Asia Minor-Anatolia 2012

Moderator: luk4s7

Awatar użytkownika
radomada
Klubowicz
Posty: 469
Rejestracja: 06 lut 2009, 13:14
Auto: FJ40
Kontakt:

Re: Asia Minor-Anatolia 2012

Post autor: radomada »

Jest co wspominać.
Jak patrzę na mapkę to przypomina mi się moja wyprawa.
Ale 1000 kilometrów dziennie w 40 to trzeba podziwiać.

Gałka
Sąd Koleżeński
Posty: 4425
Rejestracja: 05 kwie 2007, 21:04
Auto: HZJ73 3w1
Kontakt:

Re: Asia Minor-Anatolia 2012

Post autor: Gałka »

radomada pisze: Ale 1000 kilometrów dziennie w 40 to trzeba podziwiać.

ale to chyba miała być wycieczka krajoznawcza a nie Le Mans ... :(

górol
Klubowicz
Posty: 1094
Rejestracja: 06 maja 2011, 10:05
Kontakt:

Re: Asia Minor-Anatolia 2012

Post autor: górol »

Piękna sprawa,naprawdę wielki szacunek,szczególnie za te 1000km.dziennie w 40 :wink: i czekamy na całą relację.Pozdrawiam :D

Awatar użytkownika
Addams
Klubowicz
Posty: 3856
Rejestracja: 19 lis 2009, 17:35
Auto: FJ40, BJ45
Kontakt:

Re: Asia Minor-Anatolia 2012

Post autor: Addams »

Przecież jechali 18 dni więc nie 1000 km dziennie, zresztą czterdziestki to wysoce komfortowe samochody :wink:
Świetna trasa, gratuluje, że auto wytrzyma to nawet przez chwilę nie wątpiłem :D

Awatar użytkownika
wista-wio
Klubowicz
Posty: 697
Rejestracja: 05 lut 2009, 21:59
Auto: BJ42 3,4D / BJ42 3B / BJ45
Kontakt:

Re: Asia Minor-Anatolia 2012

Post autor: wista-wio »

no nie tysiąc kilometrów nie było ani razu ...zabawa trwała 19 dni była zaplanowana na 23 ale wszystko szło jak z płatka na prom nie czekaliśmy zbyt długo wszytskie granice od ręki ani jednej kontroli drogowej (po za 20 euro łapówki rumuńskim policjantom za brak vinetki) ...ale ja to wszystkom opiszę i wkleję ....najdłuższy odcinek miał 748 km .... najkrótszy 250 był czas na zwiedzanie i czas na odpoczynek ...jechaliśmy jednym autem nikt nie spowalniał, we dwójkę zgrani każdy wiedział co do niego należy nikt nie spowalniał nie było awarii cała trasa była zaplanowana i byliśmy przygotowani przewodnikowo ( troszkę książek wsadziłem do swojego łba :wink: ) acha zapomniałem jestem abstynentem :oops: nie było alkoholu ...syn wypił chyba 2 czy 3 piwa ... Rajmund Szombara przygotował auto perfekcyjnie Kylon sprowadził wszystkie części ... co mogę napisać z gorących uwag to : za mały zbiornik paliwa ( optymalny to 200l) lepsze zawieszenie (to co mam jest co kolwiek zużyte) opony miałem niezłe , ale muszą być naprawdę dobre ... lepsze śpiwory ( to nie żatr :D różnica temperatur dochodząca do kilkudziesięciu stopni ) bardzo przydatne są trapy ! (no chyba że lubimy zawierać jeszcze więcej przyjaźni polosko - tureckiej :lol: mnie wypychało 4 Turków , niestety nie da się uniknać własnej głupoty i pewności siebie :mrgreen: ) no i to co chyba najważniejsze :D nabrać w siebie tyle dystansu do wszystkiego ile tylko się da ... nie jestem specjalistą od offroudu nawet za nim specjalnie nie przepadam ale dzięki niemu poznałem wspaniałych ludzi pokazali mi że można dokonać rzeczy wręcz niemożliwych , że uporem i konsekwencją można dokonać wszystkiego to tacy ludzie jak Marek Jarosz , Kopeć , Gigbon, Rajmund, Koperski i wielu innych udowodnili mi że można wiele resztę dopełniłem sam mam kapitalnych synów , którzy chcą ze mną być i to też jest wspaniałe ...a świat ? świat jest piękny wspaniały szkoda tylko , że tak szybko ucieka za szybą mojej toyotki :(
Załączniki
kilka lat temu marzyłem o tym miescu ...,,dziś tam byłem,, (Ararat)
kilka lat temu marzyłem o tym miescu ...,,dziś tam byłem,, (Ararat)

Awatar użytkownika
wista-wio
Klubowicz
Posty: 697
Rejestracja: 05 lut 2009, 21:59
Auto: BJ42 3,4D / BJ42 3B / BJ45
Kontakt:

Re: Asia Minor-Anatolia 2012

Post autor: wista-wio »

...zacząłem coś tak skrobać o tej mojej wyprawie z synem i fragmenty mogę zamieszczać ...ale nie wiem czy nie będę kasztanił własnego wątku , bo tu i wspomnienia same się jakoś w pisują i takie tam pierdółki ... ale co tam tak się to zaczęło :mrgreen: jakoś tak:

AZJA MNIEJSZA ….ANATOLIA

Rozłożyłem mapę Europy na dywanie mojego pokoju , jeszcze nie zdążyłem rozwinąć poszczególnych stron a już wbiegła na nią Zuzia zostawiając odbite ślady łap …wypad mi stąd krzyknąłem zganiając psa z nowiutkiej mapy. Był rok 2006 a ja nieśmiało począłem układać plan jak tu objechać Morze Czarne , wpaść na chwilkę w Wysoki Kaukaz , przemierzyć wschodnią cześć Turcji … to były marzenia i to dość odległe. Nie miałem a raczej powinienem napisać myśląc o całej naszej trzy osobowej ekipie z synami, żadnego doświadczenia, nasza wiedza o wschodzie opierała się o przeczytane książki i skąpe zasłyszane opowieści . Tak zaczęły się podróże, nasze poznawanie wielu krajów i nasza przygoda. Świat z każdym wyjazdem stawał się mniejszy bardziej dostępny , mieliśmy ogrom szczęścia do napotkanych ludzi , każda kultura jest inna, każdy region świata ma swoją tradycję i swoją historię , to co łączy wszystkich w całość i potwierdza to że jesteśmy ludźmi …to serdeczność gościnność i brak obojętności dla drugiego człowieka . Im dalej parliśmy na wschód tym ludzie stawali się bardziej przyjaźni ciekawi nas skąd jesteśmy i podziwiali a nawet byli dumni że są odwiedzani przez przybyszów z tak dla nich odległego świata…
Rok 2011 chyba muszę wymazać z pamięci , jedno co po nim dobrego mi pozostało to prawie cały zaległy urlop i troszkę kasy którą miałem przeznaczoną na Krym a która pozostała nie wydana, na koncie.
Remont toyoty przeciągał się, dobrze że już w czerwcu zacząłem gromadzić części, a i tak co chwilkę wyskakiwały problemy . Niby nic poważnego a każda z tych awaryjek mogła nieźle zakłócić podróżowanie wypadając gdzieś na odludziu. Pod koniec lipca samochód był gotowy do drogi , my z Pawłem też . Dziesiątego sierpnia dokładnie o godzinie 15,15 rozpoczęła się nasza przygoda . Ruszyliśmy w świat , pierwszy raz do kraju muzułmańskiego o innych wartościach innej wierze. Wtedy jeszcze nie wiedziałem jak mentalnie są do mnie do nas podobni , tego dowiadywałem się z każdym spotkaniem z każdym przebytym kilometrem Azji .
W leśniczówce pozostała Ula. Konie wywiozłem do zaprzyjaźnionych stajni , były tam bezpieczne zadbane , moja dziewczyna nie miała kłopotu w oporządzaniu tych wielkich stworzeń a ja miałem: raz spokojne sumienie, dwa mogłem bez większych zmartwień ruszyć w moją przygodę. Jednak ta chwila wyjazdu gdy koła auta przekraczają próg leśniczówkowego obejścia … podświadomie mam zawsze jakieś obawy , nie lubię rozstawać się z Urszulą…; lubię swój pokój, swoje podwórko, siodła, psy rybki w akwarium i sam fakt opuszczenia tego wszystkiego … napawa mnie obawą . Na szczęście po 20km wszystko mija, zaczynam żyć przygodą cieszę się autem trasą krainami do przejechania, ludźmi , których poznam . Mój syn Paweł mówi że wyprawa przypomina mu troszkę studiowanie bo ,,nigdy nie wiesz co będziesz jadł , gdzie spał i gdzie się obudzisz,, troszkę w tym prawdy jest.
Załączniki
spakowani
spakowani
coś tam jeszcze do GPS wpisuję ...acha baterie zakładam
coś tam jeszcze do GPS wpisuję ...acha baterie zakładam
wyjazd
wyjazd

Dziku1
Posty: 76
Rejestracja: 28 maja 2010, 11:36
Auto: J95
Kontakt:

Re: Asia Minor-Anatolia 2012

Post autor: Dziku1 »

Takie wyprawy jak Twoja są (moim subiektywnym oczywiście zdaniem) kwintesencją podróżowania. Podróż z najblizszymi uważam za najlepiej spożytkowany czas w gronie rodzinnym. Wspólne pokonywanie codziennych, wyprawowych problemów, przebywanie z sobą 24 godziny na dobę, jest niesamowitą odskocznią od naszej szarej rzeczywistości. Żyjemy niestety w czasach, w których ciągła gonitwa, permanentny brak czasu powodują, że człowiek zapomina o tym co najważniejsze. A czas ucieka... Dzieci rosną i pewnym momencie jest już za późno na nadrobienie zaległości.
Przepraszam za kasztanienie ale nie mogłem się powstrzymać...
Z niecierpliwością czekam na dalszą część relacji

Remiołek
Posty: 2200
Rejestracja: 16 paź 2009, 00:25
Auto: VW T4 Syncro- Osio?ek, ale jak w domu si? czuj?
Kontakt:

Re: Asia Minor-Anatolia 2012

Post autor: Remiołek »

Fantastycznie się czyta Twoją relację w odcinkach. Uważam, że dzięki temu, że nie jest "na raz" pozostaje mi więcej czasu na zastanowienie się nad wyprawą. A jej kontekst osobisty powoduje, że jest ona dużo pełniejsza niż sam link do albumu i suche fakty, tyle i tyle kilometrów, to i to po drodze, było fajnie. Z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg.

Pozdrawiam i dziękuję za to, że dzięki takim relacjom po troszku się czuję jakbym tam był. Ukłony ślę.

Awatar użytkownika
wista-wio
Klubowicz
Posty: 697
Rejestracja: 05 lut 2009, 21:59
Auto: BJ42 3,4D / BJ42 3B / BJ45
Kontakt:

Re: Asia Minor-Anatolia 2012

Post autor: wista-wio »

dziękuję Dziku i Remik ... myślałem że przynudzam :mrgreen: ... acha moja skladnia i interpunkcja dośc kuleje ale co kolejny dzień był taki :D

Jeszcze długo przed wyjazdem układałem trasę dojazdu do Turcji , słuchałem co mówią wytrawni wyprawowicze , która droga lepsza, która szybsza , gdzie więcej dziur a gdzie są mijanki i objazdy . Zaskoczeniem było dla mnie to że nie ma za dużo mostów na Dunaju a w zamian są promy. jeszcze szerzej otwierałem oczy ile taki przejazd kosztuje… ale ja już jestem na Dunaju a tak naprawdę kołami siedzę a raczej jadę po Polsce . Granicę ze Słowacją w Łysej Polanie minąłem prawie nie zauważoną . A jednak myśli zaraz uciekły do roku 1998 kiedy to właśnie na tym przejściu gorączkowo szukałem naklejki z PL by móc podziwiać Tatry od strony południa, i jak celnicy słowaccy kopali mi auto nie wiedzieć czemu i czego szukając. Chłopcy dobijali 10 roku życia lanosik błyszczał nowością, to był nasz pierwszy wyjazd za granicę świeżo kupionym autkiem-pierwsza nasza zagraniczna przygoda. Wyjazdy po Polsce mieliśmy wyćwiczone i opanowane już wtedy stanowiliśmy dość zgrany zespół. Mało które polowanie udało mi się odbyć bez moich chłopców, jakimś albo którymś tam instynktem czy zmysłem wyczuwali mój wyjazd i zanim coś powiedziałem byli gotowi do drogi . Ula moja żona nigdy nie broniła nam tych wojaży i wspólnych wypadów , potem jak przyszły konie i szaleństwa na nich , prosiła tylko o jedno aby zaoszczędzić jej szczegółów bo bardzo ją brzuch boli czy tam macica coś uciska , jednym słowem mieliśmy zawsze troszkę zabawy przekrzykując się nawzajem w opowiadaniu naszych dość ekstremalnych przygód.
Słowacja minęła prawie nie zauważona , o tym że jesteśmy już na Węgrzech świadczyły znaki i troszkę lepsza jakość dróg . Przez Pusztę przejechaliśmy spotykając po drodze dwa tiry i może z dziesięć aut, zupełna pustka tylko gwiazdy rozświetlały bardzo granatowe niebo, widziałem je dość często bo wypita kawa dawała o sobie coraz częściej znać . Postanowiliśmy, że jak tylko miniemy rumuńską granicę to stajemy na nocleg . Pamiętałem jeszcze w Polsce o vinetkach drogowych , które należy wykupić chcąc bezpiecznie jeździć po dziurawych rumuńskich pseudo asfaltach , a swoją drogą jak szybko można pozbyć się kompleksów polskich złych jezdni gdy nagle okazuje się , że nie jest tak źle z tymi naszymi samochodowymi szlakami . Dochodziła trzecia nad ranem gdy ujrzałem czerwony błysk pałki czy jak ją zwał , zatrzymali nas rumuńscy policjanci i po krótkich negocjacjach skończyło się zapłatą łapówki w wysokości 20 euro za brak vinetki . Rankiem tankując paliwo na stacji petrol, zresztą jedynego dystrybutora tych dość oryginalnych podatków drogowych dowiedziałem się od majora policji rumuńskiej że ci co mnie zatrzymali poprzedniej nocy nie mieli prawa kontrolować tych dokumentów , ot moja niewiedza i moje 80 zł trudno bywa czasem i tak.
Po lewej stronie widzieliśmy rozświetloną Oradeę ja byłem już na tyle zmęczony że było mi zupełnie obojętne gdzie rozłożymy namiot będący na dachu naszego autka. Przydrożny parking z jasno żółtymi betonowymi stoło - ławami wydawał się do tego idealny . Paweł jeszcze nieporadnie gramolił się na dach , ja porządkowałem zaśmieconą kabinę naszej toyotki. Jeść nam się nie chciało tylko wyciągnąć nogi i plecy i spać. Paweł usnął z chwilą położenia głowy na poduszce , ja odwrotnie im usilniej zamykałem oczy tym sen szybciej uciekał. Wskazówki zegarka jakby przyklejone nie chciały się przesuwać a sen nie przychodził , dopiero na brzasku dnia zasnąłem . Obudził mnie trzask przyczepy , to ogromny tir wjeżdżał na parking, pewno kierowca też chciał odpocząć, zerknąłem na zegarek …dochodziła ósma , Paweł wstajemy …powtórzyłem to jeszcze z pięć razy zanim mój syneczek zszedł z dachu autka , kawa i herbatka była już zaparzona . Pierwsza noc za nami – trudna noc pomyślałem, ale Paweł tryskał humorem.
Załączniki
chociaż sam parking do romantycznych miejsc nie należał :)
chociaż sam parking do romantycznych miejsc nie należał :)
widok wokół był piękny
widok wokół był piękny

Awatar użytkownika
wista-wio
Klubowicz
Posty: 697
Rejestracja: 05 lut 2009, 21:59
Auto: BJ42 3,4D / BJ42 3B / BJ45
Kontakt:

Re: Asia Minor-Anatolia 2012

Post autor: wista-wio »

mam jeszcze urlop do 17 września ... dzisiaj wsiądę na konia (wczoraj syn mi podkuł Denira) ale wieczory mam długie , bo i ranki bardzo późne :mrgreen: ...to fragment kolejnego etapu naszej podróży :

Po nocy przeleżanej, bo snu było zaledwie trzy godziny, jakoś trudno było mi się pozbierać jeszcze ta bezsensowna łapówka dana policjantom niby nic ale gdzieś zaszła mi w głowę i wprowadzała taki dziwny niczym nie uzasadniony niepokój , dopiero późne śniadanie, zresztą można nazwać je obiadem poprawiło mi nastrój. Gdzieś w połowie Rumuni nad jeziorem rozbiliśmy mini obóz i zjedliśmy ciepły posiłek. Do jeziorka dostęp był nieco utrudniony przez sterty śmieci, jakby ktoś specjalnie chciał tym świństwem zasypać lub co najmniej uniemożliwić dostęp do wody … zresztą sterty butelek puszek i czego tam jeszcze ludzie nie wyrzucą, nie raz będą nas bulwersować i wprowadzać w niezłe zakłopotanie . Kilkadziesiąt kilometrów przed granicą z Bułgarią wjechaliśmy w remontowany odcinek drogi . Koszmar mijanek trwał w nieskończoność dopiero tuż przed samym przejściem promowym asfalt wygładził się i poszerzył wprowadzając nas do takiego pseudo rzecznego portu. Za wjazd na prom od razu rumuńscy pogranicznicy zażądali 13 euro . myślałem że to koniec wydatków i dalej będzie już tylko łatwiej łudziłem się że to unia i ze Europa i takie tam głupotki , które zaraz arogancja Bułgarów je wywiała z mojej głowy. Jak tylko koła samochodu dotknęły bułgarskiej ziemi zapłaciłem 23 euro i za chwilkę jeszcze 6 euro po 3 od osoby za co nie wiem ? To jeszcze nie koniec granicznych wydatków. Śliczna Bułgarka dość dobrze mówiąca po angielsku wyjaśniła mi że muszę jeszcze zapłacić pięć euro podatku drogowego a w zamian wręczyła mi śliczną pomarańczowo zieloną nalepkę na szybę . I już za chwilkę byłem w państwie trzech lwów . Dobrze że paliwo na stacji benzynowej było ciut tańsze i obsługa dystrybutorów miła , zatankowałem do pełna i w drogę . Ciemno zrobiło się w jednej chwili ciężkie gradowo burzowe chmury przysłoniły całkowicie zachodzące słońce. A co mi tam pomyślałem, niech Paweł poprowadzi autko a ja z boku troszkę odpocznę. Z boku i owszem siedziałem ale o odpoczynku nie było mowy Paweł od miesiąca był szczęśliwym posiadaczem prawa jazdy. Dokument został mi okazany w moje imieniny, że niby taki prezent mi syn sprawił . Ucieszyłem się bardzo bo po sześciu latach oblewania egzaminów zniechęcenia i licznych próbach zdobycia upragnionego dokumentu wreszcie go miał , fajny prezent. Ale wracając do jazdy nie dość że noc zapadła z dwie godziny wcześniej to jeszcze lunął potworny deszcz i ta okropna ulewa nie ustępowała przez dwieście kilometrów czyli prawie pół Bułgarii . W jednym z miasteczek doszło do istnego oberwania chmury i w tych koszmarnych warunkach mój biedny adept sztuki prowadzenia trudnej terenówki wpadł w poślizg dosłownie o włos nie rozbijając zaparkowanego na poboczu autka . Paweł miał dość prowadzenia a ja… no cóż troszkę się zirytowałem ale tylko troszeczkę . Nadszedł czas na odpoczynek . Wjechaliśmy na szczyt góry , wysokościomierz wskazywał 1600m.npm gdy skręciłem w prawo i wąską dróżką dojechałem do uroczej polanki na grani wysokiego urwiska. Tym razem nie było kłopotu ze snem , usnąłem natychmiast nawet nie myślałem o deszczu ani o rozłożeniu dodatkowej plandeki na nasz namiot , na szczęście jak to w górach bywa ranek przywitał nas słońcem i zanim skończyliśmy śniadanie namiot był prawie suchy.
To było ostatnie pasmo górskie przed granicą turecką , natomiast dojazd do Turcji, zabrał nam jeszcze sporo czasu, kilometrów i raczej śmiechu niż nerwów bo od granicy byliśmy zaledwie 50 km gdy nagle za krzaków wyszedł dość leciwy i smagły Bułgar tłumacząc mi łamanym językiem rosyjskim że most jest w remoncie i musimy zawrócić bo nawet nasza terenówka nie da sobie rady . No to zawróciliśmy, objazd wyniósł około sto kilometrów . W zamian poznaliśmy kilku poczciwych mieszkańców dość oryginalnych i na swój sposób egzotycznych wsi w dużej mierze opuszczonych gospodarstw . Wioski wyglądały tak jakby ktoś je specjalnie wyludnił pozostawiając domy do eksperymentu nuklearnego takiego jaki widziałem w filmach pokazowych, co może zrobić wybuch bomby atomowej . Natomiast paliwo na stacji dziwnym zrządzeniem zatankowaliśmy bardzo tanio, jak to mówią w przyrodzie zawsze coś za coś . Po wyjeździe z pól Bułgarii na główną drogę szlak do granicy wyznaczały setki tirów pędzących z zawrotną jak dla mnie prędkością, wyprzedzając toyotę co rusz szarpały mnie pędem powietrza powodowanym wielkimi naczepami.
Odprawa po stronie Bułgarskiej trwała kilka sekund i już byliśmy w Tureckiej strefie granicznej . Teraz osmańska odprawa, miałem pewne obawy , które bardzo szybko rozwiali sami tureccy pogranicznicy. Kupno wizy, przegląd auta i wymiana pieniędzy zajęły nam nie więcej jak piętnaście minut , i to wszystko z uśmiechem bardzo grzecznie i to po angielsku. Jednym no może w trzech słowach ;sprawnie to poszło;
Droga na którą wjechaliśmy tuż za granicą okazała się trzy pasmową autostradą , widok za oknem nagle się zmienił. To był nasz pierwszy kontakt, co prawda na razie tylko wzrokowy z krajobrazem tureckiej ziemi wsi i miasteczek. To co uderza , od razu wyróżnia krajobraz to dziesiątki meczetów , sterczących wysokich minaretów oraz bardzo niska zabudowa wsi . Wyglądało to tak jakby wieś chciała schronić się w wąskim cieniu smukłych świątyń, dziwny i fascynujący widok dla europejczyka wychowanego w katolickiej kulturze .
Z daleka zamajaczyły wysoko świecące zielone światła i sznur samochodów powoli począł zwalniać …dojeżdżaliśmy do bramek autostradowych . Bardzo miły pan w budce wyjaśnił nam że zakup karty autostradowej to dla nas najlepsze rozwiązanie , tuż po tym jak poznał pobieżnie trasę naszej podróży . Za kartę zapłaciliśmy około 60 zł i jak się po kilkunastu dniach okazało była to najtańsza opłata za najlepsze drogi naszej długiej podróży przez wiele państw europy. Pozdrowił nas jeszcze bardzo serdecznie i nie omieszkał zarekomendować urody Turczynek powiedział ,, im dalej w Turcję tym piękniejsze,, Paweł już po trzech dniach włóczęgi zadeklarował że ten typ urody mu nie odpowiada.
Rzeczywiście uroda Turczynek jest dość specyficzna . Ciemnowłose z jasną cerą na zachodzie i smagłą na wschodzie tego dużego kraju , Czekoladowe oczy w prześlicznej oprawie zamkniętej zawsze regularnymi pięknymi brwiami , twarz pociągła szczupła na której wyraźną dominację zapewnił sobie nos , i to właśnie w ich urodzie tak Pawła zniechęcało. Ja jestem facetem… no powiedzmy zacząłem drugą połowę średniego wieku i podobno mi wszystko się podoba co młode . Ile w tym prawdy jest nie wiem , wiem tylko że uroda tych egzotycznych dziewcząt dość często przykuwała moją uwagę. To co je odróżnia od Europejek to to, że w zdecydowanej większości są szczupłe i bardzo zgrabne, ale i także to że 30 letnia Turczynka to starsza pani i to nie tylko z urody ale i z sposobu ubierania się … chyba z wiekiem wzrasta religijność tych nobliwych kobiet i zaczynają zasłaniać buzię pozostawiając tylko lecz nadal piękne oczy . Zrozumiałem znaczenie czadarów.
Załączniki
...z cytrusowych ogrodów wybrzeża Morza Śródziemnego
...z cytrusowych ogrodów wybrzeża Morza Śródziemnego
dziewczyna z zatoki miata Iskenderun
dziewczyna z zatoki miata Iskenderun
pielgrzymka w Istambule
pielgrzymka w Istambule

Awatar użytkownika
wista-wio
Klubowicz
Posty: 697
Rejestracja: 05 lut 2009, 21:59
Auto: BJ42 3,4D / BJ42 3B / BJ45
Kontakt:

Re: Asia Minor-Anatolia 2012

Post autor: wista-wio »

...jeszcze jedna dziewczyna :D imieniem Salem urocza nasza gospodyni o pieknych oczach i cudownym uśmiechu :wink:
Załączniki
..niezwykle gościnni są Turcy ... a jeszcze jak mają taki cudowny uśmiech :)
..niezwykle gościnni są Turcy ... a jeszcze jak mają taki cudowny uśmiech :)

Awatar użytkownika
wista-wio
Klubowicz
Posty: 697
Rejestracja: 05 lut 2009, 21:59
Auto: BJ42 3,4D / BJ42 3B / BJ45
Kontakt:

Re: Asia Minor-Anatolia 2012

Post autor: wista-wio »

Zielona tablica informowała; 99 kilometrów do Istambułu, a zabudowa po obu stronach autostrady zdradzała przedmieścia tej ogromnej aglomeracji . Na 25 km przed centrum miasta Paweł postanowił skierować mnie w zjazd autostrady i skręcić w prawo nad brzeg Morza Marmara . Wcale nie mieliśmy dzisiaj ochoty na zwiedzanie miasta a już na pewno byłem daleki od kluczenia uliczkami z tysiącem pojazdów . Marzyła mi się cicha plaża… nasze auto na piasku i spokojna noc gdzieś z dala od tego tłumu w , którym wlokłem się od pół godziny. Los jednak szykował nam zupełnie inny scenariusz dzisiejszego dnia wieczoru i nocy. Czasami myślę że nikt nie jest w stanie przewidzieć przygód przed wyjazdem a plany są wspaniałe siedząc przy ciepłym kominku z kubkiem gorącej herbaty. Rzeczywistość potrafi zaskakiwać , nas zaskoczyło to że niewiadomo kiedy znaleźliśmy się w centrum tej potężnej metropolii , zapadał zmrok , szanse na wyjazd z miasta nikły z każdą minutą do tego wszystkiego rozszalała się potworna burza z wszystkimi swoimi atrybutami , no może poza gradem . Błyskawice sięgały dachów domów, lało z nieba wiadrami , ulice zamieniły się natychmiast w rwące potoki . Wycieraczki …zapomnijmy o wycieraczkach nic nie pomagały, pozostało nam zjechać na pobocze i przeczekać tylko jeszcze nie wiedziałem czy ulewę czy całą noc . Zapadła decyzja dzisiaj śpimy na poboczu czteropasmowej ulicy opodal przejścia dla pieszych pod ruinami wielkiego zamczyska, z nieba lało, zbliżała się 22 ja byłem głodny zmęczony i …zaczynałem mieć dość Stambułu i całego Bizancjum z jego dwutysięczną historią …byłem zły .
Załączniki
przedmiaście Istambułu i wybrzeże Morza Marmara
przedmiaście Istambułu i wybrzeże Morza Marmara
to już brama Stambułu
to już brama Stambułu

Awatar użytkownika
wista-wio
Klubowicz
Posty: 697
Rejestracja: 05 lut 2009, 21:59
Auto: BJ42 3,4D / BJ42 3B / BJ45
Kontakt:

Re: Asia Minor-Anatolia 2012

Post autor: wista-wio »

Deszcz powoli ustawał Pawłowi udało się ,,złapać,, Internet z pobliskiego hotelu o egzotycznej nazwie Barcelo Erisin Topkapi i to była pierwsza dobra wiadomość tego wieczoru , druga że przestało padać a trzecia to taka że zmieniliśmy decyzję co do naszego noclegu . Po wysłaniu pierwszych internetowych informacji na fejsie ruszyliśmy szukać …sami dobrze nie wiedząc czego…a raczej wiedzieliśmy tylko jak rozbić namiot w mieście i gdzie? Po nieudanych negocjacjach z istambulskimi taksówkarzami i mglistych tłumaczeniach łamaną angielszczyzną chłopaka od rozwożenia pizzy , stanąłem na wielkiej rozświetlonej stacji benzynowej … Paweł poszedł szukać języka , a raczej próbować czegokolwiek dowiedzieć się po angielsku. O dziwo przypadkiem na stacji znalazł się nauczyciel języka angielskiego do tego grzeczny, inteligentny, cierpliwy, i znający świetnie miasto oraz rozumiejący potrzeby takich pielgrzymów jak my … czyli bez specjalnie dużych pieniędzy ale potwornie zmęczonych . W pięć minut Paweł wiedział już wszystko a w przeciągu następnych pięciu minut sunęliśmy wzdłuż murów starego Konstantynopola do celu naszej podróży czyli w samo serce na Złoty Róg pod Błękitny Meczet . Z daleka był widoczny i łatwy do rozpoznania z powodu swych sześciu jasno podświetlonych minaretów. Zatrzymałem auto na małym placyku pod murem okalającym meczet , natychmiast podszedł do nas młody człowiek i zapytał o dziwo po rosyjsku czy chcemy w tym miejscu zaparkować. Po krótkich negocjacjach i wytłumaczeniu Turkowi że nie jesteśmy Rosjanami (cena za parking od razu spadła o połowę) tylko Polakami , rozłożyliśmy namiot i bardzo zmęczeni ruszyliśmy w nocny Konstantynopol . Był piękny i wart każdej minuty zarwanego snu. Wszystkie meczety podświetlone tysiącami lamp żarówek, neonów i reflektorów , mieniły się błyszczały jak obsypane złotem i drogocennymi kamieniami. Gwar i ruch na placach i ulicach wydawał się nie mieć końca tysiące ludzi turystów pielgrzymów , jedni siedzieli na ziemi i modlili się inni zajadali gorącą kukurydzę jeszcze inni targowali cenę kupowanych przedmiotów , bazary tętniły życiem, handlując towarem na całego tak jak byłby to środek dnia a nie pierwsza w nocy. Ludzie przeróżnych ras i religii opanowali ten skrawek bizantyjskiej ziemi . Tygiel narodowości i wyznań pokrył szczelnie wszystkie miejsca i zakamarki Złotego Rogu. Gwar, tłumu mieszał się z pieśnią Mułły który nawoływał z wszystkich minaretów do modłów. Wspaniały nie zapomniany widok jakże odmiennego i orientalnego świata. To nie był łyk to potop orientu który nas zalał swoim przepychem i bogactwem. Cały także bizantyjski Konstantynopol pochłoną nas swym urokiem, zachwycił urodą, światłem, tysiącem zapachów ziół, przypraw, kwiatów, błyskiem falującego morza i cudem minionych dziejów wspaniałej historii tego miejsca w którym się znaleźliśmy. Prawdziwy klejnot tego miasta pokazał nam swój czar i swoje piękno.
I jak po takim spacerze zasnąć , gdy obrazy przeskakują przed oczami . Nie umiem poukładać myśli złożyć w całość to co dzisiaj widziałem majaczą się kolory cichnie powoli gwar ulicy zasypiam z synem a raczej ruszam w senny marsz to tym zaczarowanym mieście.
Jak ryk syreny okrętowej potworzy szloch plączących tysiąca matek po stracie syna, wyrywa mnie ze snu . Jest czwarta dziesięć i Mułła zaczyna swoje modły , a my śpimy a raczej spaliśmy pięć metrów od minaretów . Rozpoczął nawoływać Błękitny a wtórować poczęło tysiące innych rozsypanych po całym mieście … przez pół godziny rozlegał się śpiew islamu , dziwny i niesamowity chór na setki głosów obwieszczał całemu światu nastanie nowego dnia. Ja w sekundę po ostatnim oddechu Mułły zasnąłem napowrót kamiennym snem .
:wink:
Załączniki
spaliśmy pod samiutkim meczetem ... o czwartej dziesięć obudził nas Mułła ;))
spaliśmy pod samiutkim meczetem ... o czwartej dziesięć obudził nas Mułła ;))
DSC01425.JPG (59,54 KiB) Przejrzano 2932 razy
centrum Złotego Rogu
centrum Złotego Rogu
podobno oryginalny ;)
podobno oryginalny ;)

consigliero
Klubowicz
Posty: 1889
Rejestracja: 17 sie 2008, 22:14
Auto: 4Runner
Kontakt:

Re: Asia Minor-Anatolia 2012

Post autor: consigliero »

Pisz bo nie ma co czytać

Awatar użytkownika
wista-wio
Klubowicz
Posty: 697
Rejestracja: 05 lut 2009, 21:59
Auto: BJ42 3,4D / BJ42 3B / BJ45
Kontakt:

Re: Asia Minor-Anatolia 2012

Post autor: wista-wio »

Tym razem Paweł pierwszy się obudził , tak mi powiedział i pewno mówił prawdę, ale za nic w świecie nie chciał się wygramolić z namiotu zawinięty w śpiwór i kocyk, dopiero przygotowane śniadanko skłoniło go do zejścia . Była godzina siódma trzydzieści pogoda piękna a zielone papugi , które żywiołowo się nami interesowały skrzeczały przelatując nad naszym dziwnym obozem w środku miasta . Zachowywały się tak jak krakowskie gołębie, no może mniej brudziły, ale z pewnością były dużo głośniejsze.
Po śniadaniu ruszyliśmy na spacer, ale to dziwne uczucie, jeszcze kilka godzin temu miasto tętniło nocnym życiem - teraz spało i to bardzo głębokim snem. Puste ulice zasłonięte witryny sklepów, tu i ówdzie otwierała się mała herbaciarnia, ktoś zamiatał ulicę i tylko para japońskich turystów cykała wszystkiemu i wszystkim zdjęcia… nam też. Zwiedziliśmy meczety, kościoły, łaźnię, strzeliste iglice, wielki bazar, wąskimi uliczkami wzdłuż murów obeszliśmy półwysep i wybrzeże Morza Marmara, łypiąc wzrokiem w stronę cieśniny Bosfor i celu naszej wyprawy kontynentu Azjatyckiego. Pięknie wyglądały fontanny osłonięte z jednej strony palmami z drugiej szpalerem przecudnie kwitnących drzewek o niezidentyfikowanej nazwie. Wszechobecne oleandry jakby prześcigały się w ilości kwiatów, i te zapachy. Herbata w zacisznej pijalni na stercie dywanów smakowała wspaniale. Dziwny zapach drewna , cynamonu , imbiru i wielu wielu innych roślin i przypraw sprawiał i dopełniał tajemniczości tego miejsca.
Nie miałem ochoty ruszać w dalszą podróż, wiedziałem że to co zobaczyliśmy to zaledwie garstka tego co chciał nam pokazać Konstantynopol. To miasto potrzebuje tygodni by odkryć jego niewielką część tajemnicy kilku tysięcy lat istnienia . Dwa dni to zdecydowanie za mało.
Tuż przed południem ruszyliśmy w dalszą podróż, raczej instynktownie niż wiedząc jak dojechać do wielkich mostów łączących dwa kontynenty . W oddali widziałem wielką żelazną kładkę przerzuconą na drugi brzeg cieśniny … Gdybym miał powtórzyć trasę mojego przejazdu przez to gigantyczne miasto pewno bym nie dał rady tego zrobić, fakt jest taki, że jakimś cudem ja nie wiem jakim? bez błądzenia w godzinę byliśmy na tym potężnym moście żegnając kontynent europejski .Pomyślałem sobie że los oddał mi te kilometry które wczoraj wyjeździłem klucząc jak w labiryncie zaczarowanego ogrodu.
Załączniki
Meczet Błękitny
Meczet Błękitny
Haga Sofia
Haga Sofia
droga do Azji ...jeszcze tylko cieśnina Bosfor
droga do Azji ...jeszcze tylko cieśnina Bosfor

ODPOWIEDZ