mmmm... żal dupę ściska jak człowiek pomyśli sobie o nadchodzącej zimie, górze ciuchów którą będzie trzeba wkładać, ogrzewaniu chałupy, odśnieżaniu, zimowym śnie drogowców...
Mam plan aby zapakować motocykl na przyczepkę i pojechać do Toskanii , powód jest , Beatka bardzo chce.
Oczywiście aby wzmocnić chęć jest plan aby spotkać się ze znajomymi http://www.gsriders.org/public/viewtopi ... =7&t=11925" onclick="window.open(this.href);return false;
Liczę tylko że pogoda będzie co najmniej jak wtedy
http://tlc.org.pl/forum/viewtopic.php?f=22&t=5535" onclick="window.open(this.href);return false;
https://picasaweb.google.com/1091683561 ... 1/Toscania" onclick="window.open(this.href);return false;
Jak na razie 1 auto , jedna przyczepka , 1 motocykl , dwie osoby
PozdrawiaM
A może Toskania na tydzień?
Moderator: luk4s7
-
- Klubowicz
- Posty: 1889
- Rejestracja: 17 sie 2008, 22:14
- Auto: 4Runner
- Kontakt:
Re: A może Toskania na tydzień?
Nam też ściska, więc za 2 tyg. wybieramy się mniej więcej w tym kierunku. Między 15 i 29 października na Sardynii będą 2 klubowe auta...
- klepa
- Klubowicz
- Posty: 283
- Rejestracja: 12 lut 2011, 19:45
- Auto: Sprinter4x4 (16r.), V8 (08r.), Patrol Y61 GU4 (08r.)
- Kontakt:
Re: A może Toskania na tydzień?
A jaki plan noclegowy? Stacjonarnie na miejscu czy trochę objazdowo.Cooder pisze:Nam też ściska, więc za 2 tyg. wybieramy się mniej więcej w tym kierunku. Między 15 i 29 października na Sardynii będą 2 klubowe auta...
Re: A może Toskania na tydzień?
Jak najbardziej objazdowo! Każdy nocleg w innym miejscu, do tego parę dni łażenia po górach i łowienia ryb.klepa pisze: A jaki plan noclegowy? Stacjonarnie na miejscu czy trochę objazdowo.
-
- Klubowicz
- Posty: 1889
- Rejestracja: 17 sie 2008, 22:14
- Auto: 4Runner
- Kontakt:
Re: A może Toskania na tydzień?
Widziałem Korsykę , a tam raczej się nie wybieram , natomiast Sardynia hmm , może to jest pomysł na parę dni, oprócz Toskanii.
PozdrawiaM
PozdrawiaM
Re: A może Toskania na tydzień?
Tak czytam i czytam i to mnie zal dupe sciska ze kuzwa nie mam czasu na takie wypady w tym roku wyrwałem sie tylko na tydzien na Kos i to samolotem , ale tak z wami hmmmmmmmmmm pomaze se
-
- Klubowicz
- Posty: 1889
- Rejestracja: 17 sie 2008, 22:14
- Auto: 4Runner
- Kontakt:
Re: A może Toskania na tydzień?
Ponieważ wróciliśmy z Sardynii to podzielimy się kilkoma zdjęciami. Pierwsza informacja to taka że nie trzeba wykupywać biletów wcześniej jadąc w tym terminie, druga bardziej istotna to fakt że w pierwszej połowie października pewnie więcej kampingów byłoby czynnych. Ze względów dietetycznych ograniczyliśmy posiłki lokalne do jednego dziennie tego południowego. Wędliny, pomidory, ser do kupienia na miejscu w cenach zbliżonych do polskich, chleb droższy niż u nas. Po męczącym dojeździe bo wykonanym od Słowenii bez autostrad , pakujemy się na prom popchnięci dodatkowo przez miejscowego . W kabinie chłodno a dodatkowo budzą nas o 6.30 i następne półtorej godziny siedzimy kawiarni. Próbujemy dokonać wypłaty z bankomatu w Olbii co nam się w końcu udaje i ruszamy na spotkanie z klubowiczami. Umawiamy się na spotkanie po południu jak zejdą z jakiejś góry. Pierwsze kilometry zagryzam wargi widząc asfalt, zakręty i pogodę , że nie mamy motocykla. Podjazd na pierwsze miejsce widokowe i objechanie góry szutrówką trochę mnie wyciszają. Po południu jest już dosyć chłodno i decydujemy wspólnie na nocleg nad morzem.
Rano do morza trzeba trochę podejść, ale było warto
Ze względu na fale decydujemy się na pierwszą kąpiel w morzu , z tej strony zwanym tyreńskim. Wejście do wody nie przedstawia żadnych negatywnych wrażeń a zabawa w falach przednia , Beata gubi pierścionek który chwilę później widzi w piachu i udaje się go podebrać. Ta kąpiel ze względu na fale była najlepsza.
Jedziemy oglądać jakąś atrakcję zachwalaną w przewodniku
i odjeżdżamy do wybrzeża pokonują setki zakrętów
Próbujemy zjechać nad brzeg sztucznego jeziora ale natura nie daje nam szans . Wycofujemy się w kierunku drogi którą zobaczyliśmy w oddali i po jej znalezieniu zjeżdżamy nad wodę , gdzie jest hotel z mini zoo oraz kilkoma psami ale zamknięty po sezonie. Dostajemy zielone światło na skorzystanie z terenu oraz mamy nawet udostępnione zaplecze sanitarne
O poranku ruszamy samotnie w kierunku morza spotykając najpierw włocha, z którym to próbujemy dojechać nad piękną zatoczkę , my w celu noclegu. Błądząc spotykamy grupę francuzów , z którymi wspólnie zdobywamy Capo Ferro
Niestety drogi do zatoczki pilnuje zielony szlaban
Po noclegu na kampingu i porannej kąpieli w morzu ruszamy w kierunku możliwego spotkania z grupą , po drodze objeżdżamy jeden przylądek w kółko
Przecinamy w poprzek jedno pasmo górskie jadąc po szutrówce
aby zwiedzić ten przylądek
pokonując ostatni odcinek na piechotę
Nocujemy na kampingu w pobliżu strefy militarnej racząc się zakupionym winem bezpośrednio z winnicy po 2 E za litr . O poranku kąpiel w morzu i decydujemy się na jazdę w następne miejsce nad morzem przez góry. Wyjeżdżamy wcześniej ustalając że koordynaty spotkania podamy sms . Jedziemy wybierając szutrówkę i tutaj wychodzi jak marną skalę ma moja mapa . Trochę błądząc udaje nam się przebić przez górki zyskując nowe szramy na lakierze i udajemy się w kierunku Costa Verde aby zobaczyć diuny. Jadąc asfaltówką przez przełęcz dostrzegam boczną dróżkę która ma nas doprowadzić nad morze , na tej drodze jest wąsko i tam też spotykamy małżeństwo niemców których widzieliśmy podczas wjazdu na prom. Podróżują HDJ 80 , omawiamy swoje wrażenia podając interesujące punkty na nocleg, z niejaką satysfakcją słyszę że w jego HDJ cały czas trzeba grzebać a w tej chwili coś mu cieknie z półosi.Dojeżdżamy do byłej osady górniczej
jadąc następnie wąwozem w którym widać ślady działalności człowieka
Dojeżdżamy na Costa Verde już późno , 2 km przed plażą widzieliśmy kamping , ale po rozmowie z towarzystwem z 2 samochodów decydujemy się na nocleg nad morzem.
O poranku ruszamy dalej w kierunku Oristano oglądając wydmy
Spotykając po drodze pięknego samca który przebiegł nam drogę
inne gadzina też nam pozuje
Jak zobaczyliśmy tą plażę to bardzo nas kusiło aby się wykąpać, idąc na plażę mijamy bar który się otwierał i pan zapraszał nas na rogalika i kawę tylko się musi upiec. Zapytał czy idziemy się kąpać , ja na to że chętnie tylko musielibyśmy się spłukać. Tym sposobem dostajemy wodę z węża i mamy możliwość umycia się po noclegu na dziko.
Domki widoczne w oddali to druga strona plaży w linii prostej 2 km aby tam dojechać trzeba pokonać 30 km asfaltem.
W Oristano widzieliśmy kościół
Jedziemy następnie bardziej na północ jadąc wzdłuż krawędzi klifu szukamy miejsca na nocleg
Nocujemy wśród kompleksu 3 kampingów z których czynny jest jeden, wieczorem dowiadujemy się że klubowicze nocują na kampingu w Costa Verde, ustalamy próbę spotkania w rejonie miejscowości Bosa . Ponieważ w liniiu prostej mamy niedaleko to planuję wycieczkę po interesujących punktach w tym rejonie. I tak w Seneghe kupujemy oliwę, w jakiejś małej miejscowości oglądamy dom aragoński oraz łaźnie rzymskie korzystając z gorącej wody cieknącej go rzeki.
Oglądamy miejscowość położoną w kraterze wygasłego wulkanu
Dokonując emocjonującego przejazdu dróżką równoległa do głównej miejscami przejeżdżając na żyletki
W pobliskiej miejscowości słynącej z siedmiu moczopędnych źródeł spotykamy sympatycznego pieska który z ochotą pozuje do zdjęcia
W miejscowości Bosa nie znajdujemy kampingu a z sms dowiadujemy się że grupa jedzie do Alghero na kamping.
Jadąc drogą wzdłuż wybrzeża spotykamy słynne czarne kabany
Spotykamy się z grupą na kampingu rozpoczynając nowe wino od innego producenta tym razem droższe o 50 centów na litrze. O poranku jedziemy w kierunku groty neptuna do której schodzimy pokonują ponad 360 stopni
Jedziemy dalej na północ oglądając plażę niemalże karaibską
Na nocleg parkujemy nad morzem na parkingu i po analizie decydujemy się że następny dzień czyli czwartek będzie naszym ostatnim dniem na wyspie .
Rano w jednym z miasteczek trafiamy na targ z którego oliwki , polędwicę, ser, kiełbasę skończyliśmy dzisiaj, wino skończyło się wczoraj
Niespiesznie jedziemy w kierunku Olbii , tym razem jemy bardzo dobrą kolację i następnie okrętujemy się na prom . Rano nauczeni doświadczeniem dosypiamy ponad godzinę i kończymy naszą wycieczkę rozpoczynając odwrót do domu. Następnym razem warto wybrać się trochę wcześniej i poświęcić jeszcze więcej czasu na kąpiel morską i słoneczną
PozdrawiaM
Rano do morza trzeba trochę podejść, ale było warto
Ze względu na fale decydujemy się na pierwszą kąpiel w morzu , z tej strony zwanym tyreńskim. Wejście do wody nie przedstawia żadnych negatywnych wrażeń a zabawa w falach przednia , Beata gubi pierścionek który chwilę później widzi w piachu i udaje się go podebrać. Ta kąpiel ze względu na fale była najlepsza.
Jedziemy oglądać jakąś atrakcję zachwalaną w przewodniku
i odjeżdżamy do wybrzeża pokonują setki zakrętów
Próbujemy zjechać nad brzeg sztucznego jeziora ale natura nie daje nam szans . Wycofujemy się w kierunku drogi którą zobaczyliśmy w oddali i po jej znalezieniu zjeżdżamy nad wodę , gdzie jest hotel z mini zoo oraz kilkoma psami ale zamknięty po sezonie. Dostajemy zielone światło na skorzystanie z terenu oraz mamy nawet udostępnione zaplecze sanitarne
O poranku ruszamy samotnie w kierunku morza spotykając najpierw włocha, z którym to próbujemy dojechać nad piękną zatoczkę , my w celu noclegu. Błądząc spotykamy grupę francuzów , z którymi wspólnie zdobywamy Capo Ferro
Niestety drogi do zatoczki pilnuje zielony szlaban
Po noclegu na kampingu i porannej kąpieli w morzu ruszamy w kierunku możliwego spotkania z grupą , po drodze objeżdżamy jeden przylądek w kółko
Przecinamy w poprzek jedno pasmo górskie jadąc po szutrówce
aby zwiedzić ten przylądek
pokonując ostatni odcinek na piechotę
Nocujemy na kampingu w pobliżu strefy militarnej racząc się zakupionym winem bezpośrednio z winnicy po 2 E za litr . O poranku kąpiel w morzu i decydujemy się na jazdę w następne miejsce nad morzem przez góry. Wyjeżdżamy wcześniej ustalając że koordynaty spotkania podamy sms . Jedziemy wybierając szutrówkę i tutaj wychodzi jak marną skalę ma moja mapa . Trochę błądząc udaje nam się przebić przez górki zyskując nowe szramy na lakierze i udajemy się w kierunku Costa Verde aby zobaczyć diuny. Jadąc asfaltówką przez przełęcz dostrzegam boczną dróżkę która ma nas doprowadzić nad morze , na tej drodze jest wąsko i tam też spotykamy małżeństwo niemców których widzieliśmy podczas wjazdu na prom. Podróżują HDJ 80 , omawiamy swoje wrażenia podając interesujące punkty na nocleg, z niejaką satysfakcją słyszę że w jego HDJ cały czas trzeba grzebać a w tej chwili coś mu cieknie z półosi.Dojeżdżamy do byłej osady górniczej
jadąc następnie wąwozem w którym widać ślady działalności człowieka
Dojeżdżamy na Costa Verde już późno , 2 km przed plażą widzieliśmy kamping , ale po rozmowie z towarzystwem z 2 samochodów decydujemy się na nocleg nad morzem.
O poranku ruszamy dalej w kierunku Oristano oglądając wydmy
Spotykając po drodze pięknego samca który przebiegł nam drogę
inne gadzina też nam pozuje
Jak zobaczyliśmy tą plażę to bardzo nas kusiło aby się wykąpać, idąc na plażę mijamy bar który się otwierał i pan zapraszał nas na rogalika i kawę tylko się musi upiec. Zapytał czy idziemy się kąpać , ja na to że chętnie tylko musielibyśmy się spłukać. Tym sposobem dostajemy wodę z węża i mamy możliwość umycia się po noclegu na dziko.
Domki widoczne w oddali to druga strona plaży w linii prostej 2 km aby tam dojechać trzeba pokonać 30 km asfaltem.
W Oristano widzieliśmy kościół
Jedziemy następnie bardziej na północ jadąc wzdłuż krawędzi klifu szukamy miejsca na nocleg
Nocujemy wśród kompleksu 3 kampingów z których czynny jest jeden, wieczorem dowiadujemy się że klubowicze nocują na kampingu w Costa Verde, ustalamy próbę spotkania w rejonie miejscowości Bosa . Ponieważ w liniiu prostej mamy niedaleko to planuję wycieczkę po interesujących punktach w tym rejonie. I tak w Seneghe kupujemy oliwę, w jakiejś małej miejscowości oglądamy dom aragoński oraz łaźnie rzymskie korzystając z gorącej wody cieknącej go rzeki.
Oglądamy miejscowość położoną w kraterze wygasłego wulkanu
Dokonując emocjonującego przejazdu dróżką równoległa do głównej miejscami przejeżdżając na żyletki
W pobliskiej miejscowości słynącej z siedmiu moczopędnych źródeł spotykamy sympatycznego pieska który z ochotą pozuje do zdjęcia
W miejscowości Bosa nie znajdujemy kampingu a z sms dowiadujemy się że grupa jedzie do Alghero na kamping.
Jadąc drogą wzdłuż wybrzeża spotykamy słynne czarne kabany
Spotykamy się z grupą na kampingu rozpoczynając nowe wino od innego producenta tym razem droższe o 50 centów na litrze. O poranku jedziemy w kierunku groty neptuna do której schodzimy pokonują ponad 360 stopni
Jedziemy dalej na północ oglądając plażę niemalże karaibską
Na nocleg parkujemy nad morzem na parkingu i po analizie decydujemy się że następny dzień czyli czwartek będzie naszym ostatnim dniem na wyspie .
Rano w jednym z miasteczek trafiamy na targ z którego oliwki , polędwicę, ser, kiełbasę skończyliśmy dzisiaj, wino skończyło się wczoraj
Niespiesznie jedziemy w kierunku Olbii , tym razem jemy bardzo dobrą kolację i następnie okrętujemy się na prom . Rano nauczeni doświadczeniem dosypiamy ponad godzinę i kończymy naszą wycieczkę rozpoczynając odwrót do domu. Następnym razem warto wybrać się trochę wcześniej i poświęcić jeszcze więcej czasu na kąpiel morską i słoneczną
PozdrawiaM