WYCIECZKI DOOKOŁA KOMINA
Moderator: luk4s7
WYCIECZKI DOOKOŁA KOMINA
Temat gdzie mozna opisywac swe niedalekie ,ale jakże wazne wypady
Re: WYCIECZKI DOOKOŁA KOMINA
Ponieważ ja zainicjowałem powstanie tego tematu (docelowo może nawet działu na forum wypadałoby, żebym coś napisał
===============================================================
Pogoda zaczęła się robić fajna – ciepło i słonecznie, pod oknem stoi krowa (KDJ95) kupiona z przeznaczeniem na wojaże, trzeba było coś z tym zrobić.
Pierwotny plan zakładał całodniowy wypad ekipą zebraną na forum (tamtym forum ) ale z przyczyn techniczno-logistycznych zakończyło się kilkugodzinną wycieczką rodzinną.
Faza przygotowań:
Ze względu na pochmurne niebo moja Małżonka zażyczyła sobie, aby wycieczka miała jakiś cel a nie jazda dla samej jazdy. Należało więc znaleźć coś, co warto zobaczyć i da się dojechać bezdrożami (czyt. Drogami między polami itp.).
W ruch poszedł Internet. Najpierw stronka TLC i ciekawie miejsca (http://tlc.org.pl/forum/viewtopic.php?f=6&t=1672" onclick="window.open(this.href);return false;). Niestety, nic w bezpośredniej okolicy (zakładane ramy czasowe, to 3-4 godziny).
W ruch poszły metody tradycyjne – mapa okolic Wrocławia. W porządnej skali miałem tylko wzgórza trzebnickie (północ) i południowe rejony. Szybka decyzja – na południe to kiedy indziej, bo to w stronę Teściów .
Więc Trzebnica. Szybki rzut oka na mapę – dokąd można dojechać nie przez las (z wiadomych względów). Parę typów zostało znalezionych. W ruch poszedł stary przewodnik Pascala (to nie reklama, po prostu czasem korzystam z niego, żeby popatrzeć, co fajnego jest do zobaczenia) a następnie Internet, bo przewodnik nie zawsze ma aktualne informacje.
Padło na uroczo nazywającą się wioskę – Bagno A konkretnie na znajdujący tam się zamek (a obecnie seminarium - http://www.seminarium.sds.pl/index.php? ... &Itemid=11" onclick="window.open(this.href);return false;).
Faza realizacji:
Ze względu na czas stwierdziliśmy, że zrealizujemy plan minimum – bez popasu na trawce. Zabraliśmy więc jedynie gpsa (z Ozim), mapę i aparat.
W celu połączenia przyjemnego z pożytecznym, zabraliśmy na wycieczkę mojego kuzyna z jego przyszłą byłą żoną
Track z wypadu:
Generalnie, wyjazd się udał. Koncepcja planowania wyjazdu w większości się sprawdziła – jedynie w dwóch miejscach Ozi i mapa mówiły, że jest droga, ale fizycznie jej nie było. W jednym miejscu zarosła krzaczorami, a że krowa ma strasznie delikatny lakier, nie pchaliśmy się tam.
W prawo od auta miała być droga.
W drugim miejscu od czegoś, co mogło być drogą oddzieleni byliśmy rowem a fakt, że byliśmy sami i na oponach szosowych stwierdziliśmy, że nie będziemy atakować.
Wprawdzie pisałem, że mieliśmy aparat, ale leżał cały czas w plecaku I tu objawiła się zaleta posiadania rodziny na pokładzie
Chociaż jedna fota z drogi Dzięki A&T
A to samo Bagno:
Trochę rozmazane, ale wkleiłem ze względu na zawartość
Ponieważ czas nas nieco gonił i nie mieliśmy już mapy tamtego rejonu (Bagno było na skraju) stwierdziliśmy, że wracamy po czarnym z przerwą na kawkę. Po drodze zahaczyliśmy o grodzisko – miejsce zbiórek lokalnej młodzieży – sądząc po ilości puszek i butelek.
Na szczęście, to nie jedyne, co tam można było znaleźć. Poprosiliśmy panów z wiatrówką i z głośną muzą w zgłębionym Corrado o wstrzymanie się od strzelania nam w plecy i podeszliśmy zobaczyć, co tam jest ciekawego.
A trafić nie było tak łatwo, bo i ile przy drodze była mała tabliczka, o tyle po skręcie już nie a samo grodzisko było nieco zasłonięte drzewami. To znaczy nie tyle grodzisko, co tabliczka, że tam coś kiedyś było, kawałek fosy okalającej „wysepkę” z krzyżem i kamienny mostek doń prowadzący.
Powrotna kawka zmieniła się w pizzę i bronka (misja edukacyjna: poza kierowcą oczywiście– koniec misji edukacyjnej ).
Zakończenie:
- na plus – super spędzony czas; postanowienie, że będziemy starać się częściej tak robić; obczajone parę miejsc na piknik; rodzinie się spodobało, więc pewnie częściej będą robić za balast
- na minus – kolejne rysy na strasznie miękkim lakierze, konieczność zakupu nowych map innych okolic , brak AT ków, brak ……. i …….. oraz…….. Ale w końcu krowa, to jednak LandCruiser, więc i w wersji fabrycznej można jechać bez obaw po drogach, po których lokalesi jeżdżą maluchami
To by było na tyle - niektórzy tyle tekstu poświęcają 2 tygodniowemu wypadowi na pustynię, ale cóż..... Mam nadzieję, że się podobało i może niektórzy porzucą wirtualny off-road i się trochę ruszą
===============================================================
Pogoda zaczęła się robić fajna – ciepło i słonecznie, pod oknem stoi krowa (KDJ95) kupiona z przeznaczeniem na wojaże, trzeba było coś z tym zrobić.
Pierwotny plan zakładał całodniowy wypad ekipą zebraną na forum (tamtym forum ) ale z przyczyn techniczno-logistycznych zakończyło się kilkugodzinną wycieczką rodzinną.
Faza przygotowań:
Ze względu na pochmurne niebo moja Małżonka zażyczyła sobie, aby wycieczka miała jakiś cel a nie jazda dla samej jazdy. Należało więc znaleźć coś, co warto zobaczyć i da się dojechać bezdrożami (czyt. Drogami między polami itp.).
W ruch poszedł Internet. Najpierw stronka TLC i ciekawie miejsca (http://tlc.org.pl/forum/viewtopic.php?f=6&t=1672" onclick="window.open(this.href);return false;). Niestety, nic w bezpośredniej okolicy (zakładane ramy czasowe, to 3-4 godziny).
W ruch poszły metody tradycyjne – mapa okolic Wrocławia. W porządnej skali miałem tylko wzgórza trzebnickie (północ) i południowe rejony. Szybka decyzja – na południe to kiedy indziej, bo to w stronę Teściów .
Więc Trzebnica. Szybki rzut oka na mapę – dokąd można dojechać nie przez las (z wiadomych względów). Parę typów zostało znalezionych. W ruch poszedł stary przewodnik Pascala (to nie reklama, po prostu czasem korzystam z niego, żeby popatrzeć, co fajnego jest do zobaczenia) a następnie Internet, bo przewodnik nie zawsze ma aktualne informacje.
Padło na uroczo nazywającą się wioskę – Bagno A konkretnie na znajdujący tam się zamek (a obecnie seminarium - http://www.seminarium.sds.pl/index.php? ... &Itemid=11" onclick="window.open(this.href);return false;).
Faza realizacji:
Ze względu na czas stwierdziliśmy, że zrealizujemy plan minimum – bez popasu na trawce. Zabraliśmy więc jedynie gpsa (z Ozim), mapę i aparat.
W celu połączenia przyjemnego z pożytecznym, zabraliśmy na wycieczkę mojego kuzyna z jego przyszłą byłą żoną
Track z wypadu:
Generalnie, wyjazd się udał. Koncepcja planowania wyjazdu w większości się sprawdziła – jedynie w dwóch miejscach Ozi i mapa mówiły, że jest droga, ale fizycznie jej nie było. W jednym miejscu zarosła krzaczorami, a że krowa ma strasznie delikatny lakier, nie pchaliśmy się tam.
W prawo od auta miała być droga.
W drugim miejscu od czegoś, co mogło być drogą oddzieleni byliśmy rowem a fakt, że byliśmy sami i na oponach szosowych stwierdziliśmy, że nie będziemy atakować.
Wprawdzie pisałem, że mieliśmy aparat, ale leżał cały czas w plecaku I tu objawiła się zaleta posiadania rodziny na pokładzie
Chociaż jedna fota z drogi Dzięki A&T
A to samo Bagno:
Trochę rozmazane, ale wkleiłem ze względu na zawartość
Ponieważ czas nas nieco gonił i nie mieliśmy już mapy tamtego rejonu (Bagno było na skraju) stwierdziliśmy, że wracamy po czarnym z przerwą na kawkę. Po drodze zahaczyliśmy o grodzisko – miejsce zbiórek lokalnej młodzieży – sądząc po ilości puszek i butelek.
Na szczęście, to nie jedyne, co tam można było znaleźć. Poprosiliśmy panów z wiatrówką i z głośną muzą w zgłębionym Corrado o wstrzymanie się od strzelania nam w plecy i podeszliśmy zobaczyć, co tam jest ciekawego.
A trafić nie było tak łatwo, bo i ile przy drodze była mała tabliczka, o tyle po skręcie już nie a samo grodzisko było nieco zasłonięte drzewami. To znaczy nie tyle grodzisko, co tabliczka, że tam coś kiedyś było, kawałek fosy okalającej „wysepkę” z krzyżem i kamienny mostek doń prowadzący.
Powrotna kawka zmieniła się w pizzę i bronka (misja edukacyjna: poza kierowcą oczywiście– koniec misji edukacyjnej ).
Zakończenie:
- na plus – super spędzony czas; postanowienie, że będziemy starać się częściej tak robić; obczajone parę miejsc na piknik; rodzinie się spodobało, więc pewnie częściej będą robić za balast
- na minus – kolejne rysy na strasznie miękkim lakierze, konieczność zakupu nowych map innych okolic , brak AT ków, brak ……. i …….. oraz…….. Ale w końcu krowa, to jednak LandCruiser, więc i w wersji fabrycznej można jechać bez obaw po drogach, po których lokalesi jeżdżą maluchami
To by było na tyle - niektórzy tyle tekstu poświęcają 2 tygodniowemu wypadowi na pustynię, ale cóż..... Mam nadzieję, że się podobało i może niektórzy porzucą wirtualny off-road i się trochę ruszą
Re: WYCIECZKI DOOKOŁA KOMINA
Jaka miła wycieczka i fajny opis
Gdybyś miał zamiar więcej podróżować może podzielisz się trackami przez http://pl.wikiloc.com/wikiloc/start.do" onclick="window.open(this.href);return false;
Gdybyś miał zamiar więcej podróżować może podzielisz się trackami przez http://pl.wikiloc.com/wikiloc/start.do" onclick="window.open(this.href);return false;
Re: WYCIECZKI DOOKOŁA KOMINA
Myślałem o tym, ale muszę najpierw rozkminić temat edycji tracków, żeby ludzi nie wpuszczać w maliny. W sensie, żeby np. wyciąć kawałek, który okazał się nieprzejezdny i trzeba było zawrócić.
Re: WYCIECZKI DOOKOŁA KOMINA
E tam Nie ma co aż tak ułatwiać
Re: WYCIECZKI DOOKOŁA KOMINA
„Wyprawa” druga – poprawiona (teoretycznie ).
Tym razem plan powstał również spontanicznie. Kolega zaproponował zwiedzenie Kościoła Pokoju w Świdnicy (z uwzględnieniem miejsc nie koniecznie dostępnych dla „normalnych” zwiedzających) a że kupił sobie kilka miesięcy temu pathfindera a teraz ATki do niego……..
No jak tu było nie zaproponować przejazdu z Wrocka do Świdnicy szutrami???
Pomny doświadczeń ostatniej wycieczki podszedłem do tematu profesjonalnie – mapa tradycyjna, geoportal, OZI Explorer.
Najpierw rzut oka na mapę w celu wyznaczenia trasy omijającej lasy, parki przyrody itp. itd. Po narodzeniu się ogólnej koncepcji odpaliłem geoportal w celu weryfikacji, czy drogi zaznaczone na mapie nie zostały zaorane. Wszystko to nanosiłem jako plan trasy do Oziego. Trochę czasu i zabawy to kosztowało, ale chodziło o wciągnięcie kolegi w klimaty 4x4, więc musiało być rekreacyjnie i pod kontrolą.
Miało być………. Ale jak to mawiał Wołoszański – nie uprzedzajmy faktów.
Jako punkt zborny ustaliliśmy rynek Kątów Wrocławskich.
Dotarcie tam nie nastręczyło żadnych problemów. Udało się nam dotrzeć na czas i jeszcze po drodze napoić krowę, która od jakiegoś czasu mrugała do nas żółtym oczkiem kontrolki rezerwy. Parę minut na tym zeszło
Początek trasy ustaliłem na przecięcie drogi z A4 – całkiem fajny mostek z kocich łbów kończący się drogą szutrową przez pole. I tu pojawił się problem. Na szczęście nie z mostkiem, a jedynie z Ozim – nie wpadłem na to, że pliki map z PCta i na navi muszą być dokładnie te same (takie same nazwy). W dodatku na karcie miałem kilka plików z tym samym obszarem. Efekt? Ozi odmówił współpracy krzycząc, że nie może znaleźć pliku mapy. Po kilku minutach kombinacji poddałem się. Na szczęście pamiętałem (mniej więcej) przebieg trasy.
Oczywiście, życie pokazało, że zarówno mapa, jak i geoportal nie mają najaktualniejszych informacji
Na szczęście grupa wcale nie oczekiwała, że musimy koniecznie wiedzieć którędy i dokąd jedziemy
Drugi problem powstał na styku krzaki – lakier. O ile krowa ma już parę ran, więc i ból mniejszy, o tyle błyszczący czarnym metalicznym lakierem nissan nie miał jeszcze takich doświadczeń.
Po krótkiej naradzie pilotów i przejściu problematycznego odcinka piechotką zapadła decyzja – ja i kumpel (niewdzięczna rola pilota) zaatakujemy busz robiąc miejsce samochodom. Normalnie, większość ludzi mawia w takiej sytuacji, że udrożniło się starą i zarośniętą drogę z pożytkiem dla lokalnej społeczności. My tak nie możemy powiedzieć, bowiem nasza rola ograniczała się jedynie do odsuwania co grubszych gałęzi a po przejeździe puszczone wracały na swoje dotychczasowe miejsce. Nic to. Skoro one tam były, to znaczy, że nikt tamtędy nie jeździ. A skoro nie jeździ, to po co oczyszczać przejazd
Niektóre drogi były „ulepszone” przez tony gruzu.
Ponieważ nasza wycieczka miała określoną godzinę spotkania w Świdnicy, musieliśmy w pewnym momencie podjąć decyzję o powrocie na asfalt. I w sumie dobrze zrobiliśmy, bo dotarliśmy na styk odpuszczając ładnych kilka kilometrów szutru (no i dodatkowo poświęcając czas na obiad). Zapomniałem dodać, że ~35 km miało zająć nam 2 godzinki, potem przerwa na jedzenie i piwko a na 15:30 na luzaczku docieramy na zbiórkę.
O samym Kościele Pokoju nic nie piszę, bo każdy może sobie poczytać w necie. Wrzucam tylko parę fotek z kuluarów.
Po zwiedzaniu poszliśmy na obiad a potem po asfalcie na myjnię
i do domu.
Wnioski na przyszłość? Są - jak zawsze Siekierka na stałe do samochodu, na lajtowe wyjazdy zabierać ciuchy do przebrania (zakładając wizytę wśród ludzi), więcej czasu poświęcić na okiełznanie techniki, pamiętanie o zapasie czasowym no i takie tam
A to track wypadu:
http://pl.wikiloc.com/wikiloc/view.do?id=1698073
Tym razem plan powstał również spontanicznie. Kolega zaproponował zwiedzenie Kościoła Pokoju w Świdnicy (z uwzględnieniem miejsc nie koniecznie dostępnych dla „normalnych” zwiedzających) a że kupił sobie kilka miesięcy temu pathfindera a teraz ATki do niego……..
No jak tu było nie zaproponować przejazdu z Wrocka do Świdnicy szutrami???
Pomny doświadczeń ostatniej wycieczki podszedłem do tematu profesjonalnie – mapa tradycyjna, geoportal, OZI Explorer.
Najpierw rzut oka na mapę w celu wyznaczenia trasy omijającej lasy, parki przyrody itp. itd. Po narodzeniu się ogólnej koncepcji odpaliłem geoportal w celu weryfikacji, czy drogi zaznaczone na mapie nie zostały zaorane. Wszystko to nanosiłem jako plan trasy do Oziego. Trochę czasu i zabawy to kosztowało, ale chodziło o wciągnięcie kolegi w klimaty 4x4, więc musiało być rekreacyjnie i pod kontrolą.
Miało być………. Ale jak to mawiał Wołoszański – nie uprzedzajmy faktów.
Jako punkt zborny ustaliliśmy rynek Kątów Wrocławskich.
Dotarcie tam nie nastręczyło żadnych problemów. Udało się nam dotrzeć na czas i jeszcze po drodze napoić krowę, która od jakiegoś czasu mrugała do nas żółtym oczkiem kontrolki rezerwy. Parę minut na tym zeszło
Początek trasy ustaliłem na przecięcie drogi z A4 – całkiem fajny mostek z kocich łbów kończący się drogą szutrową przez pole. I tu pojawił się problem. Na szczęście nie z mostkiem, a jedynie z Ozim – nie wpadłem na to, że pliki map z PCta i na navi muszą być dokładnie te same (takie same nazwy). W dodatku na karcie miałem kilka plików z tym samym obszarem. Efekt? Ozi odmówił współpracy krzycząc, że nie może znaleźć pliku mapy. Po kilku minutach kombinacji poddałem się. Na szczęście pamiętałem (mniej więcej) przebieg trasy.
Oczywiście, życie pokazało, że zarówno mapa, jak i geoportal nie mają najaktualniejszych informacji
Na szczęście grupa wcale nie oczekiwała, że musimy koniecznie wiedzieć którędy i dokąd jedziemy
Drugi problem powstał na styku krzaki – lakier. O ile krowa ma już parę ran, więc i ból mniejszy, o tyle błyszczący czarnym metalicznym lakierem nissan nie miał jeszcze takich doświadczeń.
Po krótkiej naradzie pilotów i przejściu problematycznego odcinka piechotką zapadła decyzja – ja i kumpel (niewdzięczna rola pilota) zaatakujemy busz robiąc miejsce samochodom. Normalnie, większość ludzi mawia w takiej sytuacji, że udrożniło się starą i zarośniętą drogę z pożytkiem dla lokalnej społeczności. My tak nie możemy powiedzieć, bowiem nasza rola ograniczała się jedynie do odsuwania co grubszych gałęzi a po przejeździe puszczone wracały na swoje dotychczasowe miejsce. Nic to. Skoro one tam były, to znaczy, że nikt tamtędy nie jeździ. A skoro nie jeździ, to po co oczyszczać przejazd
Niektóre drogi były „ulepszone” przez tony gruzu.
Ponieważ nasza wycieczka miała określoną godzinę spotkania w Świdnicy, musieliśmy w pewnym momencie podjąć decyzję o powrocie na asfalt. I w sumie dobrze zrobiliśmy, bo dotarliśmy na styk odpuszczając ładnych kilka kilometrów szutru (no i dodatkowo poświęcając czas na obiad). Zapomniałem dodać, że ~35 km miało zająć nam 2 godzinki, potem przerwa na jedzenie i piwko a na 15:30 na luzaczku docieramy na zbiórkę.
O samym Kościele Pokoju nic nie piszę, bo każdy może sobie poczytać w necie. Wrzucam tylko parę fotek z kuluarów.
Po zwiedzaniu poszliśmy na obiad a potem po asfalcie na myjnię
i do domu.
Wnioski na przyszłość? Są - jak zawsze Siekierka na stałe do samochodu, na lajtowe wyjazdy zabierać ciuchy do przebrania (zakładając wizytę wśród ludzi), więcej czasu poświęcić na okiełznanie techniki, pamiętanie o zapasie czasowym no i takie tam
A to track wypadu:
http://pl.wikiloc.com/wikiloc/view.do?id=1698073