Asia Minor-Anatolia 2012

Moderator: luk4s7

Awatar użytkownika
wista-wio
Klubowicz
Posty: 697
Rejestracja: 05 lut 2009, 21:59
Auto: BJ42 3,4D / BJ42 3B / BJ45
Kontakt:

Re: Asia Minor-Anatolia 2012

Post autor: wista-wio »

bardzo dziękuję Remik jutro wgram pozostałe części i wstawię wszystkie w jednym poście ...hmmm ale czy ktoś wstrzyma to 31 minut filmiku :D

Remiołek
Posty: 2200
Rejestracja: 16 paź 2009, 00:25
Auto: VW T4 Syncro- Osio?ek, ale jak w domu si? czuj?
Kontakt:

Re: Asia Minor-Anatolia 2012

Post autor: Remiołek »

Uwierz na słowo, masz tu niestrudzonych oglądaczy wielu. Jak bym mógł sobie pozwolić na komfort posiadania wolnego czasu, to już dawno bym wyruszył jak Ty, gdzieś "w Azję". I może nawet nie wrócił :wink: .

Awatar użytkownika
wista-wio
Klubowicz
Posty: 697
Rejestracja: 05 lut 2009, 21:59
Auto: BJ42 3,4D / BJ42 3B / BJ45
Kontakt:

Re: Asia Minor-Anatolia 2012

Post autor: wista-wio »

... ja też mam plany i też trzyma mnie czas w domu no i może troszeczkę kasa (ale z tym sobie poradzę) w przyszłym roku będzie krucho z czasem i... a zdradzę moje plany :wink: chciałby pojechać na moim koniu ze Śląska na Pałuki to jest tak około 450-500 km w siodle to troszkę sporo zważywszy że ... hmmm mam parę wiosen ... ale za to w 2014 to...jak tylko wszystko się ułoży to pojadę , pojedziemy wokół Bajkału ale celem będą góry Ałtaj ... i pojadę moją BJ-tką :D

dziękuję za miłe słowa :oops:

Remiołek
Posty: 2200
Rejestracja: 16 paź 2009, 00:25
Auto: VW T4 Syncro- Osio?ek, ale jak w domu si? czuj?
Kontakt:

Re: Asia Minor-Anatolia 2012

Post autor: Remiołek »

No to trzymam mocno kciuki za spełnienie planów podróżniczych.

Awatar użytkownika
wista-wio
Klubowicz
Posty: 697
Rejestracja: 05 lut 2009, 21:59
Auto: BJ42 3,4D / BJ42 3B / BJ45
Kontakt:

Re: Asia Minor-Anatolia 2012

Post autor: wista-wio »

...jeszcze kawałeczek Turcji :mrgreen:



Tuż za niewielkim miasteczkiem zatankowałem auto do pełna , było to ostatnie moje tankowanie w Turcji jak na razie bo… jeszcze sporo paliwa wleję po cenie przekraczającej zdrowy rozsądek. Na pełnym baku i zapasowej dwudziestce paliwa wiszącej na kole z tyłu auta, powinienem spokojnie dojechać do Gruzji. Z mapy wynikało że do granicy pozostało niecałe 700 km , jednak mapa sobie a droga sobie. Przed nami piętrzyły się trzy pasma wcale wysokich górek należących do gór Pontyjskich i ich wschodnia cześć została nam do przebycia. Jechaliśmy wzdłuż morza, ja w myślach liczyłem setki podjazdów i zjazdów a Paweł pewno rozmyślał o Majce dzisiaj dostał już dwa SMS i zastanawiał się co odpisać na pytanie ,,kiedy wracacie?,, jak tu przed nami ponad sześć tysięcy kilometrów. W oddali widziałem dość szybko zbliżające się ciemne szczyty gór . Na poboczach drogi Turcy właśnie suszyli setki a może tysiące ton orzechów laskowych . Wyglądało to jak zielono brązowy kobierzec a może jak śnieg tylko innego koloru . Orzechy były wszędzie na chodnikach uliczkach podjazdach przed sklepami i na parkingach , pomiędzy kołami aut i na deptakach nadmorskich. W zdziwienie wprawiało mnie jak ci ludzie się poruszają skoro wszędzie rozsypana jest gruba warstwa zielono brązowego kobiercu tych notabene pysznych owoców. Ale widocznie nikogo poza nami to nie dziwiło, życie w miasteczku wyglądało jak najzupełniej normalnie. Wyjeżdżając z kolejnej miejscowości, kusiły nas rozłożone stragany z przeróżnymi owocami . Wyglądały jak wektorowe malowanki dziecka które musi pokryć kolorowymi kredkami a mama pilnuje by poszczególne barwy nie mieszały się ze sobą i nie wychodziły za linie. Tyle barw w jednym miejscu, tego nie można spokojnie ominąć . Paweł poszedł wybierać melona , a wrócił z siatką ogromnych śliwek , naręczem gruszek , reklamówką brzoskwiń , gdzie na górze sprzedawca dorzucił kilka garści fig i kiści winogron. Melona nie da się jeść i prowadzić auta , próbowałem!!! Po chwili wszystko się klei od słodkiego syropu, a koszulę i nie tylko ją trzeba zaraz prać bo jak wyschnie to już tylko moczenie pomoże. Zadziwiające jak smakowały mam owoce , jedliśmy przeróżne rodzaje melonów od żółtych poprzez czerwone, zielone do nakrapianych i takich w niby siateczce wszystkie były pyszniutkie. O winogronach nie będę pisał bo tyle smaków kształtów rodzajów spotkałem tylko w Mołdawii , a zajęło by to z dwie strony . Nasuwało nam się tylko jedno pytanie co Turcy z nich robią skoro nie produkują i nie piją wina? przecież ileż można oleju z ich pestek wycisnąć mając tyle oliwek ?
Strome wzniesienia zbliżyły się do nas na kilkaset metrów a tu nie widzę serpentyn ani stromych podjazdów. Czekało nas kolejne zdziwienie … tunele ! Tylu przekopanych gór nigdy jeszcze nie widziałem . Droga nadal wiodła brzegiem morza co chwilkę wbijając się w czarna dziurę w górze. Niektóre miały kilkaset metrów potem przerwa i kolejne oświetlone wnętrze góry z wybetonowanymi kręgami pochłaniało nasze auto. Ale były też tunele giganty najdłuższy miał pięć kilometrów i naprawdę budził respekt kunsztem inżynierskim , bo nie dość że długi to jeszcze był przez chwile pod górę a potem za zakrętem spadał ostro w dół gdzie na wylocie czekał na nas przepiękny most łączący dwie przełęcze z wijącą się pod nim rzeką. Widoki zapierały dech były przepiękne , niespotykane w naszych górach. Po jednym z takich kompleksowych tuneli zmieniła nam się zupełnie pogoda . Wjeżdżaliśmy w pięknym słońcu i błękitnym niebie , niestety wyjazd zmusił mnie natychmiast do włączenia wycieraczek . Było szaro buro i ponuro i lało jak … mocno lało . Taki szary dzień doprowadził nas do samej granicy.
Załączniki
w tej chwili patrzac na to zdjecie czuję smak i zapach tych wspaniałych owoców
w tej chwili patrzac na to zdjecie czuję smak i zapach tych wspaniałych owoców
były ich dziesiatki ...szmat pracy tureckich drogowców
były ich dziesiatki ...szmat pracy tureckich drogowców
jedena z niewielu katolickich bazylijek na terenie Turcji
jedena z niewielu katolickich bazylijek na terenie Turcji

Awatar użytkownika
wista-wio
Klubowicz
Posty: 697
Rejestracja: 05 lut 2009, 21:59
Auto: BJ42 3,4D / BJ42 3B / BJ45
Kontakt:

Re: Asia Minor-Anatolia 2012

Post autor: wista-wio »

dawno nie pisałem ...mam troszkę pracy ze Świętem Konia, inwentaryzacja stanów majątkowych ( brzmi groźnie ale da się przeżyć ) przechodzę nalot szkół i przedszkoli na moje leśnictwo od 15 września do wczoraj przewinęło się ponad 3000 dzieciaków a jutro na dodatek mam szpetną kontrolę ...ale coś tam skrobnąłem :?

W pewnym momencie wyjeżdżam z ciasnego wnętrza góry a tu zaskoczenie granica . Ustawiłem się przed szlabanem i czerwonym światłem , ale mamy szczęście pomyślałem , jeszcze w ciągu dnia przekroczymy granicę i wjedziemy do Gruzji. Podszedł do nas pan w mundurze i grzecznie wskazał nam koniec kolejki, kończący się o zgrozo półtora kilometra dalej. W sznurze aut, za nami ustawił się gruby opryskliwy Azer w wielkim suwie BMW . Rzucił do mnie w języku rosyjskim ale z bardzo dziwnym akcentem że ledwo ledwo zrozumiałem co do mnie mówi; ,,wczoraj nie było ani jednego auta w kolejce a dzisiaj jakiś koszmar, pewno robić im się nie chce,, Zapytał kim jesteśmy bo nie rozpoznaje rejestracji . Wyjaśniłem mu ze jesteśmy Polakami, z opryskliwego gościa nagle stał się miłym facetem, od razu znikł akcent kaukaski w jego wymowie , i zaczęliśmy rozmawiać w dość miłej aczkolwiek bardzo mokrej atmosferze bo z nieba lało nie miłosiernie. Jego syn chudy jak patyk z Pawłem też ucinał sobie pogawędkę ale już po angielsku. Zjedliśmy jeszcze wielkiego melona , zanim wjechaliśmy w graniczne bramki, był pyszny i bardzo słodki my natomiast byliśmy cali posklejani jego sokiem. Odprawa turecka to zdawkowe dwa zdania z celnikami i już byliśmy po stronie gruzińskiej . Jeden z panów w mundurze zapytał się jakim językiem będziemy rozmawiać raszyn? inglisz ? Pawła angielski jest lepszy jak mój rosyjski wiec zostaliśmy przy mowie z Albionu . Krótka wymiana zdań , kilka pytań które nawet ja zrozumiałem i skierował nas do okienka , tam miła Gruzinka poświeciła nam w twarz ledowym światełkiem wbijając pieczątki w paszport powiedziała Welcom to Georgia . Byliśmy w Gruzji , jeszcze to do mnie nie za bardzo dotarło, prawie cztery tysiące kilometrów od domu , ale wtedy o tym nie myślałem cieszyłem się tym ze szczęśliwie dotarliśmy do Zakaukazia. Gruzja powitała nas deszczem dusznym powietrzem i sola na ustach . Tuż za bramkami granicznymi rozpościerał się ogromny parking i tłumy ludzi . Paweł wymienił euro na gruzińskie leje a ja przygotowałem naklejki. Nie naklejałem ich wcześniej , a tak by nie zapeszyć . Kasia w dość dużym pośpiechu wymyśliła wzór, ja druknąłem i schowałem a nuż uda się dojechać. Teraz szczęśliwy naklejałem je na auto a Paweł wtórował mi dogadywaniem. I co teraz ? jest godzina dwudziesta druga ciemna noc pada deszcz za nami przejechane sześćset pięćdziesiąt kilometrów i teraz dopiero dopadło mnie zmęczenie.
Załączniki
nasze naklejki ...fajny moment , dużo radości , BYLIŚMY W GRUZJI :)
nasze naklejki ...fajny moment , dużo radości , BYLIŚMY W GRUZJI :)
granica po stronie Gruzińskiej
granica po stronie Gruzińskiej
kolejka do granicy ... podobno wyjątkowo długa :( ale szybko poszło
kolejka do granicy ... podobno wyjątkowo długa :( ale szybko poszło

Awatar użytkownika
wista-wio
Klubowicz
Posty: 697
Rejestracja: 05 lut 2009, 21:59
Auto: BJ42 3,4D / BJ42 3B / BJ45
Kontakt:

Re: Asia Minor-Anatolia 2012

Post autor: wista-wio »

... mam tyle pracy i takich jakiś dziwnych obowiązków że w ogóle nie mam w głowie moich wspominek chyba muszę z tym poczekać aż to się przewali . Drzwi leśniczówki od kilku dni a nawet tygodni nie zamykają się :( ... dziesiątki interesantów za drewnem opałowym , szkoły i przedszkola wprost zalewają moje podwórko (dzisiaj były 2 przedszkola z Gliwic ) a nawet grupy emerytów odwiedzaj mnie a raczej odkryli miejsce spotkań , nie mam serca im odmówić kawałka drewna na ognisko i miejsca pod moją wiatą ... kapitalni ludzie , ale to wszystko pochłania ogrom czasu . Proszę nie myślcie że narzekam to nie to ... :D . A ostatnio podsłuchałem niechcący oczywiście jak starsi państwo wspominali swoje młode lata i leśniczówkę , która odwiedzali ... atmosfera mojej podobno jest identyczna ( miłe to było ) :D ... taki fragmencik mojej dalszej podróży ...jak tylko na powrót pozbieram myśli i znajdę chwilkę czasu to opisze nasze spotkania w ,,małym Kaukazie,, Drogę Wojenną , Gori , Cudowną i przepiękną Wyżynę Armeńską , górę Ararat, Turecki Kurdystan i wspaniałych gościnnych Kurdów , granicę Iracką, Irańską i ogromna koncentracje sił wojskowych na granicy Syryjskiej od której byliśmy osiem kilometrów ,naszą podróż przez pustynie a raczej pustynny step do niziny Iskenderun ...spotkanie z cudowną rodziną turecką ... i dalsze nasze 4 tysiące kilometrów ... promy - morze Egejskie Peloponez i Korynt Termopile, Delfy i greckich neonazistów ... naprawdę sporo przygód :mrgreen:

Ruszamy w głąb Gruzji. Z lewej strony mijamy groźnie wyglądające zamczysko twierdzy Glook i wzdłuż murów mkniemy w stronę Batumi . Droga dziurawa wyboista i bardzo wąska, na jednej z wielu mijanych stacji benzynowych tankuje autko do pełna , ufffff ale ulga przez ostatni tydzień płaciłem za litr osiem złotych teraz cena spadła o połowę. Zjeżdżamy z dziurawego asfaltu w wyboista drogę, dalej nie jadę! jestem zmęczony jest duszno i pada Paweł od pół godziny zamilkł , pewno też jest zmęczony dzisiejszym dniem. Pod cytrusem…, rano rozpoznamy w nim limonkę rozkładamy namiot, na szczęście przestało padać. Zasypiamy momentalnie bez kolacji, nawet nie wyciągnęliśmy stolika krzesełek. Siły wystarczyło nam tylko na wdrapanie się do namiotu na dach toyoty. Ranek był tak mglisty parny i duszny ze w ogóle nie zachęcał do wstawania. Wszystko było wilgotne materace koce śpiwory skarpetki , koszulka też była mokra z trudem dała się wciągnąć na kark. Z mieszanymi uczuciami zjedliśmy śniadanie popijając puchatkiem ot tak dla poprawy nastroju, ale to słodki napój Ula mówi że jeden kubek ma tyle kalorii co spory obiad. Na szczęście przestawało padać i można było poskładać namiot, koce i śpiwory wzięliśmy do auta, może w ciągu dnia da się je wysuszyć? Miasto Batumi znam z piosenek a ostatnio z reklam telewizyjnych zachęcających do odwiedzenia tego gościnnego kraju . Niestety nic się nie sprawdza zamiast zobaczyć kolorowe ulice plaże promenady piękne budynki hotele restauracje. Tutaj aż tchnie prowincjonalnym zapyziałym miasteczkiem z dziurawymi drogami i dziwacznym oświetleniem przypominającym te nasze bożonarodzeniowe światełka usiane w ogrodach i przydomowych ogródkach wzdłuż ulic. Natomiast pięknie wygląda roślinność. Przyroda jednak potrafi się obronić swoją urodą a tutaj egzotyzmem. Potężne palmy araukarie drzewa , których nazw nie znamy z daleka wyglądają jak rozłożyste platany z bliska jak wierzby tylko o wiele większe i zupełnie pozbawione kory. Wszędzie jest zielono , kolorowo od kwiatów, kwitnie dosłownie wszystko i wszędzie . Bananowce rosną jak chwasty, wszędzie wciska się bambus i papirus i te dziwaczne drzewa iglaste , w niczym nie przypominają nam znane z europejskich krajobrazów. Wszystko to stwarza bardzo bajkowy krajobraz pełen egzotyzmu . Centrum miasta jest smutne wielkie i ciężkie, wyboiste ulice i ogromne ronda imponują swoja szerokością i dziurami. Wypatruję herbacianych pól wyśpiewywanych w przez Filipinki a teraz Natalię Lesz . I rozczarowanie… może sprawiał to ten deszcz, zaduch i taki dziwny smak soli w powietrzu. Cykad rzeczywiście słuchaliśmy każdej nocy ale miasto nie rzuciło nas na kolana a nawet rozczarowało . Tak to już jest piękna piosenka cudowna i romantyczna nazwa Batumi i rzeczywistość która lubi rozczarowywać. Bez specjalnego żalu kierujemy się do kolejnej aglomeracji o której czytałem w przewodniku . Portowe miasto Poti rozciąga się nad samym brzegiem morza. Stare piękne wille dzisiaj straszą odrapanym tynkiem i zniszczonymi ogrodzeniami , kiedyś wytworne eleganckie pewno spełniały role pensjonatów domów wczasowych teraz to smutny obraz dalekiej wytwornej przeszłości. Ciągle mży deszczyk , nie jest to pogoda zachęcająca do zwiedzania czy kąpieli. Jedziemy w głąb Gruzji do najstarszego miasta świata do Kutaisi . Po drodze mijamy tłumy ludzi zmierzających w kierunku morza i co dziwne z góry leje deszcz a oni w strojach kąpielowych z materacami kółkami , różnymi dmuchanymi stworami prą w stronę falującej tafli szarej toni . Pomyślałem że ta chmura z deszczem jak w rysunkowym filmie wsi tylko nad moim autem i mnie olewa , a wszędzie świeci słonko . Jednak nie! chmury i woda z nich lejąca się była wszędzie, sprawdziłem a mimo to ludzie parli na plaże. Widocznie im to nie przeszkadzało a słodka woda z nieba skutecznie spłukiwała ciała ze słonej morskiej. Dobry sposób na pozbycie się szczypiącej warstwy soli na skórze i to bez prysznica .
Zieloną aleją potężnych drzew przypominających wierzby tylko o wiele wiele większych i pozbawionych kory , dojechaliśmy do miasta Kutaisi . Dziesiątki kobiet mężczyzn dzieci gotujących w przydrożnych kuchniach a czasami po prostu w wiadrach, zapraszały do zakupu gotowanej kukurydzy . Wyglądało to bardzo oryginalnie z jednej strony dym zmieszany z parą gotującej się wody tworzył swoistą zasłonę , z drugiej strony słodki zapach gotujących się kolb dopełniał nieprawdopodobnego charakteru przedmieścia.
Załączniki
gruzińska stołówka :)
gruzińska stołówka :)
przyroda Gruzji zaskakiwała nas na każdym kroku (obydwaj jesteśmy przyrodnikami ) a mimo to przyroda Kaukazu dziwiła swym egzotyzmem
przyroda Gruzji zaskakiwała nas na każdym kroku (obydwaj jesteśmy przyrodnikami ) a mimo to przyroda Kaukazu dziwiła swym egzotyzmem
nasz obóz w gaju limonkowym ...
nasz obóz w gaju limonkowym ...

Awatar użytkownika
stopa
Posty: 532
Rejestracja: 10 gru 2009, 13:15
Auto: HZJ 73 '93
Kontakt:

Re: Asia Minor-Anatolia 2012

Post autor: stopa »

A ta przyroda Gruzji ze zdjecia to nie przypadkiem eukaliptus z australii??? :D

Awatar użytkownika
wista-wio
Klubowicz
Posty: 697
Rejestracja: 05 lut 2009, 21:59
Auto: BJ42 3,4D / BJ42 3B / BJ45
Kontakt:

Re: Asia Minor-Anatolia 2012

Post autor: wista-wio »

dawno nic nie pisałem ...ale :evil: dużo mam pracy ... i tak jakoś nie umiałem poskładać myśli ...ale nadchodzi zima i długie wieczory , i coś tam poskrobię :oops:

Jezdnia stawała się coraz bardziej wyboista wręcz pokryta dziurami , to już nie była jazda tylko powolne toczenie się . Widok za oknem nie specjalnie umilał nam ślimaczą jazdę. Jechaliśmy willową dzielnicą miasta . Z pośród bujnej roślinności wyłaniały się podrapane ściany, obite tynki niegdyś wspaniałych posesji i zabudowań . Wszech obecne bydło plątało się pośród ogródków, parkowych alei wyżerając wszystko co miało kolor zielony. Nie dość że ulica dziurawa jak dobry ser szwajcarski do tego stada krów przed maską i świnie w dziwnych chomontach ryły pobocza, jak na drugie miasto (co do wielkości) w Gruzji oryginalny i osobliwy widok. Centrum Kutaisi to budowle typowo socrealizmu komunistycznego na próżno szukać w tym mieście pięknych kamienic czy uroczych tajemniczych uliczek starówki . Budynki są ciężkie zwaliste troszkę przypominają te wybudowane na warszawskiej Pradze przy placu Leńskiego o ile ta nazwa jeszcze funkcjonuje. Jedynymi zabytkami miasta są Katedra Bagrada obecnie ruiny do których nie sposób dotrzeć bo okolone są wysokim płotem podobno w remoncie i Monastyr Gelati wybudowany w XII wieku przez samego króla Dawida IV Budowniczego , wierząc legendzie ów król został właśnie w niej pochowany . Do monastyru prowadzi kręta droga przez targ handlujący wszystkim przeważnie chińszczyzną. O zakupie pamiątki nie ma mowy to samo równie dobrze można nabyć u nas na każdym Balcerku . Wrażenie robi rzeka Rioni, piękny most i domy wiszące nad dziwnym kamiennym korytem rzeki, gdzie woda wyżłobiła fantastyczne kształty. Pokonując setki stopni kamiennych schodów dochodzimy do zespołu kościelnego i znowu to samo remont , ale tutaj płot z siatki a robotnicy pozwolili nam przejść ogrodzenie. Wnętrze monastyru jest puste kamienne proste nie ma tu przepychu europejskich kościołów czy tureckich meczetów , podobno zachowane freski na ścianach świadczą o niegdysiejszej wspaniałej przeszłości , jednak są chyba w renowacji i zabezpieczone na czas remontu jakimś podkładem bo ja ich nie widziałem , wierzę jednak przewodnikowi że są . Bez specjalnej nostalgii opuszczamy klasztorne wzgórze , jest strasznie ciepło i duszno , Paweł mówi że dobra kawa powinna poprawić nastrój . Poszukiwanie kawiarni nie zajęło nam sporo czasu tuż przy aucie znajdujemy super knajpkę i to z Internetem . Była pyszna kawa łączność z domem i w końcu Paweł naklikał się z Majką
Załączniki
Monastyr Gelati w remoncie :(
Monastyr Gelati w remoncie :(
jedna z wielu willi :)
jedna z wielu willi :)
krowy są wszędzie a przecież to nie Indie :) ...odpoczynek przed domem :)
krowy są wszędzie a przecież to nie Indie :) ...odpoczynek przed domem :)

Awatar użytkownika
wista-wio
Klubowicz
Posty: 697
Rejestracja: 05 lut 2009, 21:59
Auto: BJ42 3,4D / BJ42 3B / BJ45
Kontakt:

Re: Asia Minor-Anatolia 2012

Post autor: wista-wio »

W plątaninie dość zatłoczonych ulic zupełnie straciłem orientację , dwa razy przekroczyłem rzekę i ponownie jestem na placu z bardzo dziwną fontanną przed dużym budynkiem przypominającym swym kształtem filharmonie lub teatr . Obok nas zaparkowało białe wypasione audi na rosyjskich numerach wyszło z niego trzech gości o dość dziwnej aparycji z pod ubrań widać było że do ułomków nie należą . Wyglądali dość osobliwie każdy z nich był inny pierwszy Rosjanin wysoki barczysty blondyn, drugi to typowy Gruzin czarny ogorzały od… sam nie wiem czego, a trzeci to azjata z twarzą jak mongolska kulbaka . I ten właśnie okazał się najbardziej gadatliwy . Zauważyli, że kręcimy się po mieście i nie bardzo wiemy jak wyjechać więc dogonili nas i służą swoją pomocą . Troszkę ich zdziwiło w którą stronę chcemy się udać . Poco tam jechać przecież tam same góry , drogi dziurawe albo ich nie ma bo akurat zawaliły się skały uniemożliwiając przejazd . A miasto które obraliśmy sobie za cel to dziura jakich mało . Ja jednak byłem stanowczy chcemy dojechać do Ladżanuriges a potem dalej do Cesi . Ostrzegli nas jeszcze, że w takim razie powinniśmy uważać bo dwa razy zbliżymy się do nie zaznaczonej granicy z separatystycznymi republikami, Abchazją a potem z Osetią Południową , kazali za sobą jechać . Po dziesięciu minutach głośnym klaksonem , życzeniem powodzenia zostawili nas na szutrowej krętej drodze wiodącej wzdłuż rzeki w góry . To był wspaniały dzień, dziesiątki stromych podjazdów kamienistych urwisk widoki tak piękne że każdy chciałoby się zachować w pamięci na zawsze. Malownicze wioski położone na stokach gór i u ich podnóża niektóre domy wręcz wtapiające się w otoczenie stanowią z nim jedność, malutkie płachetka pól wypełnione winoroślą a gdzie jest już kilka metrów płaskiego terenu rośnie kukurydza. Z każdym kilometrem krajobraz stawał się bardziej dziki przyroda tak jakby chciała bronić swego dostępu , w pewnym momencie tuż przed maską naszego auta spadł olbrzymi głaz tarasując przejazd . Co by to było? jak kamień spadłby chwilkę później albo jechałbym ciut ciut szybciej , strach pomyśleć na pewno w tym miejscu zakończyłaby się nasza wyprawa . Zatrzymałem auto Paweł kończył pisać meila do Majki , ale piękny zakątek pomyślałem za nami wysoki wodospad rozbijał swoje wody o skały spadając z kilkudziesięciu metrów, z prawej głębokie urwisko w dole którego szumiała rzeka a z lewej wysoka grań skały. Głazu nie cofnę za duży ale może zmieszczę auto pomiędzy nim a urwiskiem . Bez większych kłopotów ominąłem tą niespodziewaną zaporę i ochłonąwszy z wrażenia ruszyliśmy dalej ciesząc się dość niebezpieczną ale dobrze zakończoną przygodą . Kilkanaście kilometrów dalej spotkaliśmy grupę rumuńskich motocyklistów wracali z granicy z Abchazją , nie omieszkali nas ostrzec przed zbytnim zapuszczaniem się w te partie gór . Spotkanie było bardzo przyjazne niestety rosyjskiego nie znali ale z Pawłem po angielsku bez przeszkód nawiązali kontakt . Nie ważne było że my jesteśmy Polakami oni Rumunami tu w tej głuszy azjatyckich gór byliśmy europejczykami i to było wyjątkowe. Po kilku godzinach jazdy ciasnymi często bardzo krętymi górskimi ścieżkami dotarliśmy do miasta Cesi . Przeglądając mapę postanowiłem pojechać dalej na wschód dość dobrze zapowiadającą się drogą i… wjechałbym do Osetii. Brakowało zaledwie kilkunastu kilometrów , myślę że nic strasznego by się nie stało a Osetyńscy krzywdy za bardzo by nam nie zrobili . Z tej drogi zawrócił nas patrol policji , jednoznacznie ostrzegając że wjazd w te tereny może skończyć się wielogodzinnym przesłuchaniem i zapłatą dość słonego myta . Nie bardzo mam chyba ufali i przez to postanowili wyprowadzić nas na właściwa drogę każąc za sobą podążać, po dziesięciu minutach jechaliśmy pięknym asfaltem w stronę miasta Tkibuli.
Załączniki
miłe spotkanie na szlaku ... gdzieś w niskim Kaukazie
miłe spotkanie na szlaku ... gdzieś w niskim Kaukazie
DSC01815.JPG (75,46 KiB) Przejrzano 3023 razy
niespodziewana zapora :)
niespodziewana zapora :)
nadrzeczne domy w Kutaisi
nadrzeczne domy w Kutaisi

Awatar użytkownika
wista-wio
Klubowicz
Posty: 697
Rejestracja: 05 lut 2009, 21:59
Auto: BJ42 3,4D / BJ42 3B / BJ45
Kontakt:

Re: Asia Minor-Anatolia 2012

Post autor: wista-wio »

jeśli nie macie mnie dosyć :? to jedziemy dalej w Gruzję :D

Zbliżała się noc i burza, ciemne chmury pokryły całe niebo i co kilka sekund błysk rozświetlał grafitowe sklepienie powodując niesamowity widok , wyglądało to i groźnie i pięknie zarazem a w sekundę po rozbłysku potworny huk trząsł naszym autem podwajany echem gór . Obóz profilaktycznie założyliśmy pod mostem. W górskim strumyku Paweł wykąpał się a ja w tym czasie przyrządziłem żarełko . Burza cały czas krążyła nad nami ale spodziewanej ulewy nie było, no może poza bardzo krótkim silnym deszczem trwającym dziesięć minut. Krople wody były tak duże, że spadając na ziemię powodowały dość spore rozbryzgi , my pod mostem byliśmy bezpieczni susi oglądaliśmy nakręcone tego dnia filmiki. Po dwóch godzinach spaliśmy w namiocie i tylko szum strumyka szemrał nam swoją kołysankę , bo groźnie wyglądające chmury poszły sobie w stronę Wysokiego Kaukazu.
Obudziliśmy się w mleku , mgła była wszędzie nawet w naszym namiocie , wszystko ale to absolutnie wszystko było mokre . Nie mieliśmy ochoty na śniadanie zresztą nie wiem czy gaz w kuchence chciałby się zapalić było tak wilgotno. Po złożeniu obozu mino zerowej widoczności postanowiliśmy ruszyć dalej . Paweł szedł przed autem wskazując mi drogę, wystarczył moment nieuwagi i … wolę nawet nie zastanawiać się jak mnie stamtąd by wyciągali , mam na myśli głębokie wąwozy potoków po obu stronach wąskiej ścieżki. Zjechać było łatwo po mimo ciemności, wjechać w tych oparach mgły z widocznością równą zeru wręcz dramatyczne. Mówią że góry potrafią zaskakiwać , to prawda jakież było nasze zdziwienie po kilkuset metrach brodzenia po omacku tak jak ukrojone ciasto wyjechaliśmy w idealną wręcz krystaliczna widoczność . Za nami kłęby białych chmur przed nami widoczność wręcz nie ograniczona , kolejny wspaniały widok . Jeszcze kilkanaście razy wjeżdżaliśmy w biały puch chmur by po chwili wyłonić się z niego w piękną pogodę i dalej sunąć wąskim ale idealnym asfaltem w dół gór . Wysokościomierz zbliżał się do tysiąca sześciuset metrów gdy zauważyłem na półce skalnej gruzińską knajpę była wciśnięta w stok góry, dwie starsze panie krzątały się przy wielkim grillu - palenisku . Na nasz widok same zaproponowały mam posiłek serwując po chwili dwa ogromne ni to placki ni to naleśniki nadziane owczym serem . Była to regionalna potrawa gruzińskich górali chaczapuri a z herbatą smakowała wybornie , pyszne śniadanie w tak cudnej scenerii gór i to za osiem złotych.
Załączniki
nasz obóz pod mostem :)
nasz obóz pod mostem :)
droga w górach ... Niskiego Kaukazu
droga w górach ... Niskiego Kaukazu
nasza gospodyni w górskiej przydrożnej knajpce ...pyszniutkie było żarełko ...
nasza gospodyni w górskiej przydrożnej knajpce ...pyszniutkie było żarełko ...

Awatar użytkownika
wista-wio
Klubowicz
Posty: 697
Rejestracja: 05 lut 2009, 21:59
Auto: BJ42 3,4D / BJ42 3B / BJ45
Kontakt:

Re: Asia Minor-Anatolia 2012

Post autor: wista-wio »

To że Gruzja podzielona jest na czternaście a niektóre książki mówią osiemnaście grup etnicznych, językowych, odrębnych kulturowo , mentalnie, gdzie ubiory kuchnia a nawet budownictwo jest różne jestem w stanie zrozumieć , ale to że krajobrazy, klimat, temperatura będzie się tak często zmieniać zaskoczyło nas zupełnie . Sunęliśmy szeroka betonową autostradą w stronę chyba najbardziej znanego miasta Gruzji Gori. To w nim urodził się człowiek , którego chore ambicje i kompleksy spowodowały śmierć milionów istnień ludzkich, ba całe narody przestawały istnieć w kombinacie śmierci komunistycznych oprawców. Sam nie wiem dlaczego chciałem zobaczyć to miejsce może ciekawość a może tylko chęć bycia w tym diabelskim miejscu bo w piekle rodzą się diabły . Takie właśnie zobaczyliśmy Gori. Miasto położone w dolinie gór wypalonych słońcem nad którym górują potężne ruiny zamku . Ziemia wokół jest spalona żadnej trawki zieleni jedyne kolory to brąz i żółć spalonej roślinności . Okolica przypominała swym wyglądem obrazy gór w Afganistanie jakie widziałem w relacjach telewizyjnych. Piekielny zaduch jaki panował w centrum tego miasta był po prostu nie do zniesienia , tłumy ludzi, dziesiątki małych furgonetek zapełniały uliczki i place. Wszystko wyglądało tak jakby ktoś coś remontował dobudowywał rozkopywał. Po pół godzinie spaceru po niby targu bazarze zresztą chyba całe miasto tu czymś handluje i coś sprzedaje mieliśmy dość zwiedzania . Wjechałem na jedno ze wzgórz poza miastem. Z góry wyglądało to jeszcze bardziej osobliwie wielki płaski teren, wypalona nizina zabudowana betonem . Z każdą godziną upał był coraz większy szybko zapomniałem o górskich mgłach i deszczu Batumi . jechaliśmy piękną betonową autostradą w stronę Tbilisi .Tuż przed miastem skierowałem samochód w lewo w góry Wysokiego Kaukazu. Było to tak naturalne tak normalne ot po prostu zjechałem z autostrady i …Paweł zameldował: ojciec jesteśmy na Drodze Wojennej . Tyle czytałem o tym szlaku, słuchałem opowiadań z rozdziawioną gębą, był on dla mnie tak nieosiągalny wręcz mityczny a tu po prostu jestem i jadę w stronę Kazbeku . Cuda się spełniają pomyślałem, a raczej marzenia , ale byłem szczęśliwy , jeszcze sześćdziesiąt kilometrów i ujrzymy Kaukaz. Z lewej strony mijaliśmy Osetię południową przed nami Czeczenia tuż za górami Dagestan kotłowało się w mojej głowie i przeskakiwały obrazy historii zmieszane z tym co teraz widziałem. Wjechaliśmy w cudowny, przepiękny kraj, te widoki to co wtedy przeżywałem z synem jest przeze mnie nie do opisania byliśmy szczęśliwi . Naprawdę Kaukaz to magiczne nieprawdopodobne miejsce tysiące kolorów barw, krajobrazy których nie sposób uchwycić krótkim przejazdem . Tu trzeba zamieszkać na rok by znaleźć czas na uspokojenie wrażeń i maleńką próbę zatrzymania tego niesamowitego świata w sercu bo oczy tylko czytają a dusza pamięta. To dlatego podróżuję…dla tych chwil jak spełniam swoje marzenia , odkładam przeczytaną książkę wymiętą mapę, i tuż przed zaśnięciem snuję plany kolejnych wyjazdów. Gdy opowiadam znajomym gdzie chcę pojechać… widzę jak na ich twarzach rysuje się grymas, który oznacza tylko jedno; ty niemądry głupi człowieku zejdź na ziemię! zacznij realnie myśleć! przestań bujać w obłokach marzeń! i snuć plany o nie realnym świecie swoich urojeń … Ja jednak wiem , że tam pojadę mam wspaniałych kochanych synów z którymi dojadę wszędzie, a każda z moich podróży staje się cząstką mnie samego i nigdy z tego nie zrezygnuję.
Załączniki
Gori ...zamek :)
Gori ...zamek :)
Droga Wojenna ...
Droga Wojenna ...
Kazbegi widok na klasztor za nim w chmurach Kazbek 5047 m n.p.m.
Kazbegi widok na klasztor za nim w chmurach Kazbek 5047 m n.p.m.

Awatar użytkownika
fobos
Posty: 3155
Rejestracja: 04 kwie 2007, 20:47
Auto: VZJ 90
Kontakt:

Re: Asia Minor-Anatolia 2012

Post autor: fobos »


Awatar użytkownika
wista-wio
Klubowicz
Posty: 697
Rejestracja: 05 lut 2009, 21:59
Auto: BJ42 3,4D / BJ42 3B / BJ45
Kontakt:

Re: Asia Minor-Anatolia 2012

Post autor: wista-wio »

dziękuję Fobos :D nie ma jak porządna motywacja ...tylko kto to przeczyta .... :lol:
świetnie to wyglada :)

Awatar użytkownika
fobos
Posty: 3155
Rejestracja: 04 kwie 2007, 20:47
Auto: VZJ 90
Kontakt:

Re: Asia Minor-Anatolia 2012

Post autor: fobos »

Cieszę się że się podoba. Oczywiście jestem otwarty na wszelkie uwagi, tym bardziej że to Twoja relacja.
Przeniosłem kolejną stronę. Udało się nawet wstawić filmiki. Została jeszcze jedna strona, chyba dzisiaj dam radę, bo już w kolejce czeka Irko :mrgreen:

ODPOWIEDZ