Hilem na Sycylie

Moderator: luk4s7

Awatar użytkownika
irko
Posty: 1831
Rejestracja: 19 lip 2010, 21:53
Auto: Hilux 09
Kontakt:

Hilem na Sycylie

Post autor: irko »

Witam!

Zapraszam na relację z wyjazdu w rytm klekotu naszych diesli na włoską, bardzo słoneczna wyspę.
Poszczególne etapy podrózy wygladały jak ponizej:

1. W drodze - Polska, Czechy, Austria
2. W drodze - Velden nad jeziorem Wörther
3. W drodze - Wenecja
4. W drodze - Ferrara
5. W drodze - Monteriggioni
6. W drodze - Paestum
7. W drodze - z Salerno na Sycylię
8. Sycylia - Nasz domek
9 . Sycylia - Plaże
10. Sycylia - Syrakuzy
11. Sycylia - Taormina
12. Sycylia - Etna
13. Sycylia - Ispica
14. Sycylia - Ragusa
15. W drodze - do Agrigento
16. Sycylia - Agrigento
17. Sycylia - Rosolini
18. W drodze - Rosolini - Orvieto
19. W drodze - Florencja
20. W drodze - Pistoia
21. W drodze - Poysdorf

Opis co i gdzie się zobaczyło - w następnych postach
Zapraszam!!!

IR
->
Załączniki
trasa.jpg

Awatar użytkownika
irko
Posty: 1831
Rejestracja: 19 lip 2010, 21:53
Auto: Hilux 09
Kontakt:

Polska - Czechy - Austria

Post autor: irko »

->
Budzik dzwoni bez litosci już przed druga rano. Za chwilę rozpocznie się przygoda - SYCYLIA !!! Dopychamy ostatnie bagaże i mocno zaspani wytaczamy nasze 4 koła na asfalt na pobliskie miejsce zbiórki, gdzie spotkamy się z pozostałymi 2 autami wraz z ich zapewne równie niewyspanymi zalogami. Przed nami prawie 3000 km...
Zima, spoglądajac na zasypane sniegiem i mroźne zaokienne krajobrazy postanowilismy za cel naszych urlopowych perygrynacji wybrać ta spalona słońcem i wulkaniczna lawą wyspę. Pomysły były rózne - moze Toskania? Za blisko! A przecież będąc w Grecji tak szukalismy antycznej architektury. A takowa wraz z ciepełkiem i dreszczykiem emocji spania pod wulkanem znajdziemy właśnie na Sycylii.

Pierwszy dzień mamy zaplanowany bardzo ambitnie - ponad 1000 km (w tym nasza ojczysta, pozbawiona autostrad ziemia). Celem podrózy na pierszy dzień jest jakis mily holelik nad jeziorem Worthersee w Austrii. Zanim tam dojedziemy robimy sobie jeszcze pamiatkowe zdjecie w fotoradarze za Jankami. Troche to studzi temperamenty kierowników - przed nami jeszcze wiele takich szarych skrzyneczek. Droga mija za wolno, z rekami zaciśnietymi na kierownicy, czasami puszce z nadrukowanym czerwonym bykiem. Pierwszy postój - McDonald's, kawa i kanapki i dalej w drogę.

I tak przez Czechy w których zapomnielismy kupic winiety na granicy by potem nerwowo (wysokie mandaty maja Czesi) poszukiwać jej na stacji benzynowej (nabylismy ją za złotówki, opłacala sie na 30 dni za około 70 zl). A warto było! Tuż przed granicą austriacką stoi sobie niewinnie radiowóz z policjantami wypatrujacymi pilnie przez lornetki nieoklejonych winietą aut. Cfany kierowca przejeżdza przez całe Czechy a tu... przykra niespodzianka. Odradzam.

Po przekroczeniu granicy znów winieta, tym razem na 10 dni (7,90 Eu). I pierwsze zaskoczenie. Przed wyjazdem nastawialismy sie na odkrecanie haków holowniczych bo podobno tu nie mozna jeżdzić z zamontowanym bez przyczepy. A na parkingu stoja dwa miejscowe auta i haki stercza sobie wesolutko, nie odmontowane ...

Nastepna niespodzianka - Austriacy wybudowali nowa autostradę! Już około 30 km od Czeskiej granicy pomykamy po pieknym, nowiutkim asfalcie, którego nie ma na mapach nawigacji. Tym sposobem bardzo szybko i sprawnie docieramy i omijamy Wiedeń by ruszyć autostrada na Gratz. Za nami już blisko 700 km, jeszcze ponad 300 km i pierwszy postój na który wybieramy małe ale bardzo urokliwe miasteczko Velden połozone na zachodnim krańcu jeziora.

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

->

Awatar użytkownika
irko
Posty: 1831
Rejestracja: 19 lip 2010, 21:53
Auto: Hilux 09
Kontakt:

Re: Hilem na Sycylie

Post autor: irko »

->
W D R O D Z E
Velden nad jeziorem Wörther


Z nadzieja na odpoczynek w pieknych okolicznościach przyrody i niezbyt drogi nocleg zjezdzamy do miasteczka VELDEN. Miasteczka bo miasto ze wzgledu na rozmiar miejscowosci to zbyt wielkie słowo . Prawde powiedziawszy za cel pierwszego noclegu obralismy Klagenfurt (wieksza miejscowość, łatwiej o nocleg) ale przeoczylismy zjad z autostrady i... nie załujemy.
VELDEN polożone jest na zachodnim skraju wydłuzonej rynny jeziora Wörther. Jest to jedno z najcieplejszych jezior alpejskich - dzięki gorącym żródłom przeciętna temperatura wody od czerwca do września to 21°C !!! I jest krystalicznie czysta !!! (wg portalu http://www.austria.pl" onclick="window.open(this.href);return false; - jakosc wody pitnej). Samo miasteczko jest jednym z najpopularniejszych kurortów nad jeziorem. Bardzo zadbane i wypielęgnowane sklada sie chyba tylko z hoteli i restauracji + kilka salonów samochodowych z zabytkowymi klasykami. W miejscowym kasynie zaś co roku odbywają się turnieje pokerowe.

Nasz mały hotelik znajdujemy raczej szybko i po krótkich negocjacjach cenowych zostawiamy rzeczy by udać sie na obiadek w jakims miłym lokalu nad jeziorem. Nie marudzimy zbyt długo, rzęsisty deszcz lejący na głowy całe wiadra wody zmusza do wstapienia do pierwszego z brzegu. Wchodzimy do przybytku stanowiacego rodzaj namiotowej wiaty zbudowanej na pomoście. Widoki i klimat - bardzo sympatyczne. Do monentu gdy obsługa nie podnosi elektrycznie sterowanych okien przez co robi się odrobine za duszno i parno ale tylko przez chwile. Austriackie jedzonko jest pyszne i niedrogie. Będziemy potem wspominać tą restauracyjkę gdy we Włoszech, smetnie noga za noga wlecząc sie po miasteczkach w poszukiwaniu otwarych lokali...

Oprócz ładnych widoczków, czystej wody, zadbanych i wypielengnowanych alejek oraz zamku z XVI w. w którym rozgoscił sie niestety wysokogwiadkowy hotel http://www.schlossveldencapella.com" onclick="window.open(this.href);return false; miasto nie ma za wiele do zaoferowania. Ale to wystarczy na jeden miły wieczór z rodziną. Spacerujemy odrobine po mieście by wreszcie wrócic do hotelu i polozyć nasze zmeczone podróżą ciała w przytulne łóżeczka.

Rano śniadanie i w drogę. No może nie od razu... Chwile czasu trwało usunięcie awarii w jednym z aut. Pęknietą obejme na przewodzie chłodnicy usunał mechanik NA STACJI BENZYNOWEJ . Na szczęście znajdujemy taka wyposażona w podnosnik kolumnowy i dobre chęci obsługi (jak dobrze, że nawigacja ma taka funkcję!). 20 Eu + koszt płynu chodniczego załatwiło sprawę.

Dalsza droga, już bez zakłóceń prowadzi nas do granich austriacko-włoskiej i dalej do nastepnego punktu na mapie podróży. Jeszcze dziś czeka na nas Wenecja i Ferrara.

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

->

Awatar użytkownika
irko
Posty: 1831
Rejestracja: 19 lip 2010, 21:53
Auto: Hilux 09
Kontakt:

Re: Hilem na Sycylie

Post autor: irko »

->
W D R O D Z E
WENECJA


Trasa mija monotoniie, z jedna niespodzianką. Wydawalo się, że Włosi mają tyle autostrad, ze wiecej nie potrzeba a tu pod Wenecja droga zaskakuje nowymi zjazdami nieobecnymi na mapach papierowych nie mówiac o nawigacji. A kierowanie sie nawigacją w takiej stytuacji skutkowało "przejechaniem" wszystkich wyrażnie oznaczonych zjazdów i koniecznośc nadłozenia drogi. Na poczatek przedzieramy się przez uliczki Mestre - zaplecza mieszkalnego przemysłowej Marghery. Miasta te połozone na brzegu zatoki powstały dopiero po Pierwszej Wojnie Światowej. W Magherze ulokowano wówczas zaklady przemysłowe majace dać zatrudnienie podupadajacej Wenecji. W efekcie spowodowało to odpływ jej mieszkańców do tańszych i blizszych miejsc pracy mieszkań w Mestre. Nie mówiąc o zanieczyszczeniach - woda w lagunach nie jest pierwszej, co ja mówie nie jakiejkolwiej jakosci - po prostu szlam o lekko nieprzyjemnym zapachu. Do sławnego miasta prowadzi z wybrzeża grobla z drogą wybudowana w 1933 r dla robotników dojeżdzajacych do fabryk na wybrzeżu oraz tory kolejowe poprowadzone jeszcze w XIXw. przez Austriakow. Tu kończy sie asfalt. Auta trzeba zostawić na wielopoziomowym parkingu i ruszyc na spotkanie z Wenecja.
Ponad 1000 lat sprawowala niepodzielne rządy na znacznych terenach w basenie Morza Śródziemnego. Jej obywatele zyskali majątek i znaczenie dzięki kontaktom handlowym ze wschodem. W epoce krucjat Wenecjanie transportowali i zaopatrywali wojska krzyżowców, co zaowocowało ważnymi przywilejami handlowymi. To podszepty jej władców skłoniły uczestników czwartej krucjaty do ograbienia w 1204 r Konstantynopola z czego miasto czerpało zyski zarowno w łupach jak i zajetych bizantyjskich terytoriach .

Wenecji w Europie nie lubiano. W 1508 r powstała Liga, której przewodzili papież Juliusz II, król francuski Ludwik XII, cesarz Maksymilian I i król Hiszpanii i skupiła wszystkie potęgi europejskie w obozie wrogim Wenecji i postanowiła zniszczyć jej imperium. I co z tego skoro gdy w 1516 r. zakończyła się wojna, okazało się, że dyplomaci weneccy zagwarantowali miastu kontrolę nad terenem równym niemal dawnemu? Pomimo wojen, zmiany szlaków handlowych, prób przewrotów, ekskomuniki papierza republika trwala nadal.

Jej istnienie załakończył Napoleon 12 maja 1797 r. wymuszajac zgodę na likwidacje republiki. Zmienne losy historii powodowały przyłaczenie miasta to do królestwa Włoch, to do Cesarstwa Austo-Węgierskiego by ostatecznie w 1866 znów trafiła w granice Włoch. Miasto podupadło z potegi stajac się atrakcja turystyczną..

Wenecja otwiera swoje podwoje na kilka sposobów. Z parkingu mozna pójść pieszo, popłynąć taksowka której naganiacze ustawiaja sie w przystani albo popłynac tramwajem wodnym. Wybieramy tą ostatnia mozliwosc a poniewaz jest nas spora grupka (10 osób ;) kupujemy bilet grupowy i płyniemy.

Funkcjonują tutaj dwa rodzaje tramwajów wodnych:

- vaporetti, które służą wolniejszym rejsom po Canal Grande i na innych zatłoczonych trasach,
- motoscafi, które kursują tam, gdzie natężenie ruchu jest mniejsze.
ACTV dysponuje trzema rodzajami biletów turystycznych:
- całodobowym (9,30 Eu),
- trzydniowym (18,08 Eu)
- oraz siedmiodniowym (30,99 Eu),
które są ważne we wszystkich autobusach i tramwajach wodnych kursujących w granicach administracyjnych Wenecji. Za 7,75 Eu można kupić ważny 12 godzin bilet na jedną z trzech konkretnych tras na Canal Grande, wyspach północnej części laguny (w tym Torcello, Burano i Murano) oraz do Chioggia via Pellestrina i z powrotem.

Za cel podróży obieramy Pl. św. Marka. Warto poplynąc tam tramwajem ze wzgledu na fakt, że większość najciekawszych obiektów jest rozlokowana właśnie na trasie podrózy przy Canale Grande (link) z głównymi fasadami skierowanymi tak że widać je bardzo dobrze tylko z wody. Sam kanał wijąc się na długości niemal 4 km dzieli miasto na pół.

W Wenecji jesteśmy juz kolejny raz. Tym razem czujemy się zwolnieni obowiazku obejrzenia i znalezienia "wszystkiego" co znane i piekne.

A jest co ogladać:

Pałac Dożów
Bazylika św. Marka
Piazzetta di San Marco
most Westchnień (Ponte dei Sospiri)
wieża zegarowa (Torre dell'Orologio)
Prokuracja (Procuratie Vecchie i Procuratie Nuove)
most Rialto
Santa Maria della Salute
Santa Maria Gloriosa dei Frari
Kościół San Giorgio Maggiore
Dzwonnica św. Marka w Wenecji
Palazzo Venier dei Leoni
Ca' Rezzonico
Ca' Pesaro
Palazzo Grassi
Synagoga Hiszpańska
Włoska Synagoga (Scuola Italiana)
Teatro La Fenice

Po wyjściu z tramwaju na Pl. Św. Marka w tłumie mijamy liczne stragany z plastikowymi pamiatkami, maskami, stoiskami malarzy i innymi dobrami przygotowanymi dla żądnych pamiatek turystów by zerknac tylko na Pałac Dożów i Bazylikę św. Marka. Przyznaję - zawsze chcieliśmy zwiedzić ich piekne wnetrza ale... kilometrowa kolejka jak zawsze odstrasza (rocznie przybywa tu ok. 20 mln osób! Większośc tak jak my - przejazdem). Wybieramy się wiec spacerkiem po waskich uliczkach miasta. Większość z nich to rio terrá (zasypane kanały) stworzone w XIX w przez Austiaków. Zdala od centrum zobaczyc można Wenecje prawdziwą i co ciekawe - czasami zupełnie pozbawiona turystów oblegających głównie Pl. św Marka. Widok pustych uliczek nie powinien dziwić. Sporo osób albo pracuje na stałym ladzie w zakładach przemysłowych albo juz sie tam przeniosła. Liczba stałych mieszkańców starej Wenecji ciągle spada (od ostatniej wojny ze 170 do 80 tys). Mieszkaniu w Wenecji nie sprzyja też fakt, iż miasto kanałów tonie! Zjawisko to znane jest już od około tysiąca lat, jednak w ciągu ostatniego stulecia jego tempo gwałtownie się zwiększyło. Poziom miasta obniżył się w ciągu ostatnich 100 lat o około 24 cm.
W mijanych kanałach spogladamy na gondole wraz z obsługujacymi je Gondolierami, jak zawsze odzianymi w pasiaste koszulki i słomkowe kapelusze. Chętni na kurs po metnej wodzie muszą przygotowac się na wydatek 62 Eu za - 50 minut (do 6 pasażerów), a za każde następne 25 minut dopłate 31 Eu. Może nie jest to porażajaco drogo ale... sa to ceny sugerowane przez miasto od ktorych czesto gondolierzy odstepują żądajac znacznie wyższych opłat, zwykle juz po usłudze gdy już nie mozna sie nie zdecydować... Jakoś nie bardzo ciagnie nas taka jazda.

Wenecja oprócz podróży gondolami kojarzy nam się z karnawałem. A skoro karnawał to i maski. Masek w mieście nie sposób nie zauważyć. Zalegają w wielu odmianach zarówno w tanich, turystycznych wersjach dla turysty jak i tych bardziej wyszukanych w eleganckich sklepach w mieście. W średniowiecznej Wenecji produkcja masek była tak masowa, iż ich wytwórcy zwani mascheraio posiadali nawet własne cechy. Przebrania twarzy wykonywali ze skóry, papieru lub porcelany. Bogactwo wzorów i zdobień masek jest uregulowana określonymi kanonami. Tradycja wielu z nich sięga XVI wieku, kiedy to w Wenecji narodziła się commedia della’ arte – rodzaj spektaklu teatralnego obrazującego kontrasty pomiędzy miejscowym patrycjatem a miejskim plebsem.

Arlekin - czyli sprytny i kochliwy służący – w kolorowym stroju pajaca i czarnej masce
Pantalone - podstarzały zrzędliwy patrycjusz, skory do zalotów,
Colombina – piękna i sprytna służąca – w kolorowym stroju i czarnej masce na oczach,
Rosaura – córka patrycjusza, niezbyt posłuszna jego woli,
Florindo – usychający z miłości kochanek
Strojów i masek było jednak znacznie więcej. Rodowód niektórych jest jeszcze starszy. W XIII wiecznych w weneckich dokumentach wyszczególniono ponad sto różnych typów kostiumów i masek. Wśród nich były m. in. tarocchi, czyli strój i maska za pomocą którego upodobniano się do którejś z kart tarota. Po dziś dzień najbardziej popularna jest biała i ponura maska o bardzo starym rodowodzie zwana volto
Nasyceni widokami i atrakcjami docieramy do parkingu. Tutaj pakujemy sie do blaszanek i do nastepnęgo punktu podrózy. Dziś jeszcze czeka na nas Ferrara.

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Awatar użytkownika
irko
Posty: 1831
Rejestracja: 19 lip 2010, 21:53
Auto: Hilux 09
Kontakt:

Re: Hilem na Sycylie

Post autor: irko »

->
W D R O D Z E
FERRARA


Droga prowadzi nas coraz bardziej na południe. Z Wenecji wyjeżdzany pózno wiec dosyć szybko rozgladamy się za miejscem postoju. W planach na dzień dzisiejszy jest FERRARA od 1995 wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Miasto jako księstwo swój najwiekszy rozkwit przezywało od 1240 gdy trafiło we władanie rodu d'Este. W 1385 rozpoczęto budowe zamku św. Michała, a w 1391 założono uniwersytet. Wśród wielu artystów, malarzy poetów i muzyków (wśród nich Petrarka) na dworze d'Este przybywał również Mikołaj Kopernik.

Przejechawszy przez bardzij smetne, przemysłowe przedmiescie docieramy do zabytkowego centrum. Tutaj hotel (tym razem zaszalejemy - w poblizu starówki), bagaże i juz robi sie wieczór. Bedac w tak ciekawym miejscu nie sposób zostac w pokojach. Pomimo zmeczenia Wenecją i długa jazdą ruszamy poczuć klimat renesansu i... włoskich potraw. Na poczatek spacer na pobliska starówkę. Tuż zaraz pod pod samych hotelem widac pierwszą z atrakcji miasta -fortyfikacje bastionowe z XV-XVI w. (dł. 9 km) które są jednymi z najlepiej zachowanych umocnień renesansowych we Włoszech. Dalej naszą uwage zwraca najbardziej charakterystyczna budowla w miescie tj. Castello Estense (budowany od 1385, przebudowany po pożarze w 1554). Juz z daleka widać jego masywne, ceglane bastiony, jednak najwieksze wrażenie robi gdy juz całkiem z bliska widać, że całkowicie "pływa" na wodzie. A przecież jest to centrum miasta ! Z miejsc wartych zobaczenia zerkamy jeszcze na katedrę (konsekrowana w 1135 w stylu romańskim i dokończona w XIII w., z renesansową kampanilą z lat 1451-1493 i barokowym wystrojem wnętrza). Poza nia do zobaczenią sa jeszcze takie zabytki jak:

- Ratusz przebudowany w XVIII w., wcześniej rezydencja rodu d'Este.
- Średniowieczny uniwersytet z wydziałami prawa, architektury, medycyny, farmacji i nauk przyrodniczych, z ogrodem botanicznym.
- Renesansowe pałace, m.in.: Palazzo dei Diamanti, Casa Romei, Palazzo Schifanoia.
- Klasztor dominikanów z grobowcami członków rodu d'Este: Alfonsa I, Alfonsa II, Ercole I, Ercole II, Lukrecji Borgia, Eleonory Aragońskiej i in.
- Synagoga pierwotnie z 1421, odnowiona i przebudowana w 1820 oraz Muzeum Żydowskie w obrębie dawnego getta z lat 1627-1859.
- Opera (Teatro Comunale) z lat 1786-1797.
- Klasztor kartuzów z cmentarzem z XIX w..
- Kościoły: NMP, św. Benedykta, św. Karola, św. Krzysztofa, św. Dominika, św. Franciszka, św. Jerzego, św. Pawła, św. Romana.
- Dom poety Lodovico Ariosto, w którym tenże zmarł w 1532.
- Pałac Lodovico il Moro.

Spacerkiem, bez pospiechu nasza cała dziesiatka posuwa się waskimi uliczkami gdzieś w głowie majac jednak ta myśl - pora nareszcie skosztować włoskich specjałów!! O ile w Wenecji było bardzo drogo co skutkowało zajadeniem się panino (buła) z mocarella, szynka czy innymi specjałami o tyle tutaj chcemy czegos prawdziwego!
Znajdujemy lokal, który wydaje nam sie miły. Pomimo zastrzeżeń jednego z szacownych uczestników wycieczki, który pracując w wielu kuchniach świata wyczuwa że coś jest nie halo w tym lokalu decudujemy się na makarony, pizze i inne dania które maja uprzyjemnic nam wieczór. Nie uprzyjemniły :( - makaron zbyt rozgotowany, pizza niedobra, o jednym z dań zapomnieli wogóle ale najlepszy był finał... 196 Eu !!!! I nawet pokłócić sie nie można - talerze już posprzatane. Wizyta w tym lokalu okaże sie brzemienna w skutkach dla całego wyjazdu. Zdegustowani jedzeniem i ceną nieufnie bedziemy odnosic się od tej pory do tutejszych lokali. Pytając naszego doświadczonego kolegi skad takie traktowanie turystów w sytuacji gdy przy stoliku obok na lokalnych gosci chuchano i dmuchano dostalismy taka odpowiedź - "Turysta przyjdzie albo nie przyjdzie, po co sobie nim zawracać głowe, miejscowy przychodzi i wydaje pieniadze codziennie".

Rano charmonogram wyjazdu jak zwykle - bułki, kawka i na fotele naszych schładzanych zimnym powietrzem aut. Cel na dzień dzisiejszy - PAESTUM

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek
->

Awatar użytkownika
irko
Posty: 1831
Rejestracja: 19 lip 2010, 21:53
Auto: Hilux 09
Kontakt:

Re: Hilem na Sycylie

Post autor: irko »

->
W D R O D Z E
Monteriggioni


Połykając tysiace kilometrów włoskich autostrad zawsze marzylismy o zatrzymaniu się w jakimś klimatycznym miejscu, choćby jednym z tych które widac z autostrady. Przejeżdzając obok Monteriggioni nie potrafilismy mu się oprzeć - kusi widok połozonego na wzgorzu miasta ze strzelistymi basztami wzmiankwanego przez Dantego w "Boskiej Komedii". Warowne miasto zbudowali Sieneńczycy w latach 1213-1219, aby kontrolować ważny szlak przechodzący dolinami Elsy i Staggi. Monteriggioni było istotnym punktem obrony Sieny przed atakami Florencji i Volterry. Już za chwilę wysokie bramy miasta staną przed nami by poprzez otwarte wrota wpuścic nas wprost w historyczne zaułki.
Zostawiamy auta na pustym jeszcze parkingu i wąską drogą wśród krzaków lawendy wspinamy się do głównej bramy. Okazuje się, że przybywamy odrobinę za wcześnie. W mieście trwają przygotowania - wydzielono duży teren na parking dla spodziewanych gosci, straganiarze rozkładaja swoje kramy, montowane są sceny i rózne postacie (konie, smoki), które wezma udział w wieczornych przedstawieniach. A wszystko w duchu epoki. Szkoda - za pare godzin czaka nas dalsza droga i ominie nas to wszystko.

Najbardziej interesujacym zabytkiem miasta są wspominane juz mury miejskie. Ich długośc wynosi 570 m - poza niewielkimi zmianami z XVI w. praktycznie są oryginalne! Tak jak całe miasteczko, czy raczej twierdza - są niezwykłym przykładem średniowiecznego budownictwa, jednym z niewielu tak zachowanych miejsc we Włoszech. Mury sa udostepnione do zwiedzania. Oplata jest nieweielka - raptem 1,5 Eu/os (dzieci gratis) ale i zwiedzania jest nieduzo. Mozna raptem wejśc na góre przejśc kilka metrów i zerknac na okolicę. Po drugiej stronie miasta dostepna jest taka sama atrakcja (obowiazuje jeden bilet) - patrz mapka obok.

Wewnątrz murów można zobaczyć przy Piazza Roma romański kościółek Santa Maria Assunta i trochę starych domów, w których są sklepy i restauracje. Nas interesują toskańskie wina, którymi tutejsci sprzedawcy chetnie czestują. Odpowiedno zaopatrzeni kierujemy się na parking by zrealizowac dalszy plan podrózy - dziś PAESTUM.

Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
->

Awatar użytkownika
fobos
Posty: 3155
Rejestracja: 04 kwie 2007, 20:47
Auto: VZJ 90
Kontakt:

Re: Hilem na Sycylie

Post autor: fobos »

Bardzo fajnie @irko, że znalazłeś czas i również u nas zamieściłeś relację ze swojej wyprawy. :D

Awatar użytkownika
irko
Posty: 1831
Rejestracja: 19 lip 2010, 21:53
Auto: Hilux 09
Kontakt:

Re: Hilem na Sycylie

Post autor: irko »

No to wklejam dalej :wink:

W D R O D Z E
Paestum


Za nami 700 km monotonnej jazdy autostradą oraz zwidzanie Montereriggioni. Wydaje się niewiele ale od kilku dni jesteśmy w drodze i potrzebujemy odpocząć. Do Paestum nie udaje nam się dotrzeć tego samego dnia. Pare klilometrów przed mówimy dość i zatrzymujemy się w pierwszym przydroznym hotelu. Pomimo, że cała nadmorska szosa wiodąca z Salerno usiana jest hotelami i innymi lokalami dla turystów jednak wszystko wyglada na zapuszczone i zaniedbane. Wybieramy obiekt wyglądajacy przyzwoicie i po upewnieniu się co do ceny rozkładamy się po pokojach.

Kolacja.
Miły właściciel hotelu zaprasza na posiłek. Lekko zaniepokojeni po przykrych doswiadczeniach z Ferrary upewniamy się co bedzie podawane i za ile. W lokalu preferowana jest kuchnia domowa co niezwykle nas cieszy. Zamówiona ryba i makarony - smakuja świetnie, rachunek umiarkowany, wszyscy sa zadowoleni. Pozostaje jeszcze spacer nad pobliskie morze gdzie żegnamy slońce pochylajace się coraz bardziej w kolorach czerwieni i złota gdzieś na zachodzie. Już po ciemku wracamy i... ostroznie ! Tu są węże! Sztuka długosci ponad metrowej ucieka w popłochu z ciepłej i rozgrzanej drogi gdzieś w pobliskie krzaki.

Rano jak zwykle śniadanko i ku starożytnemu miastu by skosztowac lekcji historii wprost u źródła, z zabytkowych antycznych murów stworzonych rekoma Greków. Okolica jest bardzo ciekawa. Miasto połozone jest na rozległej równinie a w oddali wprost z niej strzelaja gwałtownie w górę odległe szczyty. Zatrzymujemy auta pod zabytkowymi murami tuż obok aut braci Czechów . Pora wczesna, puściutko. Czekamy jeszcze do 9.00 na otwarcie bram, zakup biletów i zwiedzamy.

Paestum to pózniejsza nazwa zabytkowego miasta i co ciekawe oznacza nazwę choroby - dzumy . Historia miasta za wikipedią

"Miasto założyli Grecy w VII wieku p.n.e. jako Posejdonię, było jednym z miast Wielkiej Grecji. Jego założycielami byli mieszkańcy starszej, bogatej achajskiej kolonii Sybaris, której mieszkańcy byli znani z zamiłowania do luksusu (sybaryci), położonej nad zatoką Tarencką (data przypuszczalnego jej założenia to połowa VII wieku p.n.e.). Osadnicy z Sybaris pragnęli rzucić wyzwanie eubejskiej kolonii Kume (łac. Cumae, gr. Kymai) na północ od Neapolu, która odgrywała dominującą rolę w handlu z Etruskami.
Kolonie w V wieku przejęli Lukanowie, którzy zamieszkiwali ten teren wraz z Grekami. Chociaż Grecy rozpaczali nad upadkiem kultury miasta, właśnie w tym okresie rozwinął się tu interesujący styl malarski. W 273 p.n.e. po wojnach z Pyrrusem miasto zostało przejęte przez Rzymian. Dalszy swój rozwój zawdzięczało handlowi oraz przymierzu z Republiką Rzymską. Okres świetności zakończył się w okresie najazdów barbarzyńców i zniszczeniem akweduktów doprowadzających wodę do miasta. W IX wieku na skutek epidemii malarii i najazdów Saracenów miasto niemal zupełnie opustoszało i zarosło roślinnością. W średniowieczu zostało zalane przez morze, lecz późniejsze ruchy tektoniczne wyniosły ruiny nad poziom morza. Ponownie odkryte w połowie XVIII wieku zostało podczas budowy drogi wzdłuż wybrzeża podczas panowania Karola III Burbona; dla kultury odkryto je wtedy, gdy poeci, pisarze i artyści – między innymi Goethe i Shelley – przyjeżdżali tu szukać inspiracji."


Paestum jest jednym z najważniejszych parków archeologicznych w Europie. W 1988 roku zostało wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO. Spośród budynków miasta najlepiej zachowane sa światynie zaliczane do najlepiej zachowanych doryckich budowli sakralnych w Europie.

W najlepszym stanie przetrwała światynia Posejdona (właściwie świątynia Hery Argiwskiej) z 450 r p.n.e. - brak jej jedynie dachu i lilku scian wewnetrznych.
W sanktuarium Hery (540 r p.n.e.) przetrwały podwójne rzędy kolumn,
Światynia Ceres (z 500 r p.n.e.) funkcjonująca przez pewien czas jako kosciół chrześciański.

Na południe od świątyni Ateny odkryto ogrodzony teren, na którym znajdował się niewielki budyneczek z dachem ledwo wystającym ponad poziom gruntu. Była to komora kamienna przykryta dwuspadowym dachem. Chociaż kształt obiektu przypominał grobowiec, nie znaleziono w nim zwłok. Ściany komory pokryte są freskami, przedstawiającymi życie zmarłego. Jednym z najbardziej znanych jest tzw. Nurek z Paestum, być może najstarsze wyobrażenie skaczącego do wody człowieka. Odkryto także zestaw naczyń, jakie zwykle Grecy w tamtym czasie wkładali do grobu.

Inne zabytki miasta to m.in.:

- amfiteatr rzymski.
- całkiem nieżle zachowane masywne starożytne mury długości 4,75 km otaczające miasto wraz z czterema bramami
- dwie główne ulice krzyżujące się pod kątem prostym, charakterystyczne dla miast rzymskich.
-Z okresu rzymskiego pochodzi forum, gimnazjon, termy, amfiteatr i niewielka świątynia.

Reszta miasta nie przedstawia się tak imponujaco. Szczególnie w okolicach forum to puste rumowisko ze sladami fundamentów. Na drodze prowadzącej do bramy, na zewnatrz parku rozłozyło sie mnóstwo stoisk z pamiatkami. Obok kopii amfor, figurek z brązu, kopi malowideł sprzedawcy maja do zaoferowania również krasnale :lol: , gipsowe kolumienki czy małe plaskorzeźby z nazwa miejscowosci.

Interesującym miejscem w Paestum jest muzeum, w którym zgromadzono liczne zabytki archeologiczne związane z kolonizacją grecką w tym obszarze i czasami rzymskimi.

Niestety muzeum nie odwiedzilismy. Czas,czas, czas....
Przed nami droga - blisko 650 km + prom.

W drodze
Obrazek

Hotelik
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Paestum
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Pamiatki :D
Obrazek Obrazek Obrazek

Awatar użytkownika
irko
Posty: 1831
Rejestracja: 19 lip 2010, 21:53
Auto: Hilux 09
Kontakt:

Re: Hilem na Sycylie

Post autor: irko »

->
W D R O D Z E
Trasa autostrada i promem
PAESTUM - ROSOLINI


Jedziemy dalej.
Droga wydaje sie nam korzystniejsza niż dotychczas a to ze wzgledu na BRAK OPŁAT ZA AUTOSTRADE . Niestety miny wkrótce nam rzedną - za Salerno zaczyna sie strefa permanentnych remontów. Zdawałoby się, że może to kwestia własnie rozpoczetych prac ale... nawigacja z mapą z przed dwóch lat posiada wszystkie ograniczenia predkości jakie napotykamy . Na pokonywanym właśnie odcinku jedzie sie jednym pasem nawet juz na wyremontowanych odcinkach drogi gdzie oba paski autostrady lśnia nowoscią. I żeby spryciarze nie pojechali za słupkami co pewien czas na zamknietych pasach stoi blokada ze znaków. Trrrragggedddia. Wystarczy powolny kamperek lub inna ciężarowa zawalidroga i jazda niemiłosiernie sie dłuży. Autostrada remontowana jest ca całym odcinku do Reggio di Calabria. Drogowcy burzą stare wiadukty, kopia nowe tunele, wsprost cudownie tylko na razie jazda jest powolna i z tempa prac mozna wywnioskować, że nie predko skończą (3-5 lat minimum).

Uwaga na stacje benzynowe. Za Salerno są tylko DWIE. Ponieważ wczesniej ich brak na pierwszej napotkanej z sieci AGIP panuje niesamowity tłok, który stał sie i naszym udziałem. Tu skonsternowani szukalismy dystrybutorów z dieslem. Niby jest Bluediesel (drogo) ale zwykly diesel to GASOLIO o czym łatwo zapomniec po długiej nieobecnosci na południu Włoch (wcześniej oznaczenia były jakby bardziej zrozumiałe ).

Droga pnie sie bardzo w górach, kluczy po wiaduktach i tunelach by wrócic w końcu na wybrzeże, które ogladać mozna z duzej wysokości stromych klifów. Dalej wyraźne znaki prowadza z autostrady wprost na przystań promową w Villa San Giovanni. Ustawiamy sie w kolejce aut oczekujacych na prom i udajemy się do kas. Tutaj zanabywamy dwa bileciki. Pierwszy wyglada jak opłata klimatyczna i kosztuje 1,5 Eu. Drugi to właściwy bilet którego koszt dla 3 osób i auta jest dosyc znaczny 30Eu w jedna stronę. Przyznam szczerze, że zakupiwszy pierwszy tańszy bilecik pełen radosnych mysli o tym jak tanie sa tu promy wróciłem do auta i próbowałem wjechac na prom. Skończyło sie to parkowaniem pod rampa załadowcza i gorączkowym powrotem do kasy . Wszystko trwało mniej niz godzine wraz z wjazdem i oczekiwaniem na wypłynięcie. W drodze powrotnej nie było juz tak rózowo - samo oczekiwanie na prom zajeło ponad godzinę.

Prom który przewosi nasze szacowne osoby i auta to bardzo duża jednosta z dwoma pokładami załadunkowymi i trzema osobowymi. Jest tu bar, poczekalnia dla osób pragnacych na siedząco podziwiać zaokienne widoczki, otwarte pokłady. Dość szybko dopływamy i ruszamy z promu w dalszą drogę. Obecnie znajdujemy sie w miescie Messina. Czas, czas, czas. Niestety pedzimy w dalszą droge bez zagłebiania sie zanadto w piekne okolicznosci przyrody i zabytki bo jeszcze dziś jesteśmy umówieni z właścicielem domku a jesteśmy już mocno spóźnieni. Słowo pedzimy jest niestety lekko przesadzone. Po mieście jedzie się bardzo trudno bo korki i dodatkowo wiele aut wysypało sie z promu. Byle do autostrady.

Autostrada.
Niestety płatna ale... szybka i bez remontów. A na dodatek w okolicach Syrakuz jest nowiutki odcinek dzieki czemu ucinamy dodatkową godzine podróży. I co najważniejsze prowadzi do samego Rosollini, zresztą tylko tam, dalej autostrady brak.
Za Syrakuzami jest ostatnia bramka oplat autostradowych. Potem pedzimy juz za darmo jednak jakość jazdy gwałtownie spada. Droga jest wyjatkowo niezadbana, chaszcze z poboczy wyłażą na asfalt na potege, sporo ograniczeń prędkości, niedończone budki opłat i wiadukty na zjazdach. Z pobieznych ogledzin wysnuc można wniosek, że budowę przerwano dawno, na tyle dawno, że beton i sterczace z niego druty zbrojen zaczynają rdzewiec i obrastać.

Na miejscu.
Ostatni zjazd i rozpoczynamy poszukiwania. Podany przez właściciela adres nijak nie zgadza się z naszymi wcześniejszymi ustaleniami, że bedziemy mieszkać pod miastem. Nawigacja uparcie pokazuje centrum, wsród gesej zabudowy kamieniczek. Hmm... Czyżby oszustwo? Troche zaniepokojeni wykonujemy kolejny telefon do Syczylijczyka, własciciela domku. Wcześniej nie odbierał i tym bardziej wbudza to nasz niepokój. Ale tym razem odebrał. I zapowiada, ze zachwile bedzie. JEST! jedziemy za nim, rzeczywiscie pod miasto.
Po krótkiej jeżdzie (Rosolinie nie jest duże) jesteśmy na miejscu. Domek wyglada sympatycznie a opis załaczam w nastepnym poście.

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Awatar użytkownika
irko
Posty: 1831
Rejestracja: 19 lip 2010, 21:53
Auto: Hilux 09
Kontakt:

Re: Hilem na Sycylie

Post autor: irko »

->
S Y C Y L I A
Już na miejscu - nasz domek
ROSOLINI


Domek, który zastajemy po przejachaniu prawie 3 tys km z Polski przedstawia się zachecajoco. Znaleziony na NOVASOL skusił niezbyt wygórowana cena oraz iloscią miejsc powalajaca na pomieszczenie z nadkładem nasza 10 osobową wycieczkę. Kazda rodzinka dostaje swoje wlasne lokum z odzielnym wejsciem i łazienką a i tak pozostaja jeszcze nie wykorzystane pokoiki. Wadą jest brak klimatyzacji (tylko dwa z pięciu ja posiada) ale porządne kamienne mury oraz wysokie ściany bez stropów powoduja, ze nawet w najwieksze upały nie jest gorąco w srodku. Wokół domku rozciagaja sie pola i oliwkowe sady, bliżej - sady owocowe i warzywniki plus bardzo oczekiwany basen z krystalicznie czysta wodą, trawniczkiem, leżakami i cieniem palm...
Bosko.

Do dyspozycji jest grill, kuchnia, pralnia (pralke to miły włoch przywiózł dopiero po naleganiach - była w ofercie a na miejscu - brak!). Co ciekawe - mają tu inne wtyczki i gniazdka niż te do których jesteśmy przyzwyczajeni. O ile zwykłe, płaskie wtyczki pasuja bez problemów - o tyle wtyczki z grubymi bolcami i uziemnieniem nie wchodzą. Tutejsze gniazdka przyjmuja takie wtyczki ale o wiekszym rozstawie i inaczej umieszczonym bolcem (patrz zdjecie na dole). Na szczęście ładowarki do telefonów, baterii itp posiadaja te zwykłe. Gdybyśmy mieli np laptopa, mogłby byc problem.
Własciciele lokum to miłe małżeństwo prowadzące ekologiczna uprawe oliwek, pracowicie orząc kamienista ziemie poprzedzielana kamiennymi murkami a w wakacje dorabiając wynajmujac cały lokal i wyprowadzajac sie do mieszkania w pobliskiem mieście (link do bezpośredniej oferty http://www.turismogranati.it" onclick="window.open(this.href);return false;). Stąd nasze spotkanie w centrum Rosolini. Pan domu z którym głównie mielismy kontakt teoretycznie porozumiewa sie po angielsku ale niestety język ten zna tylko pobierznie. Na szczęście moja donna zna odrobinę język smakoszy pasty i pizzy wiec idzie sie pozrozumieć. Massimo gdy ma jakaś sprawę jak w dym wali właśnie do niej czym wzbudza ogólna wesolość i przeróżne aluzje .

Tak jak już wspomniałem domek posiada kuchnie i grill. To cenne wyposazenie w kraju siesty, gdzie miejscowi wliczajac w to restauratorów w porze obiadu idą do domu (kto by się przejmował turystami). Jeden z uczestników wyprawy, dyplomowany kucharz bywały w róznych kuchniach świata raczył nas wieczorami pysznymi przysmakami zgodnymi z miejscem naszego obecnego zamieszkania. I co ważne - kosztowało to symbolicze pieniadze, co po przygodzie w Ferrarze stało sie jakby istotne.

Wieczorami przesiadujemy w ogrodzie smakując lokalne trunki. Dzieci kampia się ile można a gdy już nie można zasypiaja na świeżym powietrzu na leżakach. Pyszne, żółciutkie cytryny spadają z drzew a gdy im sie troszke pomoże leci ich całkiem dużo wprost do napojów i drinków . Jest pysznie!

Osoby szukajace lokum na Sycylii szczerze polecam domek, który mielismy okazje zamieszkiwać przez te pare dni. Miejsce odludne i spokoje, basen, wyposażnienie kuchenne, duze pokoje, bliskość autostrady żeby móc pojechać dalej i zwiedzać to główne jego atuty. Jeśli wybieracie sie dużą grupą i potrzebujecie duzo miejsca - warto!

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Awatar użytkownika
irko
Posty: 1831
Rejestracja: 19 lip 2010, 21:53
Auto: Hilux 09
Kontakt:

Re: Hilem na Sycylie

Post autor: irko »

->

S Y C Y L I A
Plaże
POZALLO, okolice SYRAKUZ


Będąc na wyspie zewsząd otoczonej morzem, trudno nie korzystać z uroków plaż i ciepłej morskiej wody. I tu niespodzianka, z uroków plazowania korzystalismy rzadko. A dlaczego?
Raz - z Rosoini do morza nie jest blisko,
dwa - woda w morzu nie umywa się do tej w basenie :mrgreen: ,
trzy - przez te pare dni chciało nam się przede wszystkim zwiedzać!
Ale na plaże wstapilismy obowiązkowo!
Pierwsza wyprawa w kierunku morza uskutecznilismu zaraz drugiego dnia pobytu na wyspie. Za cel obralismy okolice Syrakuz poszukując jakiegoś urokliwego miejsca. Po zjeżdzie z utwardzonych szlaków utknelismy jednak w waskich, gruntowych drózkach zawalonych autami miejscowych szukających ochłody w morzu. Sporo gimnastyki kosztowalo mnie zawrócenie pick-upa pomiędzy kamiennymi murkami, którymi pogrodzone są wszędzie pola.
Trzeba było pojechać dalej, już uczciwie po asfaltach, żeby znów gdzieś nie utknąć.

Arenella
Posiadana przez nas mapa paierowa wyspy ma zaznaczone plaże. Kierujemy sie wiec do nastepnej zaznaczonej w pobliżu miasta Arenella. Okolica jak to niestety sie tu często widzi - zapuszczona. Na ul. Samoa, bar Thaiti zamkniety i to raczej dawno. Innych lokali brak, okolica posprejowana. Pobliska plaża bardzo kamienista, polozona u podnurza wysokiej, skalnej skarpy. Znajdujemy miejsce dla siebie ale trzeba było sie przedzierać przez kamienie i licznych odpoczywajacych ludzi. Było jednak warto. Woda czyściutka i cieplutka. Jeszcze rzut okiem na górujacy na skarpie bunkier - świadka II Wojny Światowej i uciekamy stad. Jak się pózniej okazało, dalej o rzut kamieniem znajdowała się ta "właściwa" plaża naniesiona na mape. Piasku tam wiecej ale niestety i smażących ludzi powtykanych w waski brzeg jak sardynki w puszcze bez liku. Niestety za blisko tu do dużego miasta, obleganego przez turystów .

Pozzallo
Drugie spotkanie z gorącym piaskiem i bardzo slona woda M. Śródziemnego mielismy okazje uskutecznic w niedalekim od naszego Rosolini - Pozzallo.

Wyświetl większa mapę
Dojazd do plazy jest idealny. Droga szybkiego ruchu kierujemy sie na port a tuż obok niego znajdujemy piekną, szeroką, piaszczysta plażę. I jest prawie zupełnie pusta. I zaparkować jest gdzie (chociaż cienia dla aut brak). Woda czyściutka i przyjemnie ciepła. Pławimy sie tu dłuzszy czas i każdemu szczerze to miejsce polecam.

Obrazek

Arenella
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Pozzalo
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Awatar użytkownika
irko
Posty: 1831
Rejestracja: 19 lip 2010, 21:53
Auto: Hilux 09
Kontakt:

Re: Hilem na Sycylie

Post autor: irko »

->
S Y C Y L I A
SYRAKUZY & ORTIGIA


Zwiedzanie Sycylii rozpoczynamy od wizyty w Syrakuzach. Miasto kojarzone z Grekami, tyranami i Archimedesem połozone jest najblizej naszego domku, niecałe 50 km czyli mniej niż godzina drogi poprowadzonej po wprawdzie kiepskawej ale darmowej autostradzie. Przede wszystkim ciagna nas zabytki greckie wiec kierujemy się na wyrażnie oznaczony znakami na Park Archeologiczny. Tutaj kluczymy troszke poszukujac cienia dla naszych blaszanych kucy (nie wszystkim sie niestety udało ) i udajemy się w kierunku kas biletowych. Znależć je nie jest tak łatwo, trzeba trochę pokluczyć i poszukać. A umieszczono je w samym końcu odromnego parkingu dla autobusów z turystami, za wszystkimi stoiskami z pamiatkami. Zamysł włodarzy miasta jest oczywisty - zanim kupicie bileciki, pozbadzcie się troszkę swoich euro. Szczególnie dzieci są łatwym łupem dla wszelkiego rodzaju sprzedawców kartek, figurek, obrazków, koszulek, serwetek itp.
Pozostawiamy za sobą cały ten barwny kram. Do Parku trzeba przejść na drugą strone ulicy by kierujac się znakami zobaczyć to co dla nas pozostawili wiecy Grecy.

Miasto powstało jako antyczna kolonia greckich Dorów z Koryntu w 733 p.n.e. Początkowo zajmowało tylko przybrzeżną wysepkę Ortygię. Po zbudowaniu kamiennej grobli w VI wieku p.n.e. Syrakuzy zaczęły rozrastać się szybko na lądzie stałym, gdzie założono agorę, a z dala od miasta, nad rzeką Anopos, wzniesiono około 560-550 p.n.e. wielki peripteros dorycki poświęcony Zeusowi Olimpijskiemu. Od V wieku p.n.e. Syrakuzy były uważane za najpiękniejsze i najbogatsze, a niewątpliwie najludniejsze miasto wyspy (około 200 tysięcy mieszkańców), posiadające dwa doskonałe porty (handlowy i wojenny), które zapewniały panowanie miasta nad wschodnią częścią Sycylii.

Starożytne Syrakuzy składały się ostatecznie z pięciu dzielnic:
Achradine, gdzie znajdowała się świątynia Zeusa,
Tyche, gdzie znajdowała się świątynia tej bogini,
Neapolis, gdzie znajdował się największy teatr na Sycylii,
Epipolai,
wyspa Ortygia, gdzie znajdowało się silnie obwarowane akropolis i pałac tyranów.

Syrakuzy były szeroko promieniującym centrum kultury greckiej, ojczyzną np. Epicharma i Archimedesa, gościły także m.in. Pindara, Ajschylosa i Platona. Sława i znaczenie miasta przemineły po przegranej II wojnie punickiej. Z rak rzymskiego żołnierza zginał wowczas Archimedes, wielki grecki filozof i matematyk. Syrakuzy, zdobyte i złupione stały się tak jak pozostała część wyspy - pierwsza kolonia imperium. Miasto straciło wówczas wiele ze swojej dawnej świetności, choć wciąż powstawały nowe budowle jak portyki czy teatry.

za wikipedia.pl


Przyjechaliśmy do Syrakuz z nastawieniem na zwiedzanie, i jesteśmy w siódmym niebie. Amfiteatr grecki z V w. p.n.e., barwne ogrody ukryte wśród skał dawnych kamieniołomów wykutych przez kartagińskich jeńców oraz Ucho Dionizosa (słynna grota zwana “rajską”) zapewnią nam wyjątkowe wrażenia. Oczywiście tak jak wszyscy "próbujemy" akustyki w słynnym Uchu. Faktycznie glosy niosa się bardzo. Wszechmogący upapał przegania jednak gdzieś w spokojniejsze, cieniste miejsce. Jeszcze rzut okiem na rzymska arene i nekropolię i opuszczamy to wyjatkowe miejce.
Dalej nasze kroki a własciwie pojazdy kierujemy w kierunku Otrygii. W chłodzie (błogosławiona niech bedzie klimatyzacja ), z okien samochodów patrzymy na tutejsze budynki. Zauważyć można, że wiele ze starożytnych i wczesnośredniowiecznych zabytków zostało odrestaurowane w stylu barokowym. Przykładem jest wspaniała barokowa katedra usytuowana w najstarszej części miasta, powstała na fundamentach świątyni Ateny datowanej na V w. p.n.e. . Zalewam się pianą z wściekłości bo chetnie zatrzymałbym się, zobaczył coś jeszcze ale w starej zabudowie i wąskich uliczkach nie ma sie gdzie zatrzymać. Z pomocą przychodzi nawigacja. Pomimo, ze sygnał gubi się dosyć często w waskich nanionach ulic to jednak doprowadza nas na podziemny, parking. Chwilę i to dłuzszą przyspaża nam rozpracowanie opłat w automatach i już idziemy na miasto.

Miłośnicy antycznych zabytków powinni zobaczyć ruiny świątyni Apolla, które zostały odkopane dopiero w latach trzydziestych XX wieku, po usunięciu pokrywających je średniowiecznych konstrukcji. Jest to najstarsza z świątyń doryckich na Sycylii z VI wieku p.n.e. Będąc w Otrygii warto rzucic okiem na Fonte Aretusa, źródła słodkiej wody, w której pluskają się kaczki i ryby. Według legendy jest to źródło, w które bogini Artemida zamieniła nimfę Aretuzę uciekającą przed zalotami rzecznego boga Alfejosa.

W mieście napotkć można także pózniejsze zabytki - Zamek Maniace z XIII w, pałace z XIV i XV w., ozdobną bramę Porta Marina z XV w. oraz ratusz z wieku XVII.

Nie ukrywam, że spacerując po mieście w upale z dziecmi nie akcepującymi braku obiadu bo tubylcy zamykają restauracje az do 17-tej a i sami lekko już wyczerpani oddajemy się tylko lekkiej przechadzce nad morskim bulwarem. Jak zwykle w porze sosty wokół roznosi sie cudny zapach włoskich dań, które mieszkańcy przyżądzają sobie w domach. Nam udało sie znależć tylko jeden otwarty bar w którym tak jak wszędzie podawana jest BUŁA. Swoja droga bedzie to jak sie okaże jedyne danie dostepne zawsze i od reki tutaj. Po przyjeżdzie do domu waga zaszokuje mnie podana wartoscią cięzaru ciałka - wszystko to przez te buły i tylko buły dostepne od reki i zawsze dla głodnego turysty!!!

Pozostawiamy wąskie uliczki miasta, trzygwiazdkowy ale lekko zniszczony Hotel Gutkowski *** () i opuszczamy miasto. Jeszcze dziś weżmiemy zemste na tutejszym biznesie restauracyjnym, sami zakupimy produkty obiadowe i zdani na klinarny kunszt naszego kolegi - bedziemy rozkoszować sie pysznym makaronem i jeszcze pyszniejszą rybka upichcona w naszym domku!

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Awatar użytkownika
irko
Posty: 1831
Rejestracja: 19 lip 2010, 21:53
Auto: Hilux 09
Kontakt:

Re: Hilem na Sycylie

Post autor: irko »

->
S Y C Y L I A
Taormina


Będąc na Sycylii grzechem śmietlenym byłoby pominięcie w planach zwiedzania Taorminy. Do zabytkowego miasta, połozonego na północno-wschodnim krańcu wyspy mamy ponad 150 km, jednak koniecznie chcemy je zobaczyć. To własnie o nim Guy de Maupassant francuski pisarz, naturalista pisał "Jeśli ktoś miałby spędzić tylko jeden dzień na Sycylii i pytał, co trzeba tam zobaczyć, odpowiedziałbym bez wahania: Taorminę". Podobnie Goethe w swych Podróżach do Włoch zachwalał - "To najwspanialsze dzieło sztuki i natury!". Jarosław Iwaszkiewicz także opiewał jego uroki pisząc w swej Książce o Sycylii: „Kiedy słyszę słowo „Taormina”, oczami wyobraźni widzę wysokie wzgórze, nisko rozłożone jedwabiste morze, w blasku słońca roztapiającą się jak kryształ Etnę i w końcu całą czarodziejską scenerię grecko – rzymskiego teatru. Jest to jedyna taka scenografia na świecie”

Zaczynamy tradycyjnie od autostrady, by po około 2 godzinach zbliżyć się do miasta. Potem zjazd i... niekończące się betonowe serpentyny. I widok ogromnej ilości domow i hoteli poutykanych na pobliskich wzgórzach. Prowadzi nawigacja więc śmialo jedziemy do centrum rozgladając się za parkingiem. Do zabytkowego centrum oczywiscie nie mozna wjechać, czego pilnuje policjant. I dobrze, juz z daleka widać tabuny ludzi przeciskajace sie główna ulicą Corso Umberto I a miejscowi wjadą wszędzie i zaparkują wszędzie gdzie sie da. Zatrzymać się nie ma gdzie. Trzeba zawarać ale jak to zrobić w waskiej uliczce pikapem o długosci ponad 5 m? Sie jakoś udało (za nami korek na kilometr ) i szukamy podziemnego parkingu co też wszystkim radze. Okazało się, że jest taki na dole, zaraz przy wjeżdzie do miasta. Tu znów stressssss. Serpentyna wiodąca do poziomów z miejscami parkingowymi bardzo wąska i zakrecona. Trzeba uskuteczniać jazdę przednim zderzakiem prawie po ścianie i tylnym kołem po wąskim chodniczku, tez przy scianie.

Przy wyjsciu niespodzianka - automat do pizzy !!! Niestety nie dzialał a chetnie sprawdziłbym co daja z takiej maszyny. Dalej spacerkiem do miasta. Miny mamy nietegie. Upał i pod górke ładny kawalek drogi ale ku ogólnej radości okazuje się, że z parkingu kursuje autobus i to z darmowym przejazdem . Wysiadamy tuż pod Porta Messina i dalej spacerkiem poprzez miasto. Przemieszczamy się Corso Umberto I główna arterią Taorminy, ktora połowie długosci przecina Piazza IX Aprille z panoramicznym tarasem i kosciołami Sant'Agostino i San Giussepe. Stad kierujemy się na Teatr. Oczywiście wszędzie morze ludzi i kramików z pamiatkami.

Wg wikipedii miasto założyli w IV wieku p.n.e. uciekinierzy z Naxos najechanego przez Dionizjosa I. Zanurzona w bujnej roslinnosci była już XIXw. ulubionym przystankiem podrózujacych Europejczyków oraz letniskiem dla arystkokratów i bakierów. Bywał tu i cesarz Wilhelm II i Rotszyldowie.

Co warto zobaczyć:

- Palazzo Corvaja - jeden z najwazniejszych budynków miasta powstały w XV w na wczesniejszej konstrucji arabskiej wieży.
- Teatr Grecki - najbardziej znany zabytkowy obiekt na Sycylii. Zbudowany w III w p.n.e. i przebudowany gruntownie przez Rzymian.
- Odeon - zbudowany przez Rzymian, w którym pierwotnie odbywały się wystepy muzyczne.
- Villa Comunale - ogród im ksiecia Colonna di Cesaro ufundowany przez angielska arystkokratkę Florence Trevelyan
- Katedra San Nicolo - zbudowana w XIIIw.
- Palazzo dei Duchi di Santo Stefano - wybudowany w XIIIw., arcydzieło sycylijskiego gotyku z wyraznymi śladami wpływów arabskich.
- Castello del Monte Tauro - Zamek zbudowany na górze Monte Tauro na miejscu antycznego greckiego Akropolu. Przebudowany w XIII wieku przez Arabów.

Dla nas najbardziej interesujacy był Teatr Grecki. Wspinamy się waska uliczką by w kasie biletowej zapłacić za wstęp i udać sie na trybuny by podziwiać widownie (cavea) na 5000 miejsc, scene (pulpitum) oraz pozostałosci budynku scenicznego zwanego skene. Jak widać na załaczonych zdjeciach zachował się w całkiem przyzwoitym stanie. Jest też nadal wykorzystywany o czym świadczą dekoracje oraz niestety rzędy metalowych miejscówek umieszczonych na orginalnych siedziskach. Kazdy będąc tutaj podziwia przede wszystkim wspanialy widok na Etnę, pobliskie morze, miasto. Będąc w Taorminie koniecznie musicie odwiedzic to miejsce.
Dzień kończymy jak zwykle bułą (inne przybytki Lukullusa oczywiscie pozamykane. Potem do parkingu i już żegnamy Taormine.

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Awatar użytkownika
Cooder
Klubowicz
Posty: 1572
Rejestracja: 08 gru 2008, 09:38
Auto: piechot?
Kontakt:

Re: Hilem na Sycylie

Post autor: Cooder »

Szacunek Kolego za szczegółowy opis i zdjęcia! Wygląda na to, że mieliście udany wyjazd :-)

Awatar użytkownika
irko
Posty: 1831
Rejestracja: 19 lip 2010, 21:53
Auto: Hilux 09
Kontakt:

Re: Hilem na Sycylie

Post autor: irko »

->
S Y C Y L I A
Etna


Wg mitów historia wulkanu ropoczeła się gdy Gaja wsciekła za Zeusa za zamknięcie jej dzieci gigantów w Tartarze wyprosiła od Tartara dwa zapłodnine przez niego jajka. Z nich powstał Tryfon, olbrzym, pół-człowiek, pół-zwierze o 100 głowach który zaatakował niebo. Po długiej walce Zeus pokonał go przygniatając Etną. Dzisiaj gdy wydostaja sie resztki piorunów Zeusa - Etna wybucha płomieniami a gdy są odczuwalne wstrząsy, to znak, że Tyfon próbuje wydostać się spod góry.
Olbrzym juz dawno nie próbował na powaznie swoich sił gdzyż od ostatniej, najwiekszej erupcji, która zniszczyła Katanie (1669r) mineło sporo czasu. Jednak ciagle daje znać, że jest gotów, góra ciagle drży. Nawet tuż przed naszym wyjazdem, na wiosne 2010 r. pojawiały sie w mediach informacje o osunięciach dróg i wstrząsach. Pomimo obaw śmiało ruszamy na spotkanie z NAJWIEKSZYM i NAJWYZSZYM (3340 m n.p.m) wulkanem Europy.

Wokół Etny utworzono Park Narodowy, który na mapie rozlewa się ogromnym zielonym kleksem z bardzo mała iloscia dróg. Z Rosolini nie jest tu daleko, tylko okolo 150 km ale... gdy już trzeba zjechać z autostrady zaczyna sie jazda po serpentynach. Poczatkowo widoków i emocji brak - jedziemy w gestym, zielonym lesie. Po całych dniach spedzonych w wypalonych słońcem klimatach jest to miła odmiana. Naraz zieleń znika i zaczynaja się łaki a potem całe pola czarnej, zastygłej lawy naprzemian z kolorowymi pyłami. Zatrzymujemy się w dogodnym miejscu i łazimy po czarnym piachu i skałach zerkajac ciekawie na resztki spalonych domów widocznych z drogi, na rosliny pracowicie kolonizujace kolorymi plamami morze pyłów i skał.

U końca naszej podrózy znajdujemy ogromny parking, stoiska z całym mnóstwem pamiatek (w tym szczeglnie często popiersia Mussoliniego ). Nie omieszkamy zajrzeć to tu, to tam. Najbardziej ciekawe wydało sie nam jednak stoisko z miodami. Miły sprzedawca słodkich, pszczelich przysmaków częstował bardzo chetnie oferowanymi specjalami. Miód jak mód każdy wie jak smakuje ale takich miodow na pewno sie smakowaliscie. Miodziki kwiatowe, owocowe i najbardziej ulubione przeze mnie orzechowe - conajmniej naście smaków. Te najbardziej odpowiadajace podniebieniu - do plecaka .

Wierzchołek własciwej Etny wskazuje strzałka wmurowana u podnurza zegara słonecznego w ksztalcie piramidy. Wjazd na Etnę składa się z dwóch etapów. Najpierw się wjeżdża kolejką na 2500m a potem Unimogami i Iveco terenowymi na 2980 a dalej pieszo. Podobno warto. Koszt wszystkiego wynosi 52 Euro w tym jest 6 za przewodnika ale można za 28 skorzystać tylko z kolejki i dalej iść pieszo trzeba się ciepło ubrać bo od 2800 leży śnieg (dzieki dla Zbyszka za uzupełnienie). Ze wzgledu na spore koszty takiej wycieczki (w skladzie mamy wieloosobową rodzinę dla ktorej jest to za duzy wydatek) zadowalamy się zerknieciem w jeden z bocznych kraterów, których wulkan ma aż 270. Etna z dołu nie wyglada efektownie - szczyt jest poszarpany i nie widać stozka. Podobno przez wiekszą część roku przykryty jest sniegiem. Na pewno nie w lipcu - my widzimy go czarnm i przykrytym pióropuszem szarego dymu. Pora do domu. Zdejmujemy kurtki i polary (chłoooodno tuuuutaj) i w droge do domu.

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek

ODPOWIEDZ