Shqipëria Adventure lipiec 2009 - Albania online

Moderator: luk4s7

Awatar użytkownika
konus
Evil Admin
Posty: 6342
Rejestracja: 28 lut 2007, 02:23
Kontakt:

Re: Shqipëria Adventure lipiec 2009 - Albania online

Post autor: konus »

Popsuły się bo to złe toyoty były. :mrgreen:

Awatar użytkownika
kylon
Klubowicz
Posty: 18030
Rejestracja: 04 kwie 2007, 21:32
Auto: BJ42
Kontakt:

Re: Shqipëria Adventure lipiec 2009 - Albania online

Post autor: kylon »

Błoto często wywala uszczelniacze :wink:. Żadna to awaria :wink:. Taki tam przestój technologiczny.

Awatar użytkownika
mlodyy
Klubowicz
Posty: 634
Rejestracja: 29 paź 2007, 13:58
Auto: Zuzanki 4x4 ;-) razem 8x8
Kontakt:

Re: Shqipëria Adventure lipiec 2009 - Albania online

Post autor: mlodyy »

A które uszczelniacze :?: Pytam tak przyszłościowo 8)

Awatar użytkownika
kylon
Klubowicz
Posty: 18030
Rejestracja: 04 kwie 2007, 21:32
Auto: BJ42
Kontakt:

Re: Shqipëria Adventure lipiec 2009 - Albania online

Post autor: kylon »

Wyjścia wałów z reduktora.

Awatar użytkownika
igor909
Posty: 88
Rejestracja: 18 lis 2008, 18:07
Auto: Patrol V8 ...
Lexus LX470 ...
Kontakt:

Re: Shqipëria Adventure lipiec 2009 - Albania online

Post autor: igor909 »

mlodyy pisze: Toyoty się nie psują i pewnie znowu kierowca zawinił :mrgreen:
Mylisz się ...
Nie psują się tylko Patrole 4.2 :mrgreen:

Awatar użytkownika
igor909
Posty: 88
Rejestracja: 18 lis 2008, 18:07
Auto: Patrol V8 ...
Lexus LX470 ...
Kontakt:

Re: Shqipëria Adventure lipiec 2009 - Albania online

Post autor: igor909 »

Najlepszego Piotr :wink:

Awatar użytkownika
Bekon
Posty: 336
Rejestracja: 16 lip 2008, 15:06
Auto: FJ CRUISER 4,0
Kontakt:

Re: Shqipëria Adventure lipiec 2009 - Albania online

Post autor: Bekon »

Dzien 4 – camping u Toniego.

Tak nam się tu spodobalo ze postanowiliśmy troszke odpocząć i zostac tu na jeszcze jedna noc. Pogoda była wymarzona , nastroje doskonale wiec caly dzien powoli zapowiadal się idealnie.

Rano mila niespodzianka – około 9-tej zajechal przedstawiciel lokalnej piekarni z świeżutkim , jeszcze pachnącym i cieplym pieczywkiem – super inicjatywa , wspaniale ulatwiajaca kempingowiczom zycie. Wykorzystalem ten czas azeby zabrac się wreszcie za pisanie pelnej relacji z wyjazdu, i tak przy asyście pozostałych kompanow podrozy minal nam czas do poludnia. Ponieważ pole namiotowe położone jest tuz przy plazy tam tez udaliśmy się azeby sprawdzic jak cieple jest w rzeczywistości morze i wykorzystac te chwile na kapiel sloneczna. Plaze w Montenegro sa czyściutkie, z dobrym zapleczem sanitarno – barowym. Serwuja zimne piwko i liczne lokalne zakaski. Raczac się na zmiane ciepla woda, sloneczkiem i zimnymi trunkami spędziliśmy milo czas do popoludnia. W miedzyczasie przybylo nam kilku sąsiadów na polu namiotowym , w tym kilka aut z polski. Jak widac kierunek ten staje się coraz bardziej modny i slusznie bo kraj jest przepiekny i zasluguje na wiecej uwagi aniezeli tylko przejazd tranzytowy. Ludzie sa mili, nie tak zmanierowani jak w pobliskiej Chorwacji, chociaż ceny – wszystko liczone w Euro – coraz bardziej gonia te od polnocnych sąsiadów.
Wieczorem, dobra kolacja w pobliskiej knajpce przypieczętowała ten mile spedzony dzien.

Dzien 5 – MNE – Albania

Przynajmniej do godziny 10-tej takie było zalozenie na dzien dzisiejszy - przekroczyc pobliska granice i wjechac wreszcie w gory kierując się na Teth .Takie było zalozenie albowiem zycie szybko zweryfikowalo nasze plany. Zaczelo się od LC 120 – po dwoch dniach czerpania pradu przez lodowke i 1000W przetwornice akumulatory odmówiły posłuszeństwa i auto nie chcialo odpalic. Poszly w ruch kable i po kilku minutach znowu mogliśmy słyszeć klekot D4D. Ledwo się z tym uporaliśmy jak się okazalo ze spod FJC cos cieknie. Ogledziny spodu wskazywaly jednoznacznie na wyciek oleju – pytanie pozostawalo skad ? Obstawialismy reduktor albo skrzynie. W pobliskim warsztacie diagnoza była jednoznaczna – cieknie z reduktora. Szybki telefon do Kylona i już wiedzieliśmy jaki w razie czego olej trzeba będzie dokupic. Nikt na miejscu nie chciał się podjac naprawy glownie z powodu braku czesci zamiennych – uszczelek , itp…Skierowano nas do jednego z 2 serwisow Toyoty w MNE. Jak się okazalo w Podgoricy był tylko salon sprzedazy natomiast serwis w oddalonej o 30 km Cetinje. Na miejscu byliśmy pare minut po 17-tej ale pocałowaliśmy przyslowiowa klamke – tutaj pracuje się do 16-tej.Szybka narada i zdecydowaliśmy się czekac do rana azeby skoro swit zameldowac się na otwarciu. Ruszylismy na poszukiwanie hotelu, w tym przypadku wszyscy kierowali nas uparcie do jedynego w miescie , pamiętającego jeszcze zamierzchle czasy Grand Hotelu. Moloch miał przawie 400 miesc noclegowyc wiec o wolne pokoje nie nie musielismy się co martwic. Gorzej było z cena – 85 Euro za dwojke to stanowczo za duzo. Postanowilismy poszukac czegos innego, bardziej kameralnego w okolicach Cetinje. Tak tez trafiliśmy do parku narodowego Szkoderskiego Jeziora a konkretnie do miejscowości Stary Most. Juz sam dojazd tam był niezłym przezyciem – przepiekna droga wyryta w zboczu, mieszczaca ledwo2 mijajace się auta. Na dole , nad smetnie plynaca rzeczka zapomniane miasteczko z pieknym kamiennym mostem i już odrestaurowanym deptakiem. Widac ze mieszkancy MNE probuja obudzic na nowo w swoim kraju duch turystyki, na chetnych turystow czekaja dwie super knajpki serwujące lokalne specjaly bazujące na rybach. Możemy polecic te spod nazwy Mostnica , chociaż druga znajdujaca się obok nie była wcale gorsza. Jedynym jej problemem było to ze stala pusta natomiast nasza była full. Zrozumielismy dlaczego kiedy właściciel podal nam zamowione dania – można by skwitowac to krotko : pierwszy pstrag zamowiony , drugi gratis. Porcje były olbrzymie, ale również i rachunek odzwierciedlal ich wielkosc. Chyba za dwa , trzy lata MNE pod tym względem dorowna HR. Miejscowka jest tak urokliwa i klimatyczna ze pomyśleliśmy o noclegu, niestety brak jest miejsca spełniającego podstawowe wymogi cenowo/jakościowe.
Wlasciciel knajpy okazal się rownym chlopem, chwycil za telefon i po paru minutach mielismy już załatwione pokoje w Pension 22 w samym centrum Cetinje za polowe ceny co chcieli od nas w Grandzie. Mielismy male obawy o bezpieczeństwo zaparkowanych i zaladowanych aut ale okazaly się one bezpodstawne. Cetinje jest dawna stolica kulturalna MNE, obfitujaca w wyższe szkoly i uniwerki, co doskonale jest odzwierciedlone przez ludzi spacerującymi wieczorem ulicami.
Wieczorkiem po rozpakowanu ruszyliśmy na miasto  Znalezc odpowiednia, klimatyczna knajpke nie było trudno albowiem pelno ich na lokalnym deptaku, który to notabene polozony jest o rzut kamieniem od Pension 22. Wybierajac się do knajpy – ta czesc relacji jest specjalnie skierowana do przedstawicieli plci brzydszej - trzeba wykazac się duza dawka odporności na wdzieki tutejszych pan. To co zobaczyliśmy siedząc przy stolikach popijając zimne winko przszlo nasze najśmielsze oczekiwania. Jeśli chcecie wiedziec co tam zobaczyliśmy to po prostu przyzjedzice do tego klimatycznego miasteczka.Niech Was nie zwiedzie senna atmosfera jaka panuje tutaj w ciagu dnia – miasto budzi się do zycia po 20-tej i trwa w dyskotekowym nastroju do wczesnych godzin rannych. Nie mogliśmy zbyt dlugo balowac bo rano czekala nas wczesna pobudka.
O 7.30 rano byliśmy już pod serwisem i czekaliśmy na otwarcie. Jeden z menadżerów przyjal nas bardzo mile i fachowo. Szczerze powiem byliśmy bardzo pozytwnie zaskoczeni poziomem usługi. Grzecznie nas poinformowano ze rozumieja nasz problem, współczują przerwy w podrozy ale niestety musimy poczekac około godziny zanim auto wjedzie na kanal ze względu na umowionych wczesniej klientow. O dziwo , rowno po godzinie poproszono nas o wjazd na stanowisko. Toyota Efel – tak się bowiem nazywa serwis – już po par chwilach miala diagnoze i super widomość ze maja czesc zamienna na miejscu. Autko zostalo naprawione już po 2 godzinach i mogliśmy dalej ruszyc w kierunku wyczekanej Albanii.
Tutaj musimy dodac cos w sprawie motoryzacji w MNE. Kroluje zdecydowanie Toyota. LC 120 jest wiecej niż osobowek tej marki a FJC spotkalismy4 na raz na jednej stacji.. Gdybysmy mieli Nissana, Mitsu lub inna mniej tutal popularna marke to mielibysmy problem. Toyota rulez.
Z serwisu wreszcie kierunek Albania. Przejscie graniczne kolo Hot zaliczyliśmy w 5 minut, przemili pogranicznicy i już byliśmy w kraju stanowiącym cel naszej wyprawy. To już to ? Mala narada w którym kierunku mamy jechac i już pomykamy. Z początku ruszyliśmy na polnoc w strone Tamare , skret na Boge i cel dzisiejszej jazdy Teth, i się zaczęło…Polki skalne, mijanki na grubosc lakieru itp. Zatrzymalsmy się na chwile żeby spuścić troche cisnienia z kolek i zasięgnęliśmy jezyka u lokalsow co do dalszej drogi . Stanowczo odradzili nam wczesniej wybrana wersje albowiem była ona co najwyzej dla piechura i jego osiołka. Polecili powrot 20 km do Koplik – pelno bankow i bankomatow – stad na Boge i Teth. Z poczatku gladziutki i rowniotki asfalt troche nas rozczarowal ale pierwsze widoki rekompesowaly nam jego gladkosc . Prawdziwa jazda zaczela się w Boge – jak nozem uciac skonczyla się cywilizacja i zaczal się prawdziwy off road. Trojka, dwojka, jedynka, reduktor ..??? i pniemy się powoli do gory na przelecz 1680 mnpm. Z gory co jakis czas zjeżdżały LR wypelnione nazaratenkami krzyczacymi w nieboglosy na zakretach. Mijajac się okno w okno było wystarcaajaco duzo czasu azeby zadac pytanie : where are you from ? Na odpowiedz : from Pl, nastepowal histeryczny krzyk : Papa Polaco !!! Tak, tak Albania to w większości kraj zamieszkany przez katolikow i nasz wieki rodak zapadl im gleboko w pamieci. Mijanki na polce skalnej to oddzielna historia – w pewnym momencie jadac z tylu i mijając się z busem LC 120 jechala na 3 kolach a czwarte wisialo w powietrzu ….zarty się skończyły.. Co tam widzieliśmy i co przeżyliśmy może w jakims stopniu odzwierciedla wam nasze zdjęcia. Sesje photo były co chwila i tak naprawde nie wiedzieliśmy w która strone patrzec – czy w przepascie tuz za naszym oknem , czy tez na odlegle szczyty .. W koncu na mapie pojawilo się Teth i jego mieszkancy . Ale o tym jak wyglądał nocleg, i nasza pierwsza noc na Albanskiej ziemi to dopisze jutro bo karkowka już dochodzi na grilu a caly dzien nic nie jedliśmy..
Po karkowce….
Wjechalismy do Teth, i nagle z kilku domostw wybiegly w naszym kierunku dzieciaki. Pomyslelismy „zaczęło się” ale ku naszemu wielkiemu zdziwieniu zamiast wyciągać reke po datki i prezenty zapytaly piekna angielszczyzna czy szukamy noclegu. Zdecydowalismy się na przejechanie jeszcze wzdłuż wsi w te i z powrotem ale nie znaleźliśmy zadnej fajnej miejscowykina nocleg i wróciliśmy do punktu wyjscia. Dzieciaki zaprowadzily na do swoich obejsc i po krotkich negocjacjach za 5 Euro za dwa auta i 4 osoby rozbiliśmy się na terenie jednego z domostw. Za te cene mielismy tez zapewniony dostep do lazienki i bieżącej wody. Jakiez było nasze zaskoczenie kiedy do niej weszliśmy – super czysto, wanna, prysznic , bidet , umywalka i normalny europejski kibel -przy nim papier toaletowy oraz odświeżacz Brize. Polecamy to gospodarstwo. Wjezdzajac do Teth trzeba przejechac przez mostek,vis a vis niego jest cafe – bar gdzie tez można zanocowac. My jednak wybraliśmy miejscowke pierwsza po lewej. Jeśli ktos nie chce spac pod namiotem to ma do dyspozycji urzadzone w bardzo dobrym standardzie pokoje.
Przez caly wieczor towarzyszyl nam Franchesko – syn gospodarza. Malec miał około 9-10 lat i był wszystkiego ciekawy, ale w przeciwieństwie do dzieciakow spotykanych w krajach poludniowych był wyjatkowo dobrze wychowany . Po krotkiej rozmowie dowiedzieliśmy się skad tak dobra znajomość angielskiego u tubylcow – przez cale wakacje maja oni bowiem darmowe lekcje angielskiego prowadzone przez wolontariuszy w miejscowej szkole. 6 godzin dziennie przez dwa miesiące. Oprocz nauki jezyka obcego wolontariusze klada dzieciakom do glowy kwestie związane z ochrona środowiska – stad tez worki do segregacji smieci przy każdym domostwie – kto był w Albanii wie ze jest to ewenement i naprawde trzeba wspierac takie inicjatywy azeby ten przepiekny kraj nie utonął w smieciach.
Tradycyjnie wieczor zakończyliśmy przy butelce dobrego wina i Jasia Wedrowniczka.


Dzien 6 Teth – Kir - Shkoder – Komanj.
Pobudka wczesnie rano albowiem trzeba było zawieźć Franchesko do szkoly terenowka – obiecaliśmy mu to poprzedniego wieczoru . Jego zadowolona mina a przede wszystkim miny pozostałych dzieciakow jak podjechaliśmy pod budynek – bezcenne.
Po śniadanku ruszyliśmy dalej. Do Shkoder mielismy 60 km, ale zajęło nam to prawie 7 godzin – tak, tak to nie pomylka. Srednia prędkość wyszla 10 km/ h. Droga która przebyliśmy od tego dnia nazwaliśmy droga Boliwijska. Wykuta w polce skalnej kamienista sciezka – bo ciezko nazwac to droga – wila się nad przepasciami oczywiście bez zadnych barierek zabezpieczajacych. Co jakis czas na krawędzi poławiały się krzyze z kwiatami i zdjęciami niechybnie ofiar które skończyły swój zywot na dnie przepasci. Była nawet zbiorowa tablica upamietniajaca ofiary wypadku autobusu lub raczej ciężarówki która wiozla pasażerów. Cala trasa zasluguje na miano obowiązkowej przy każdej wizycie w Albanii. Co chwila przystanki na sesje foto lub krotki odpoczynek od ciągłych zakrętów .Temperatura pomimo wysokości oscylowala w granicach 35 – 39 stopni. Dodajmy do tego wszechobecny kurz i mamy obraz tego co tam przezywalismy. W pewnym momencie mala zatoczka kolo ktorej wodospad z malutkimi basenikami – decyzja była blyskawiczna – kapiemy się. Woda lodowata prosto z gor ale tego nam było potrzeba. Odswiezeni ruszyliśmy dalej. W jednej ze wsi mijanka – z przeciwka napierala terenowka. Zgadnijcie skad – numery krakowskie, terenowy Chewrolet z 3 rodakami. Wymienilismy uwagi co do drogi jaka nas i ich czeka i dalej. Kolejna mijanka godzine pozniej – tym razem 14-cie 4 Runnerow z żeńskimi zalogami prosto z Izraela napieralo w strone Teth. Przecenili chyba swoje możliwości lub nie docenili drogi bo wedlug naszych obliczen nie dotarli do Teth wczesniej niż około 23 – ciej. Odleglosci w Albanskich gorach to inna rzeczywistość. Trzeba liczyc srednia max 20 km / h i należy o tym pamiętać zapuszczając się na szlaki.
Do Shkoder dotarliśmy poznym popołudniem – szybkie zakupy, tankowanie aut, wymiana kasy i dalej w kierunku Komanj. Nastepnego dnia czekal nas splyw promem po jednym z najpiękniejszych kanionow na swiecie. W przewodnikach pisali ze ilość aut jakie zabiera statek jest ograniczona dlatego tez dobrze jest tam być wczesnie rano. Tym którzy chcieliby powtórzyć nasza trase polecamy dojechac do samego konca w Komanj, przejechac przez most i zadekowac się na pierwszym i jedynym na razie kempingu po prawej stronie. Na miejscu bardzo fajna knajpka , przemily właściciel , trunkow szeroki wybor i dobra micha. Polecamy miesa z grila i salatki. Nocleg kosztowal na po 5 Euro od auta + koszty kolacji.
Jak się rano okazalo miejscowka ta ma jeszcze jedna wielka zalete – stad puszczaja auta na prom i w pierwszej kolejności te które tu nocowaly.
Pora teraz na kilka praktycznych informacji :
- paliwo – użytkownicy D4D bez obaw mogą tu przyjeżdżać swoimi autami. Stacje sa często rozmieszczone, jakość Ok., można nawet placic kartami.
- bankomaty – Reiffeisen bank można spotkac prawie w każdej miejscowości a przy nim bankomaty.
- kantory – tutaj pojawia się problem – Albanczycy wola przyjmowac zaplate we wlasnej walucie aniezeli w Euro lub Dolarach. Kantory jest dosc trudno znaleźć a nam udalo się kase wymienic w Western Union – bez prowizji.
- zakupy – swieze owoce i warzywa praktycznie na każdym kroku, w każdej miejscowości sklepiki gdzie można dostac wszystko. Ciagniecie wody i napojow z kraju bez sensu. Lepiej kupic na miejscu. Ceny srednio o 30 procent nizsze niż w PL.Dla przykładu za w sumie 7 kilo warzyw i owocow zapłaciliśmy 5 Pln.
- GSM : jak nak tak gorzysty kraj zasieg bardzo dobry

Dzien 7 – Koman – gdzies dalej na poludnie.
Pobudka rano, szybkie śniadanko i już gotowi do wjazdu na prom. Odpalam FJC a tu niespodzianka – kontrolki trakcji i check engine nie chca zgasnąć. Co znowu ? Tym razem postanowiłem nie przejmowac się dyskoteka na tablicy rozdzielczej i napierac dalej. Co będzie to będzie.
Azeby dojechac do promu trzeba przejechac przez wydrazony w gorze tunel za który to przejazd kasuja 200 Lekow od auta. Sam prom kosztowal nas 3000 Lekow – około 30 USD – od auta. O samym statku nie będę zbyt duzo pisac zobaczycie na zdjęciach. Na miejscu warto zajac miejscowke na gornym pokladzie azeby w spokoju podziwiac bajeczne widoki. Trzeba jednak pamiętać azeby zabrac ze soba kremy z wysokimi indeksami albowiem slonce pali niemiłosiernie i po 2 godzinnym rejsie wyglądaliśmy jak raczki faktor 20, 30 minimum. Na promie spotkaliśmy niemcow z którymi nocowaliśmy na kempingu, francuzow, angoli i holendrow. Wszyscy zasługiwali na miano globtroterow pelna geba , ale widac już ze Albania pojawila się na mapach turystycznych wypraw. Cieszymy się ze przyjechaliśmy tu zanim stopa germanca skazi te ziemie.
CDN….
Prom i slonce dalo nam tak w kosc ze zaraz po zjezdzie z niego ruszyliśmy do pobliskiej zatoczki żeby się odświeżyć. Jakiez było nasze zaskoczenie kiedy się okazalo ze nie możemy wytrzymac w wodzie dłużej niż minute, a przeciez pol godziny wczesnej mijaliśmy grupke lokalsow którzy plywali kolo promu na srodku jeziora. Jak oni to robia ???
Odswierzeni napieramy dalej na poludnie. Dzis target to znalezienie fajnej miejscowki na nocleg około 17 – tej. Jedziemy zolta droga w kierunku Fusche Arrez. Co jakis czas odbijamy w male drozki prowadzace w okolice poniżej płynącej rzeki. Szukamy jakiegos klimatycznego miejsca z dala od miejscowych zabudowan . W koncu po entej probie jest to czego szukaliśmy – plaskie poletko położone w zakolu rzeki. W pobliżu sa co prawda zabudowania ale wyjatkowo jakos czysto i bez smieci w okolicy. Pytamy na migi miejscowa kobiete czy możemy się tu rozbic i po kilku minutach ożywionej dyskusji po ktorej rece nas rozbolaly podejmujemy decyzje ze tutaj zostajemy. Fajne miejsce dlatego podajemy koordynaty GPS :N 41 58’ 41’’, E 20 00’ 28’’.
Zaraz po naszym zatrzymaniu pojawila się garstka miejscowych dzieciakow – paczka cukierkow załatwiła sprawe. Usiedli w kontrolnej odległości od nas i przygladali się co robimy. Po kolejnych 15 minutach pojawila się meska reprezentacja naszych nowych sąsiadów. Było ich trzech i wygladali bardzo sympatycznie. Jakiez było nasze zaskoczenie kiedy jeden z nich odezwal się plynna angielszczyzna pytając : „ hello, my name is Wiktor and i am from New York , and you where are you from ?” Wiktor był przedstawicielem młodego pokolenia Albańczyków którzy wyjechali na zachod i teraz wracaja inwestowac do swojego kraju. Oczywiście nie było zadnego problemu z rozbiciem się na jego polu, a gdybyśmy czegokolwiek potrzebowali to mielismy walic do niego jak w dym.
Kolejny wieczor spedzony na lonie natury przy szklaneczce winka minal nam błyskawicznie i już zapadaliśmy w blogi sen. Jutro trzeba przeciez jechac dalej…tym razem do Berat.
Z rana sprzątanie po sobie żeby mile wspominali polakow i dalej w droge…

Dzien 8 – kierunek poludnie, miasto Berat.
Spalo się znakomicie , wokół cisza i tylko szum rzeki. Pobudka sama z siebie około 7 rano, szybkie śniadanko i dalej. Chcielismy troche podgonic na poludnie dlatego tez zdecydowaliśmy się jechac czerwonymoi drogami. Z tymi oznaczeniami w Albanii to troche dziwnie jest – to co jest zolte na mapie to w praktyce okazuje się albo super asfaltem , albo tez ciezka off roadowa trase jaka przemierzaliśmy do i z Teth. Ciezko ich wyczuc i dopiero jak człowiek wjedzie na trase to okazuje się jak jest jej jakość.

Awatar użytkownika
Bekon
Posty: 336
Rejestracja: 16 lip 2008, 15:06
Auto: FJ CRUISER 4,0
Kontakt:

Re: Shqipëria Adventure lipiec 2009 - Albania online

Post autor: Bekon »

Ten tekst powinien byc na poczatku poprzedniego ale cos sie nie udalo...

Przez kilka dni nie mielismy zadnego dostępu do Internetu. Nie mogliśmy się polaczyc z siecia nawet z naszych modemow GSM pomimo tego ze mielismy zasieg komorkowy – Internet w Albanii nie jest mocna strona i stwierdzenie ze jest wówczas jeśli odpowiednik naszej TPSA nie zapomni go danego dnia włączyć oddaje pelen obraz sytuacji.Tym razem mamy siec bezprzewodowa ale bardzie onaj pelza aniezeli hula….Ponizej relacja pisana co wieczor z ostatnich kilku dni. Przepraszamy za brak zdjęć ale wgranie jednego zajeloby co najmniej godzine….Milej lektury.

Awatar użytkownika
Bekon
Posty: 336
Rejestracja: 16 lip 2008, 15:06
Auto: FJ CRUISER 4,0
Kontakt:

Re: Shqipëria Adventure lipiec 2009 - Albania online

Post autor: Bekon »

Mamy nadzieje ze uda sie zaraz zawiesic kilka zdjec... trzymajcie kciuki za albanska TPSA :)

Awatar użytkownika
konus
Evil Admin
Posty: 6342
Rejestracja: 28 lut 2007, 02:23
Kontakt:

Re: Shqipëria Adventure lipiec 2009 - Albania online

Post autor: konus »

Polska dziś padła może albańska będzie działać.

Awatar użytkownika
gors
Posty: 270
Rejestracja: 05 mar 2009, 20:50
Auto: LC120, BJ42
Kontakt:

Re: Shqipëria Adventure lipiec 2009 - Albania online

Post autor: gors »

Witajcie,
ponizej obiecane kilka zdjatek prosto z Beratu :)
w chwili wolnego czasu (o ktory jest naprawde trudno :) przygotuje wiecej)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Awatar użytkownika
fobos
Posty: 3155
Rejestracja: 04 kwie 2007, 20:47
Auto: VZJ 90
Kontakt:

Re: Shqipëria Adventure lipiec 2009 - Albania online

Post autor: fobos »

No i znowu będzie mnie ciągnąć na wyjazd. Piękne zdjęcia.

Awatar użytkownika
konus
Evil Admin
Posty: 6342
Rejestracja: 28 lut 2007, 02:23
Kontakt:

Re: Shqipëria Adventure lipiec 2009 - Albania online

Post autor: konus »

Bardzo fajnie, bardzo.

Zbyszek
Posty: 557
Rejestracja: 29 maja 2007, 12:45
Auto: Hil,Grizzly, Rubicon, texas 490,GLA4 matic
Kontakt:

Re: Shqipëria Adventure lipiec 2009 - Albania online

Post autor: Zbyszek »

Piękna traska. Podziwiam i gratuluję wybrania optymalnego bo bezśnieżnego terminu

Awatar użytkownika
rico69
Posty: 233
Rejestracja: 11 lut 2008, 09:56
Kontakt:

Re: Shqipëria Adventure lipiec 2009 - Albania online

Post autor: rico69 »

Super wyjazd, my niestety już wrócilismy z urlopu :( http://tlc.org.pl/viewtopic.php?f=22&t=2139
Ostatnio zmieniony 20 lip 2009, 11:36 przez rico69, łącznie zmieniany 1 raz.

ODPOWIEDZ