturalnych zatok i najdłuższa wchodzi na 9 km w ląd. Te okręty podwodne miały swoją bazę w Balaklawie , do której się wybrałem po wizycie w Sewastopolu, ale nie było kogo spytać o taką wycieczkę a stacjonujące jednostki można było podzielić na jachty różnego typu. Kompletnym zaskoczeniem jest dla mnie brak możliwości swobodnego dojścia do wody , przeważnie trzeba forsować solidną bramę. Wiem też że nie chcę tutaj szukać noclegu ze względu na kurortowość miejscowości.

Obrazek
Ruiny twierdzy genueńskiej jakby ktoś chciał zwiedzać. Jadę do Foros bo ładnie podświetlili żółtym kolorem na mapie . Ten odcinek drogi śmiało mogę porównać do Magistrali Adriatyckiej , tylko lepszy, bo brak ograniczeń w postaci miejscowości , ruch mniejszy i nowy asfalt. Foros obiecywało wiele , ale gdy po wielu trudach zjechałem w miejsce gdzie była szansa na zobaczenie wody to na przeszkodzie stanął prywatny dom . W drugim miejscu zagrodzono dojazd szlabanem. Postanawiam jechać w góry przez Orlova i na drugi dzień zjechać do Jałty.
Obrazek
Pierwszy odcinek super , serpentyny przełęcz i zjazd na płaskowyż , martwiło mnie trochę że mój kompan nie chciał jechać odcinkiem obiecującym następne serpentyny. Za miejscowością Peredove wiedziałem dlaczego, droga była albo w budowie albo zniszczona , być może nigdy nie było na niej asfaltu i niektóre miejsca były dla mnie nieprzyjemne .

Obrazek
Na szczęście nie było to chyba więcej jak 15 km, przyjemności na serpentynach też dzięki podłożu nie doznałem. Po dojeździe do drogi T0117 Bachczysaraj -Jałta zastanawiam się na powrotem do Bachczysaraju gdzie widziałem sporo kwater, ostatecznie w pierwszej miejscowości zauważyłem jakiś kompleks wypoczynkowy, jakąś bazę nad jeziorem a pod podbliskim sklepem dwóch miejscowych pokazało dom w którym wynajmują kwatery. Dopijam resztę wina i udaję się na zasłużony odpoczynek .
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jutro muszę znaleźć dostęp do internetu aby załatwić parę przelewów i jeśli mi się uda to pewnie to przeczytacie.
Przebieg 267,9 czas 4 h 28 min

Remiołek
Posty: 2200
Rejestracja: 16 paź 2009, 00:25
Auto: VW T4 Syncro- Osio?ek, ale jak w domu si? czuj?
Kontakt:

Re: Krymska zupa rybna

Post autor: Remiołek »

Powiem Ci Marku, że jak tak patrzę na Twoje motocyklowe wyprawy, to coraz bardziej chcę urzeczywistnić Ani marzenie i kupić jej motor. Może kiedyś razem wyruszycie na poszukiwanie idealnej zupy rybnej?

Pozdrawiam(y) serdecznie

Awatar użytkownika
fobos
Posty: 3155
Rejestracja: 04 kwie 2007, 20:47
Auto: VZJ 90
Kontakt:

Re: Krymska zupa rybna

Post autor: fobos »

Zapraszam ( zwłaszcza Autora ) na "wersję blogową" relacji: http://tlcocp.blogspot.com

ODPOWIEDZ