Asia Minor-Anatolia 2012

Moderator: luk4s7

Awatar użytkownika
wista-wio
Klubowicz
Posty: 697
Rejestracja: 05 lut 2009, 21:59
Auto: BJ42 3,4D / BJ42 3B / BJ45
Kontakt:

Re: Asia Minor-Anatolia 2012

Post autor: wista-wio »

:D dzisiaj odebrałem moją Toyotę od mechanika po wyprawowym przeglądzie . Auto przejechało w sumie ponad 10 tysięcy kilometrów I........ nic absolutnie nic do wymiany naprawy . Przejechała góry, doliny, wąwozy, pustynie, rzeki, morza, wyżyny, kaniony i przełęcze , drogi gruzińskie i bułgarskie wertepy , rumuńskie dziuryi i tureckie serpentyny I......nic absolutnie nic , wszystko wygląda tak jak by wczoraj było wymieniane :lol:
Załączniki
a tak wygląda po wyprawie :)
a tak wygląda po wyprawie :)

Awatar użytkownika
wista-wio
Klubowicz
Posty: 697
Rejestracja: 05 lut 2009, 21:59
Auto: BJ42 3,4D / BJ42 3B / BJ45
Kontakt:

Re: Asia Minor-Anatolia 2012

Post autor: wista-wio »

... nie wiem czy ktoś jeszcze czyta ten wątek :?: ale co tam ...tak było dalej :mrgreen:

Byliśmy w Azji. Paweł nawet wypatrywał napisu typu: Welcome to Asia lub Asya Hosgeldiniz ale nic takiego nie było spokojnie przejechaliśmy most. No może nie do końca spokojnie bo jadąc ośmiopasmową drogą pomyliłem bramki wjazdowe wjeżdżając na tą monitorowaną bez odczytu karty. Myślałem że bramka się nie otworzy i setka aut za mną stanie w korku. I znów zaskoczenie na widok mojego auta czerwony szlaban w sekundzie stanął na baczność wypuszczając nas z mostu a wpuszczając na autostradę , nie rozumiem tego ale tak się stało.
Mijając most opuszczaliśmy centrum miasta, zatłoczone ulice i uliczki, setki aut w ruchu i na poboczach, z tymi ostatnimi trzeba szczególnie uważać bo nie wiadomo czy nagle nie włączą się do ruchu spychając nas na sąsiedni pas, chodnik czy trawnik. W najlepszym przypadku proponuję zatrzymać auto i wpuścić kierowcę z pewnością będzie nam wdzięczny co natychmiast potwierdzi krótkim klaksonem. Istambuł trąbi cały, klaksonów używają wszyscy i wszędzie i na wszystkich. Natychmiast trzeba się do tego przyzwyczaić, a nawet polubić i jak najszybciej nauczyć się tej mowy dźwięków. To bardzo subtelny język choć głośny i na pozór niestrawny . Na szczęście to tylko kwestia wczucia się w atmosferę ulicznego ruchu. Dość łatwo to przychodzi i szybko pojmujemy: że dwa krótkie szybko po sobie następujące piśnięcia to oznacza dzień dobry witam jak miło cię widzieć. Długi sygnał ostrzega nas przed niebezpieczeństwem, dwa długie mocne buczenia to już groźba. Tych dźwięków jest całe mnóstwo ale łatwo dają się skojarzyć i po pół godzinie no może godzince sami trąbimy ostrzegamy i dziękujemy klaksonem . Nikt nie będzie do nas o nic miał pretensji a wręcz przeciwnie zastaniemy przyjęci do braci traktującej przepisy ruchu drogowego w dość dowolny sposób. Drążąc dalej przepisy ruchu drogowego, to pieszy na jezdni nie ma żadnych praw . Najpierw samochód potem człowiek , nie ma przejść, pasów nic co by ułatwiało tym ,,używającym nóg,, na dostanie się na drugą stronę tej powodzi aut. A próba ustąpienia pierwszeństwa przez nas może spotkać się w najlepszym wypadku wzruszeniem ramion i wzrokiem wskazującym dezaprobatę i niezrozumienie . Najczęściej jednak powoduje ucieczkę pieszego w inne miejsce i normalny wręcz naturalny slalom pomiędzy trąbiącymi pojazdami ocierając się o maski przedostać przez ten rwący potok na drugą stronę.
Czasami w naszym aucie panowała zupełna cisza jechaliśmy w milczeniu zaszywając się w świecie swoich myśli wspomnień, planów, marzeń. Nigdy nie planowaliśmy tego , ot teraz milczymy! I nagle każdy z nas zamykał się w swoim świadku i cieszył się marzeniami patrząc na piękny świat migający za oknem toyotki.
Odezwałem się pierwszy, stres wielkomiejski minął wraz z opuszczaniem Istambułu. Paweł (mówię) , w kilka aut nie dało by rady przejechać tego miasta zwartą kolumna, nawet gdyby wszyscy mieli dobre radia. Wiesz ojciec, odpowiada Paweł, o tym samym pomyślałem, było by bardzo ciężko, na pewno pogubilibyśmy się na kilka godzin. Jedyne wyjście to umówić się na najbliższym parkingu. Właśnie w tym momencie mijałem potężny zajazd , no dobra czas wyprostować nogi i może coś zjeść. Wypiliśmy po herbatce i zjedliśmy taką dziwną potrawę mięso, chyba baranina zawinięte w ciasto podobne do francuskiego, na ciepło, było pyszne. Od tego właśnie posiłku rozpoczął się nasz festiwal kulinarny przejeżdżanych regionów świata. Z premedytacją nie pisze krajów bo kuchnia na wschodzie zmienia się wraz z mijanym regionem. Zupełnie inaczej smakuje szaszłyk nad Morzem Czarnym w porównaniu z tym jedzonym w tawernie nad Morzem Śródziemnym. Tak też było z zupą gulaszową i taką jeszcze jedną żółtego koloru ale nazwy jej już nie pomnę natomiast serdecznie polecam była pyszna za każdym razem.

Awatar użytkownika
MariuszS
Klubowicz
Posty: 1494
Rejestracja: 27 lip 2007, 10:56
Auto: LJ-79 na do?ywocie
Kontakt:

Re: Asia Minor-Anatolia 2012

Post autor: MariuszS »

wista-wio pisze:... nie wiem czy ktoś jeszcze czyta ten wątek :?: ale co tam ...tak było dalej :mrgreen:
Czytamy, czytamy! :-)
wista-wio pisze:... i taką jeszcze jedną [zupą] żółtego koloru ale nazwy jej już nie pomnę natomiast serdecznie polecam była pyszna za każdym razem.


Może to była zupa z dyni?
Ma intensywnie żółty kolor, jest dość gęsta, a przyprawiona może być na milion sposobów :-)

Remiołek
Posty: 2200
Rejestracja: 16 paź 2009, 00:25
Auto: VW T4 Syncro- Osio?ek, ale jak w domu si? czuj?
Kontakt:

Re: Asia Minor-Anatolia 2012

Post autor: Remiołek »

Ja też czytam i to z dużą przyjemnością. Zupa z dyni- wspomnienie z dzieciństwa.

Awatar użytkownika
wista-wio
Klubowicz
Posty: 697
Rejestracja: 05 lut 2009, 21:59
Auto: BJ42 3,4D / BJ42 3B / BJ45
Kontakt:

Re: Asia Minor-Anatolia 2012

Post autor: wista-wio »

... a ja się nie zastanawiałem z czego ta zupa jest :oops: tylko jak się nazywa o kurcze ona chyba była z dyni :D tylko raz na ostro innym razem była o smaku czosnku a raz była polana takim czerwonym sokiem chyba koncentratem papryki i pomidorów ... Jedno jest pewne smakowała wybornie i zaostrzała nasze apetyty na kolejne dania ...ale i o nich coś tam napiszę :wink:

W kilka godzin dojechaliśmy do wybrzeża Morza Czarnego. Co rusz pokazywało się nam z lewej strony auta to znów znikało na kilkaset metrów. I w tym momencie chciałbym zakończyć opowiadanie; jak wypadł nasz pierwszy kontakt z plażą kąpielą i tym wszystkim co z dojazdem do morza się wiąże. Ale cóż jak opowieść to opowieść … wykazałem się zupełnym brakiem profesjonalizmu ofroudowca zapatrzony w cudownie falującą taflę błękitno seledynowego koloru, piękną plażę… po prostu wjechałem w nią. Zakopując auto na najbliższe parę godzin w sypkim piachu po same osie co ja mówię osie ! Cała podłoga oparła się na ziemi. Włączenie napędów nic nie pomogło wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej pogrążyło mnie w piachu. Wciągarka …nawet nie potrzebnie ją wspominam. A wystarczyło pozostawić auto na wzgórzu i przejść te dwadzieścia metrów do wody. To mi się zachciało zgrywać hmm sam nie wiem kogo może Hasselhoffa ze słonecznego patrolu i jednym kołem przejechać po wodzie robiąc wielki rozbryzg fal. No cóż za głupotę trzeba płacić, wyraz słono pasował w tym momencie jak ulał . Z nieba lał się żar. Najpierw rozładowaliśmy całe auto – nie pomogło. Ściągnąłem łopatę z dachu potem hilifta i mozolnie począłem wykopywać i podnosić moją maszynę w górę jednocześnie podsypując koła i podkładając kamienie pozbierane przez Pawła na plaży. Nic to nie pomogło, zostawiłem syna z łopatą przy ponownym odkopywaniu, a sam z pobliskiego domu stojącego samotnie, sprawiającego wrażenie nie zamieszkałego, przytargałem dechy robiąc z nich takie niby trapy. Na tyle to poskutkowało że wyciągnąłem auto z piachu na koła i ….stoję. Paweł zamilkł na amen mogę się tylko domyślać jak mnie sklinał , ale cóż bywa . Po dwóch godzinach wykopywania auta poszedłem po pomoc. W piętnaście minut byłem z powrotem prowadząc czterech Turków. Coś tam dyskutowali jeden z nich mówił po niemiecku więc byliśmy w kontakcie językowym nawet nie złym . Postanowili mnie wypchać zanim sprowadzą traktor . Słowo traktor w języku tureckim oznacza dokładnie to samo co w języku polskim. W tym wypadku byliśmy wszyscy zgodni że trzeba go sprowadzić, bo bez niego nie uda się mnie wyciągnąć. Po za Turkiem mówiącym po niemiecku ten chciał pchać. Ja za kierownicą z tyłu auta czterech Turków mój syn acha i dwójka dzieci , które ni stad ni z owąd się znalazły . Nie wierzyłem w to co za chwilkę się stało . Dwu i pół tonowe auto wypchała z piachu ta śmieszna menażeria ludzka. Fakt faktem po trzech godzinach szarpaniny kopania, zasypywania, dźwigania, podkładania, pchania …stałem na względnie twardym lądzie. Jedno co mnie zastanowiło to to że żaden z Turków nie spytał mnie po co tam wjeżdżałem nie był zdziwiony nie pukał się w czoło na moja głupotę. Po prostu trzeba było pomóc i ci ludzie pomogli i już . Ach jaka przyjemna była kąpiel w morzu spłukując z nas pot, zresztą i tak morska woda pozostawiła po sobie na skórze dość pokaźną warstwę soli . Zmyjemy ją w Gruzińskim potoku , ale to dopiero za tydzień .
Załączniki
ale morze jest piękne ...prawda? ;))
ale morze jest piękne ...prawda? ;))
Pawełek ... zaczyna walczyć z piaskiem
Pawełek ... zaczyna walczyć z piaskiem
prawie :) robi wielką różnicę ...
prawie :) robi wielką różnicę ...

Awatar użytkownika
wista-wio
Klubowicz
Posty: 697
Rejestracja: 05 lut 2009, 21:59
Auto: BJ42 3,4D / BJ42 3B / BJ45
Kontakt:

Re: Asia Minor-Anatolia 2012

Post autor: wista-wio »

zapewne w swoich opowiadaniach dojdę i do tego miejsca :roll: ...ale tak dla złamania tej mojej przydługiej pisaniny może mały filmik ? :mrgreen: z Drogi Wojennej w Gruzji i naszego dojazdu do miasta Kazbegi :D



nagraliśmy wiele takich takich filmików ... składam to w całość jak będzie gotowe to z pewnością się pochwalę :lol:
Ostatnio zmieniony 21 wrz 2012, 10:40 przez Remiołek, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: Dodałem tagi YT.

Awatar użytkownika
wista-wio
Klubowicz
Posty: 697
Rejestracja: 05 lut 2009, 21:59
Auto: BJ42 3,4D / BJ42 3B / BJ45
Kontakt:

Re: Asia Minor-Anatolia 2012

Post autor: wista-wio »

Postanowiliśmy do granicy gruzińskiej dojechać wzdłuż Morza Czarnego. Co prawda przewodnik ostrzegał nas , że to droga niebezpieczna ale także wspominał o jej walorach krajobrazowych pisząc jednocześnie o mrożących krem w żyłach przeprawach. Nie pomylił się była piękna i niebezpieczna z tysiącem podjazdów zjazdów serpentyn tak częstych jak rzucony na talerz makaron spaghetti, z urwiskami niczym nie zabezpieczonymi na kilkaset metrów. Wtedy nie znałem jeszcze wjazdu na Wyżynę Armeńską i drogę wzdłuż kanionu rzeki Gollik w górach Taurus …ale to przeżyjemy za kilka tysięcy kilometrów. Teraz walczyłem z wąskim asfaltem pędzącymi z naprzeciwka samochodami i z moją głową a raczej wzrokiem bo ten nie umiał napatrzeć się i rozkoszował w tych cudownych krajobrazach tracąc zupełnie orientację kierowcy. Jeszcze kilka razy zjeżdżałem na plażę kąpiąc się z synem w tych lazurowych wodach Morza Czarnego, a tak właściwie kto nazwał je Czarnym skoro one są tak pięknie kolorowe. Jednak samochód… nauczony doświadczeniem zostawiałem kilkanaście metrów od plaży pomny nabytych doświadczeń wydobywczych. Po około dwustu kilometrach serpentyn wjechaliśmy w nadmorskie miasta i miasteczka z pięknymi promenadami wzdłuż brzegów morza. Drogę a raczej pasy drogowe rozdzielał na przemian szpaler palm różnego gatunku to znowu kolorowe kwitnące oleandry, a nad samym brzegiem zachęcały do odpoczynku zaciszne pergole, ławy, altanki usiane wzdłuż tafli bezkresnej toni zapatrzone w dal po horyzont gdzie słońce a raczej jego blask wyznaczał granicę wody i nieba. Ale to był cudowny widok nie potrafiłem nacieszyć wzroku i już martwiłem się że zaraz skończy się dzień i zmrok każe nam skręcić gdzieś, by przespać noc . Obóz rozłożyliśmy pod drzewami laurowymi na wzgórku mając morze tuż za namiotem. Zmrok zapadł nagle zanim wdrapałem się po drabince na legowisko, gdzie Paweł spokojnie chrapał, było już zupełnie ciemno. Chciałem coś tam jeszcze napisać w notatniku ale chyba nawet go nie otworzyłem. Rankiem trzymałem go w dłoni wciśnięty między poduszkę a materac wojskowy , który służył mam dzielnie za posłanie we wszystkich naszych wyprawach.
Załączniki
cudownie i...nie ma turystów :)))
cudownie i...nie ma turystów :)))
Flaga Trecka jest wszędzie...mnie osobiscie to nie przeszkadza a wręcz przeciwnie - podoba
Flaga Trecka jest wszędzie...mnie osobiscie to nie przeszkadza a wręcz przeciwnie - podoba
wiem wiem ...jest dziesiątki takich zdjęc ale to jest moje ;)
wiem wiem ...jest dziesiątki takich zdjęc ale to jest moje ;)

Awatar użytkownika
wista-wio
Klubowicz
Posty: 697
Rejestracja: 05 lut 2009, 21:59
Auto: BJ42 3,4D / BJ42 3B / BJ45
Kontakt:

Re: Asia Minor-Anatolia 2012

Post autor: wista-wio »

Wstałem wczesnym rankiem , z kawą w ręku rozłożyłem mapę na trawie . Kawał drogi jeszcze do granicy z Gruzją , pomyślałem . Nie chciało inaczej być, do Batumi pozostało ponad tysiąc kilometrów. Tuż przed siódmą , pustą i nie uczęszczaną dróżką obok naszego obozu , zaczęły przejeżdżać dziesiątki małych autobusików wiozących ludzi do pracy. Zapewne był to jakiś skrót drogowy bo co kilkanaście sekund mijał nas kolejny busik. A każdy z kierowców i pasażer chciał się przywitać , więc trąbili w niebo głosy a że było ich sporo to jeden zaczynał piać klaksonem, a kolejny podejmował tę wczesną pieśń radosnego poranka niczym stado kogutów oznajmiali: witamy to będzie piękny dzień. Paweł nie pospał dłużej coś tam mamrotał o trąbieniu zarwanej nocy i wczesnej pobudce. Po chwili siedział już przy stoliku jedząc owczą bryndzę zagryzaną pomidorem i papryką. Dzisiaj śniadanie popijaliśmy napojem wyprawowiczów czyli Puchatkiem z mlekiem , Ula mówi że to wulkan kalorii .
Postanowiliśmy nie rozstawać się z morzem i zamiast skręcić w prawo i przejechać gładziutkim asfaltem ruszyliśmy wzdłuż plaży kamienistym traktem. Widoki były przepiękne miejscami od morza dzielił nas metr a czasami szerokość opony , natomiast w dół wysokościomierz wskazywał ponad sto, jednak często ta wartość wzrastała do kilkuset metrów. Było dziurawo, ciasno, niebezpiecznie i pięknie. Czasami zjeżdżaliśmy wprost na plaże, wyglądało to tak jakby droga kończyła się gdzieś pośród błękitnych fal. Nie pamiętam ile razy moczyliśmy się w wodzie tak słonej, że sól można było z nas zeskrobywać. To znów zdobywaliśmy wielką górę z podjazdem 12% reduktora nie użyłem ale często myślałem że dwójka w skrzyni biegów nie wystarczy. Tak po kilkudziesięciu kilometrach dość znacznego wydatku mojej adrenaliny dojechaliśmy do miasta Sinop. Średnia prędkość spadła nam do kilkunastu kilometrów na godzinę, ale przeżycia pozostały niezapomniane. Paweł znalazł urząd pocztowy a ja w piekarni Turka mówiącego po niemiecku. Tym sposobem udało nam się kupić pyszny bochen pszennego wypieku, kartki , znaczki, i w końcu wysłać je naszym znajomym , którym wcześniej jeszcze w Polsce obiecaliśmy nadać pozdrowienia z dalekiej Turcji. Na nadmorskiej promenadzie zjedliśmy obiad . Mnie przypadła dziwna ryba z gatunku i z nazwy nieznana, a Paweł wcinał gulasz z ryżem makaronem soczewicą i frytkami zachwalając jaki jest pyszny . Ale co najważniejsze mieliśmy bezprzewodowy Internet i to ile tylko dusza zapragnie . Po obiedzie dwóch kawach i wodzie mineralnej byłem pełny do rozpuku , ale kontakt sieciowy z krajem został uaktualniony. Tuż za miastem nagle zaczęła psuć się pogoda , ciężkie chmury zwaliły się nad drogę i taka dziwna mgła przesłoniła cały widok morza . Zresztą za chwilę zupełne ciemności opanowały cały świat nie było zachodzącego słońca, gwiazd, niebiesko-purpurowego nieba tylko zupełna ciemność. I jak tu założyć obóz gdzie spać? Niewiele się zastanawiając skręciłem w boczną wyboistą drogę wiodącą prawie pionowo pod górę.
Załączniki
świt...morze za plecami
świt...morze za plecami
pobudka o poranku i... bajzel obozowy :)
pobudka o poranku i... bajzel obozowy :)
nasze śniadanko ... pychotka :)
nasze śniadanko ... pychotka :)

Awatar użytkownika
wista-wio
Klubowicz
Posty: 697
Rejestracja: 05 lut 2009, 21:59
Auto: BJ42 3,4D / BJ42 3B / BJ45
Kontakt:

Re: Asia Minor-Anatolia 2012

Post autor: wista-wio »

..... :mrgreen: może znowu troszkę ponudzę :D

Wjechaliśmy w jakieś sady a raczej gaje , mijając po drodze małe chałupinki w których ledwo ledwo paliło się jakieś światełko. Droga coraz stromej pięła się pod górę , nie było ani dwóch metrów płaskiej przestrzeni by poziomo postawić auto , rozłożyć namiot i przespać noc. Nagle chyba wjechaliśmy na szczyt, w światłach samochodu zobaczyłem że stoimy po środku gaju oliwnego a obok nas płynie potok, idealne miejsce pomyślałem. W piętnaście minut później spaliśmy szczelnie okryci naszymi kocami i śpiworami bo zanosiło się cały czas na deszcz, pogoda była ciężka. Tak jak by ktoś wypompował pół tlenu z atmosfery, naprawdę trudno było oddychać,… to trzeba przespać i już. Obudził mnie blask latarki i głośny gwar wielu ludzi, wyrwany ze snu ciężko układałem myśli. Do tego oślepiony światłem, powoli orientowałem się w sytuacji. Nie wyglądało to za dobrze, tłum ludzi mówiących dziwnym językiem starał się prawdopodobnie dowiedzieć co my tu robimy i kto my właściwie jesteśmy. W końcu jeden z nich młody jak by troszkę odważniejszy zaczął mnie wypytywać , tak się domyśliłem. Okazałem mu paszport z wizą nie wypuszczając go z ręki nie wychodząc z namiotu. Wyglądało to tak: ja na górze oni na dole i próbujemy się dogadać. Dziwnym trafem otwierając dokumenty wpadła mi w ręce moja legitymacja służbowa. Przy pakowaniu portfela zastanawiałem się czy ją wziąć czy może zostawić by dodatkowo nie wypełniała go , jednak została. Teraz okazała się niezbędna, ponieważ mam w niej zdjęcie w mundurze, na zadane mi pytanie… prawdopodobnie kim jestem? odpowiedziałem natychmiast polonia forest policaj . Na słowo policja , które wszyscy zrozumieli podniósł się gwar ale widziałem że emocje opadły. Młody człowiek , który mnie wypytywał też sięgnął do portfela i wyciągnął swoją legitymację informując mnie że też jest policjantem. Następne minuty spędziłem na wyjaśnieniach że nie jesteśmy głodni i że nie mamy ochoty na herbatę , tylko chcemy spać, a nasz namiot jest super wygodny i nie musimy przenosić się do domu. Gościnność tych ludzi jest ogromna. Po tej wizycie i tak mam po śnie i długo nie zasnę, zapewne? tak tylko myślałem bo nim ułożyłem się smacznie na moim posłaniu to już obudził mnie dźwięk dzwonków zawieszonych na baranich szyjach i modlący się Mułła, było jeszcze zupełnie ciemno.
Gdy już na dobre zrobiło się jasno zgramoliłem się z dachu auta i zobaczyłem że stoję na środku górskiej wsi . Na skrzyżowaniu kamienno błotnych dróg , nie była to wieś taka tradycyjna w naszym europejskim pojęciu. Małe domki powciskane w skarpę góry, pochowane wśród oliwkowych i figowych drzewek. Prawie niewidoczne ponieważ kolor ścian mieszał się w jedność z kolorem otaczających skał . Był ceglasto – brązowy, płaskie dachy porośnięte trawami zlewały się całkowicie z otoczeniem. Patrząc przed siebie widziałem bezkres morza , chociaż w pierwszej chwili myślałem że to chmury a ja stoję ponad nimi …dziwny widok. W linii prostej od morza dzieliło mnie kilkanaście metrów, w dół kilkadziesiąt a może i więcej. Po śniadaniu , dojeżdżając już do asfaltu spotkaliśmy jednego z naszych wczorajszych nocnych gości , był wyraźnie skrępowany naszym widokiem kiwnięciem głowy pozdrowił nas nim wjechaliśmy na drogę w kierunku granicy.
Załączniki
a to dereń jadalny ... prócz figowych i oliwkowych drzewek były i krzewy dereniowe ...cudne ;)
a to dereń jadalny ... prócz figowych i oliwkowych drzewek były i krzewy dereniowe ...cudne ;)
nasz obóz w środku wsi :) Paweł składa namiot
nasz obóz w środku wsi :) Paweł składa namiot
poranny widok na morze ... a ja myślałem że to chmury :)
poranny widok na morze ... a ja myślałem że to chmury :)

LEŚNY
Członek Zarządu
Posty: 633
Rejestracja: 26 gru 2010, 19:35
Auto: Hilux
Kontakt:

Re: Asia Minor-Anatolia 2012

Post autor: LEŚNY »

Tak sobie myślę, że CILP powinien Ci wydać te opowieści :D
Super się czyta.

endurance
Klubowicz
Posty: 1442
Rejestracja: 26 gru 2007, 17:59
Auto: Hilux - owocow?z
Kontakt:

Re: Asia Minor-Anatolia 2012

Post autor: endurance »

ja czytam wszystkie relacje z wyjazdów, ale z Twojej mogę być odpytywany jak uczeń z lektury i na egzamin jako ochotnik z chęcią w ostaję leśną przybędę :)

szkolnik
wojciech endurance
http://www.polkasteam.pl" onclick="window.open(this.href);return false;

górol
Klubowicz
Posty: 1094
Rejestracja: 06 maja 2011, 10:05
Kontakt:

Re: Asia Minor-Anatolia 2012

Post autor: górol »

Obaj dobrze prawicie :)

Awatar użytkownika
Addams
Klubowicz
Posty: 3856
Rejestracja: 19 lis 2009, 17:35
Auto: FJ40, BJ45
Kontakt:

Re: Asia Minor-Anatolia 2012

Post autor: Addams »

Nudź w trybie ciągłym :wink:

Awatar użytkownika
wista-wio
Klubowicz
Posty: 697
Rejestracja: 05 lut 2009, 21:59
Auto: BJ42 3,4D / BJ42 3B / BJ45
Kontakt:

Re: Asia Minor-Anatolia 2012

Post autor: wista-wio »

mam już zmontowany filmik w całości ale mój przyjaciel Dread podzielił go na siedem części ...jeśli można to w miarę wgrywania na YouTube pozwolę je sobie zamieszczać :oops: tylko mam prośbę nie umiem ich dobrze wgrywać w temat może mi Remik pomoże :) ...może komuś się spodoba ? pozdrawiam
















:mrgreen:
Ostatnio zmieniony 28 wrz 2012, 20:22 przez Remiołek, łącznie zmieniany 2 razy.
Powód: Umieściłem wszystkie 7 części filmu w jednym poście. Dodałem tagi YT.

Remiołek
Posty: 2200
Rejestracja: 16 paź 2009, 00:25
Auto: VW T4 Syncro- Osio?ek, ale jak w domu si? czuj?
Kontakt:

Re: Asia Minor-Anatolia 2012

Post autor: Remiołek »

Z przyjemnością popoprawiam linki do filmów. Twoja relacja to moja ulubiona czytelnia na forum.

Mam propozycję. Powstawiaj linki do jednego postu, a ja dodam tagi. Potem skleimy to w jeden post z filmami. Mam nadzieję, że moja propozycja spotka się z Twoją akceptacją.

Pozdrawiam serdecznie

ODPOWIEDZ