Wokół j. Victorii - Uganda, Rwanda, Kongo, Tanzania, Kenia,

Moderator: luk4s7

Kajman
Posty: 236
Rejestracja: 22 lut 2009, 22:36
Auto: GR 60 long

Wokół j. Victorii - Uganda, Rwanda, Kongo, Tanzania, Kenia,

Post autor: Kajman »

Pozdrawiam wszystkich z Ugandy (aktualnie)

Podróżujemy wynajętymi Toykami

Po powrocie relacja wraz ze zdjęciami

Aktualnie można śledzić na fb KajmanOverland

Trasa
- start z Entebbe
- Szympansevw Kibale Forest
- Trzydniowy treking w gorach Rwenzori
- Safari w Queen Elizabeth N.P
- Goryle górskie w Bwindii
- Rwanda
- wejscie na czynny wulkan w Kongo Nyiragongo
- Tanzania i Ngorongoro i Serengetii
- Kenia
- Uganda

Po powrocie realcja tu wraz se zdjeciami - tymczasem co nieco moza zobaczyc na FB
Całość prawie 4 tygodnie

czobi
Klubowicz
Posty: 4096
Rejestracja: 05 kwie 2007, 10:19
Auto: classic hill
Kontakt:

Re: Wokół j. Victorii - Uganda, Rwanda, Kongo, Tanzania, Ken

Post autor: czobi »

noo zazdraszzcam Kajmanesku! pzrelacialem foty fb,
komercha widze robisz za opiekunke ale wazne ze doope opalasz i zdaleka od polish reala
wlasnei miesiac na piochu spedzilem, bezcenne za reszte zaplacisz karta.. 8)

Kajman
Posty: 236
Rejestracja: 22 lut 2009, 22:36
Auto: GR 60 long

Re: Wokół j. Victorii - Uganda, Rwanda, Kongo, Tanzania, Ken

Post autor: Kajman »

Trasa wyprawy
4 tygodnie, 3 800 km, 5 krajów
Autorami zdjęć są uczestnicy wyprawy:
Przemek D., Krzysztof K., Elżbieta K., Jola K. Dariusz K., oraz autor poniższego tekstu

Obrazek

6.02.2016
Po ponad półrocznych przygotowaniach wreszcie wylot do Entebbe w Ugandzie – via Dubaj.
Pierwsze wrażenie po przylocie i wyjściu z samolotu na płytę lotniska – gorąco i wilgoć, może nie taka jaka bywa w Bangkoku, ale na pewno większa niż w Namibii.
Tego dnia część ludzi wybrała się łodziami na j.Victorii. Główną atrakcją są …trzewikodzioby…
Wieczorem przygotowania do wyjazdu z Entebbe, odebranie samochodów, załatwienie reszty spraw z płatnościami.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

7.02.2016
Pobudka o 6:30
Pakujemy samochody.
Udaje nam się wyjechać koło 9:00, ale po drodze jeszcze zakupy w centrum handlowym. Przed nami ponad 300 km i to niełatwej drogi, dlatego dojechaliśmy na nocleg dopiero o 18:30 do Kibale Forest.
Głównie „off”, omijamy również Kampalę skrótem poprzez wioski, gdzie raczej turyści się nie zapuszczają.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nocleg


Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

8.02.2016
Dzisiaj „idziemy na szympanse”. Pobudka przed wschodem o 5:00. Śniadanie i jedziemy ok 10 min samochodem, do miejsca zbiórki, skąd rangersi zabierają grupy. Część grupy idzie na tzw. pełny dzień, część na ½ dnia
Ok. 15:00 spotykamy się wszyscy razem w campie rangersów. Czas jechać dalej. Dzisiaj docieramy w okolice Kasese, skąd jutro idziemy na trzy dniowy trekking w góry Rwenzorii.
Postanawiamy znowu jechać offem, przy okazji mamy sposobność zobaczenia Ugandy od innej strony niż większość turystów allinclusiv ;). Jedziemy szczytami gór (Uganda to prawie same góry), przez wioski. Droga czasami jest nie dużo szersza od ścieżki dla małego wózka.
Dzisiaj nocleg w hostelu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kajman
Posty: 236
Rejestracja: 22 lut 2009, 22:36
Auto: GR 60 long

Re: Wokół j. Victorii - Uganda, Rwanda, Kongo, Tanzania, Ken

Post autor: Kajman »

9.02.2016
Dzisiaj trekking trzydniowy w góry Rwenzori (istnieje również pisownia Ruwenzori).
Góry te też znane są pod nazwą Góry Księżycowe – nazwane tak przez Ptolemeusza ok II w n.e.

Ok 8:00 wychodzimy. Wcześniej śniadanie, odprawa, co niektórzy biorą dodatkowych tragarzy.
Początkowo trasa nie jest bardzo wymagająca, jedynie upał daje się we znaki. Potem gdy wchodzimy w las jest trochę lepiej. W godzinach popołudniowych, a może to związane jest też z wysokością, zaczyna padać deszcz…taki typowo tropikalny. Pada, pół godziny, pół godziny przerwy, potem znowu.
Doczłapuję do kampu. Jestem, jak i wszyscy pozostali dosyć zmęczony. Szybko trzeba przebrać koszulę na suchą, aby się nie przeziębić bo wbrew pozorom (mimo że to prawie równik) jest chłodno a człowiek rozgrzany, spocony.
Ekipa tragarzy przygotowuje naprawdę smaczny obiad.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

10.02.2016
7:30 śniadanie. Wymarsz w dalszą drogę…w górę. Wciąż się wspinamy w górę. Najwyższy punk jest na ponad 3 500 m n.p.m.
Widoki tego dnia są urzekające, coś niesamowitego. Właśnie dla tych widoków warto się pomęczyć i wyjść tutaj. Gdy przekraczamy las bambusowy, ponad nim zaczyna się tropikalny las spowity nieustanną mgłą. Spotykamy tutaj rośliny które u nas hodujemy w doniczkach, a tutaj występują jako gigantyczne okazy. Jedną z atrakcyjniejszych jest Lobelia.
Tym razem schodzę do obozu położonego na 3 100 m n.p.m. dosyć zmęczony i niestety z przemoczonymi butami. Skarpetki mam na zmianę, gorzej z butami. Pożyczam od przewodników buty gumowe które pozwalają ściągnąć mokre buty i trochę ogrzać stopy.

Wieczorem jak zwykle smaczny posiłek przygotowany przez tragarzy, ale jakoś tego dnia nie mam za bardzo smaku do jedzenia, pewnie daje znać zmęczenie i przemoczenie obuwia.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


11.02.2016
Jak zwykle 7:30 śniadanie. Buty wciąż mokre (za duża wilgoć tu na górze, aby wyschły przez noc). Biorę reklamówki, wkładam do nich stopy, a potem dopiero buty i tak wychodzę z obozu w drogę powrotną. Początkowo naprawdę jest ostro w dół. Na szczęście zmniejsza się również wysokość na jakiej jesteśmy, a to powoduje że większość z nas od razu czuje się lepiej. Jest cieplej i sucho. Buty wysychają po 2 godzinach więc mogę pozbyć się z nich reklamówek.
Późnym popołudniem wracamy do wsi gdzie zostawiliśmy samochody i gdzie robimy sobie obiadokolacje.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kajman
Posty: 236
Rejestracja: 22 lut 2009, 22:36
Auto: GR 60 long

Re: Wokół j. Victorii - Uganda, Rwanda, Kongo, Tanzania, Ken

Post autor: Kajman »

12.02.2016
Jedziemy do Queen Elizabeth NP. To raptem ok. 50 km. Po drodze mijamy równik. Tym razem droga jest już w pełni asfaltowa. Sam dojazd do kempingu nad Kanałem Kazinga, łączącym j. Jerzego z j. Edwarda jest już typowo offowy. Sam kemping to…bajka.
W dobrym starym kolonialnym stylu
W nocy trzeba uważać idąc do toalety, aby nie „wpaść” na hipcie, które wychodzą z pobliskiego kanału na żer. A żyje ich w tym kanale kilka tysięcy . Ja miałem w nocy takiego jednego koło namiotu.
A wcześniej podziwiałem jak równo przystrzyżona trawa nad kanałem…teraz się wyjaśniło…hipcie wykonują tę robotę.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kanał Kazinga

Obrazek

Obiadokolacja

Obrazek

13.02.2016
Zostajemy tutaj na nocleg, na dwa dni. Rano przed świtem śniadanie, tak aby w miarę wcześnie wyjechać na safari po parku. Wiadomo że na fotograficzne safari najlepiej wybierać się o wschodzie słońca. I światło odpowiednie, a i zwierzyna wtedy najbardziej aktywna. Potem jak słońce zaczyna przygrzewać to nikomu, nawet zwierzętom nie chce się szwędać po sawannie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Praca na solnisku – są to słone jeziora, podzielone na takie małe poletka. Ze względu na temperaturę woda odparowuje i na powierzchni oddziela się taka warstwa soli, która następnie jest zbierana. Te kopczyki które widać na zdjęciach to właśnie taka sól – która potem jest przetwarzana

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Rejs po kanale Kazinga, skąd można obserwować zwierzęta

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kajman
Posty: 236
Rejestracja: 22 lut 2009, 22:36
Auto: GR 60 long

Re: Wokół j. Victorii - Uganda, Rwanda, Kongo, Tanzania, Ken

Post autor: Kajman »

14.02.2016
Wczesne śniadanie – 6:30. Dzisiaj dosyć długa droga…może nie długa pod względem km ale czasu jaki trzeba poświęcić na jej pokonanie. Najpierw jedziemy do godziny prawie 12:00 przez park QE nadal podziwiając zwierzęta. Potem dosyć krętymi i w zasadzie prawie cały czas offowymi drogami do Bwindi N.P. Musimy przejechać dookoła (a częściowo przez niego) Nieprzenikniony Las Bwindi – tak brzmi oficjalna nazwa tego lasu i parku narodowego.
Droga jest wymagająca zarówno dla kierowców jak i naszych, dosyć obładowanych samochodów.
Pod koniec drogi okazuje się, że pewny jej odcinek jest nieprzejezdny co powoduje że musimy nadłożyć prawie 70 km i tak na nocleg docieramy ok. 18:30. Na szczęście jeszcze przed zachodem słońca

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

15.02.2016
Dzisiaj jedna z atrakcji tego wyjazdu. Idziemy tropić/podglądać dziko żyjące Goryle Górskie. Jest ich ok 700 szt. na cały świcie (w tym konkretnym parku ok. 350 osobników). Dziennie może wejść do parku tylko 70 osób dlatego rezerwacji dokonaliśmy już w maju 2015.
Najpierw bladym świtem jedziemy do kwatery rangersów, gdzie mamy odprawę, zostajemy podzieleni na 8-mio osobowe grupy, które z przewodnikiem udają się do parku. Każda grupa idzie w inny rejon, tak aby wyśledzić inną rodzinę goryli. Wędrówka przez las jest dosyć wyczerpująca…wysokość n.p.m, wilgotność. Pod koniec wręcz przedzieramy się przez gęstwinę leśną gdzie drogę toruje przewodnik maczetą. W pobliżu goryli wolno przebywać tylko godzinę – aby nie przeszkadzać im w codziennym życiu.
Coś niesamowitego – momentami jesteśmy może 2-3 metry od niektórych osobników – oczywiście nie silverback – ten trzyma się na odpowiedni dystans i wszystko kontroluje. Kilka razy dała nam do zrozumienia, że jesteśmy za blisko – na szczęście rangersi wiedzą na ile możemy sobie pozwolić, jak blisko podejść.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nocleg


Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kajman
Posty: 236
Rejestracja: 22 lut 2009, 22:36
Auto: GR 60 long

Re: Wokół j. Victorii - Uganda, Rwanda, Kongo, Tanzania, Ken

Post autor: Kajman »

16.02.2016
Ostatnie dni były dosyć intensywne jeżeli chodzi o atrakcje. Jedziemy odpocząć nad jezioro Bunyoni, na którym znajduje się szereg wysp z ładnymi ośrodkami wypoczynkowymi. Po drodze zahaczamy jeszcze o Kabale -€“ takie typowe miasto Ugandyjskie.
Do miejsca gdzie mamy nocleg musimy dopłynąć łodzią. Samochody zostawiamy nad brzegiem jeziora i zamieniamy chwilowo środek transportu na łódkę.
Sam ośrodek to.... ale, może sami oceńcie na podstawie zdjęć.
Mieliśmy zostać tu dwa dni -€“ niestety musimy wyjechać po jednym ponieważ wejście na wulkan jakie mamy przewidziane w Kongo przesunęło się o jeden dzień do przodu.
Szkoda .....

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

17.02.2016
Niestety musimy opuścić Bunyoni. Potem przez Kisoro -€“ gdzie robimy zakupu i tankujemy do pełna (paliwo tańsze w Ugandzie niż w Rwandzie) -€“ jedziemy do granicy z Rwandą.
Samą granicę przekraczamy bez większych problemów czy kolejek i nie ma majfrendów - jak w zachodniej Afryce.
Wyjeżdżając z posterunku granicznego musimy pamiętać o zmianie strony, po której się poruszamy (w Ugandzie lewostronny ruch, a w Rwandzie prawostronny).
Dzisiejszy nocleg w Gisenyi na pograniczu z Kongiem.

Uganda boryka się z problemami z dostawą prądu -€“ zdarza się że tankowanie na stacji benzynowej odbywa się za pomocą ręcznej pompy.

Obrazek

Kajman
Posty: 236
Rejestracja: 22 lut 2009, 22:36
Auto: GR 60 long

Re: Wokół j. Victorii - Uganda, Rwanda, Kongo, Tanzania, Ken

Post autor: Kajman »

18.02.2016

Rano jak zwykle wczesna pobudka o 8:30 musimy być po drugiej stronie granicy – w Kongo. Tam ma nas odebrać samochód firmy, która organizuje wejście na wulkan. Z hostelu – co prawda to ok. 1 km do granicy, ale bierzemy taksówkę. Samochody zostawiamy w Rwandzie na terenie hostelu. Bierzemy tyle bagażu, aby przeżyć dwa dni. Tutaj jest inaczej niż w Rwenzori. Wszystko trzeba sobie samemu zapewnić picie, jedzenie itd.
Oczekiwanie na wizę to prawie godzina, ale wyrabiamy się można powiedzieć na styk.
Potem jeszcze kilka formalności związanych z wejściem na Nyiragongo, niektórzy zatrudniają tragarzy do niesienia plecaka i pod ochroną trzech rangersów (uzbrojonych) idziemy.
Mamy tego dnia do pokonania prawie 1 400 m w pionie. Nocleg na koronie wulkanu wypada prawie 3 500 m n.p.m.
Samo końcowe podejście jest doooosyć strome. Pomimo że to jednodniowe podejście mam wrażenie, że daje bardziej w kość niż 3 dni w Rwenzori, a może to był gorszy dzień?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zdjęcie poniżej – to droga krajowa oznaczona N 2. Hmmm…..


Obrazek

Obrazek

Goma – o ile się nie mylę, w 2002 roku była zniszczona przez wulkan, stąd ten ponury szaro-czarny kamienisty krajobraz.


Obrazek

Obrazek


Docieramy do kwatery rangersów, trochę papierowej roboty, zebranie grupy – dołączają do nas Szwajcar, Australijka (która wygląda jak Chinka), Francuska i Włoch


Obrazek

Obrazek

Obrazek


Obrazek

Obrazek

Na szczycie, na koronie wulkanu, widać małe punkciki – domki. To cel naszej wspinaczki.


Obrazek


Jesteśmy na szczycie – po lewej widać „te” domki, a po prawej krawędź krateru wulkanu.


Obrazek

No i sam krater gdzie buzuje lawa, szczególnie w nocy świetny widok.
To stratowulkan– jedną z jego cech jest duuuża stromizna czyli kąt nachylenia zbocza.

Obrazek

Obrazek

Zejście do WC wymagało użycia liny. Podejście na szczyt też do łatwych nie należało. Daje to wyobrażenie jaka tam była stromizna.


Obrazek

A w takich domkach „all inclusiv” zaliczyliśmy dzisiejszy nocleg.


Obrazek

19.02.2016
Świt. Jest zimno, człowiek zdrętwiały, a tu trzeba zapakować swoje rzeczy.
Zaczynamy schodzić. Byle zejść z tej największej stromizny. Dla niektórych zejście jest gorsze niż wyjście, nie wytrzymują nogi, mięśnie nóg.
Od połowy drogi dopada nas deszcz, taki lekki kapuśniaczek, ale jednak …. pada i pada, towarzyszy nam prawie do samego obozu znajdującego się 2 000 m n.p.m.
W obozie czekamy na transport, który podwozi nas do granicy. Potem jeszcze spacer do hostelu.
Uff – jesteśmy wykończeni.

Hostel w Gisenyi.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

20.02.2016
Dzisiaj jedziemy do stolicy Rwandy – Kigali. Bez pośpiechu, ok. 200 km. Trzeba wiedzieć, że Rwanda to …. góry, góry i … góry. Wyjeżdżamy serpentynami na ponad 2 500 m n.p.m., to znowu zjazd do 1 500 m. i tak całą drogę.

Po drodze zaopatrujemy się w herbatę przy jednej z plantacji – herbata i kawa stanowią dużą część eksportu i upraw w Rwandzie.


Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kajman
Posty: 236
Rejestracja: 22 lut 2009, 22:36
Auto: GR 60 long

Re: Wokół j. Victorii - Uganda, Rwanda, Kongo, Tanzania, Ken

Post autor: Kajman »

21.02.2016
W Kigali zostajemy dwa dni. Jestem wręcz zauroczony tym krajem i tym miastem. A klimat… jest tak jak u nas w maju w słoneczny dzień zaraz po burzy. Powietrze jest rześkie i ciepłe.
Teraz może kilka słów o Rwandzie. Rwanda kojarzy się ludziom głównie z jednym – wojną i rzezią jaka była tu w latach 90-tych. Rwanda tymczasem zaskakuje… i to zaskakuje na „plus”. Pierwsze co się rzuca w oczy to to, że mimo iż jest biednie to jest bardzo czysto. Nie ma śmieci wzdłuż dróg, koło domów, jak to bywa w większości państw Afryki północnej czy zachodniej. Już w Tanzanii czy Kenii śmieci stanowią stały wystrój pejzażu. Tutaj jest ustawowy zakaz używania tzw. reklamówek jednorazowych, a zakupy pakuje się do papierowych toreb.
Zwróćcie uwagę na jedno ze zdjęć – goście kopią rów przy chodniku, ziemię odkładają na chodnik, ale na chodniku jest rozłożona folia, aby nie niszczyć bruku. Na ulicy, chodnikach czy trawnikach zero śmieci. Drogi, nawet te poza miastem, są dobrze utrzymane, czyste, rowy wzdłuż ulicy wyczyszczone. Pewnie, że asfalt jest tylko na głównych drogach … ale pamiętajmy że jest to jedno z biedniejszych państw Afryki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


22.02.2016

Wyjazd z Kigali – cel dzisiejszego dnia to Tanzania. Przed nami dwudniowy dojazd do Ngorongoro w Tanzanii. Tą część traktujemy jako „przejazdową”. Oczywiście jest ona również ciekawa, pozwala poznać inną Tanzanię, niż ta która widzą turyści przylatujący do Arushy, obwożeni po parku, a potem z powrotem do Arushy i w samolot. I tyle widzieli z Tanzanii. Podobnie jest w Kenii.
Droga do Tanzanii po stronie Rwandyjskiej to bardzo dobry asfalt i jest trochę mniej kręta niż w pozostałej części kraju. Pojawiają się policjanci z radarami. Jest sporo ciężarówek. Droga ta jest jedną z głównych tras transportu towarów z wybrzeża (z portów) do Rwandy i Kongo.
Na granicy odprawa po stronie Rwandy – szybko, sprawnie. Za to po wjechaniu na stronę tanzańską… no cóż… jak u nas za dawnych czasów na wschodzie. Odprawa paszportowa to jeszcze spoko, ale celna (musimy zgłosić samochody do tymczasowej odprawy) to inna bajka. Jeden celnik dłubie w nosie, dwóch o czymś leniwie rozmawia, trzeci udaje że jest czymś baaardzo zajęty. Na nasze sugestie, że może któryś by wypisał odpowiednie dokumenty, niezmiennie pokazują na inne okienko gdzie oczywiście nikogo nie ma. I tak spędzamy 2 godziny. Masakra.
Po wyjechaniu z posterunku granicznego rzuca się w oczy spora różnica pomiędzy Tanzanią a Rwandą. Przez pierwsze 100 km mieliśmy szczęście, że jechaliśmy terenówkami. Droga była podobna do tej na Ukrainie, za przejściem granicznym w Krościenku. Tyle że te dziury były wielkości samochodu! Poza tym… sporo śmieci wzdłuż drogi.
Wieczorem następne zaskoczenie – większość ludzi słabo lub wcale nie mówi po angielsku. Hmmm spodziewałem się, że jako była kolonia angielska…
I jeszcze jedna ciekawostka – co jakiś czas, gdy pojawia się zakaz lub ograniczenie na drodze w krzakach czają się policjanci z radarem.


Obrazek

Obrazek

Obrazek


Z czego zapamiętana zostanie Tanzania – z policjantów z radarami


Obrazek


I z częstym łapaniem kapci

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A to jest trójkąt ostrzegawczy

Obrazek

23.02.2016
Jedziemy nadal przez Tanzanię. Na nocleg zatrzymujemy się ok. 100 km przed Ngorongoro. Chcemy wjechać do parku następnego dnia po południu.

Obrazek

Obrazek

24.02.2016
Do południa dojazd do bram parku. W pobliskim miasteczku załatwienie formalności wjazdowych – opłaty trzeba dokonać w banku. Nie ma możliwości płacenia w biurze, przy bramie wjazdowej. Opłaty ….masakra
- wjazd za samochód – 40 $ (pod warunkiem, że waży poniżej 2 ton – waga z dowodu rejestracyjnego)
- od osoby 50 $
- za to, że możesz rozbić namiot 30 $ od osoby
- za możliwość wjechania do krateru – 200 $/samochodu – na 6 h.

To wszystko na 24 h. Kemping – to kawałek placu z zimnym prysznicem i kiblem na narciarza.
Lodge lub inne noclegi to cena po 300-500 $/os., a bywają i po 1 500 $.
W porównaniu do tego co zastaliśmy na miejscu Namibia wydaje się być za półdarmo, a standard usługi – to tak jakby porównać standard kempingu na Ukrainie z tym w Norwegii.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Przy bramie grasują gangi pawianów – trzeba uważać bo kradną wszystko co się da

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Widok na krater. Różnica wysokości to ok 400 m.

Obrazek

Kemping na terenie Ngorongoro

Obrazek

Obrazek

25.02.2016
Pobudka przed świtem. Do krateru chcemy wjechać wraz z pierwszymi promieniami słońca.
Ok. 12:00 wracamy z powrotem do obozu. Pakowanie i trzeba jechać w stronę Serengeti. Te dwa parki (tak naprawdę Ngorongoro nie jest Parkiem Narodowy) graniczą ze sobą. Odległości są wielkie, bo do bramy docieramy ok 16:00. Po drodze mijamy wioski Masajów.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ciekawostka - w kraterze Ngorongoro nie ma żyraf, za to żyją na obrzeżu. Teoria jest taka, że z powodu budowy nóg, nie są wstanie zejść po stromiźnie do krateru.

Obrazek

No i wioski masajskie. Oczywiście pierwsze co robi napotkany Masaj to wyciąga rękę po „ten dolars”. A już nie daj boże jak zrobisz zdjęcie jemu lub wiosce …. goni Cię mało klapek nie gubiąc. A tak w ogóle to jedna wielka cepelia.


Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wjazd do Serengetii – następne zdzierstwo
- samochód 40$
- od osoby 60 $
- kemping 30 $


Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kajman
Posty: 236
Rejestracja: 22 lut 2009, 22:36
Auto: GR 60 long

Re: Wokół j. Victorii - Uganda, Rwanda, Kongo, Tanzania, Ken

Post autor: Kajman »

26.02.2016
Pobudka wcześnie rano. Do południa zamierzamy „pojeździć” po Serengeti, a potem trzeba jechać w stronę północnej bramy, aby wyjechać przed 16:50 – bo wjazd mamy wykupiony na 24 h.
Podczas śniadania pojawia się złodziej w obozie – pawianowi udało się ukraść cały worek z chlebem.

Obrazek

Obrazek


Potem jazda do pobliskiego hmmm jak to nazwać… niby centrum, stacja benzynowa, siedziba rangersów… w każdym bądź razie mamy nadzieje załatać tam kapcia, którego złapaliśmy poprzedniego dnia.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Rangersi właśnie znaleźli samotnego – podobno dwutygodniowego słonika więc go przygarnęli. Mówili, że dadzą radę go wykarmić.

Obrazek

Serengeti to….morze sawanny (traw), gdzie trzeba się najeździć aby znaleźć zwierzęta


Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Współpraca ma się dobrze – bąkojady wyjadające insekty żyrafie

Obrazek

Obrazek

Ale zdarza się również utknąć w błotku


Obrazek

Obrazek

Obrazek

Stada słoni były ogromne

Obrazek

Nie można zapominać o zamykaniu okien

Obrazek

Serengeti jest naprawdę ogromne. Z jego centralnego punktu do bramy wjazdowej jest ok. 4 godziny jazdy. Droga nie rozpieszcza. Mniej więcej połowa to tarka, po której naprawdę ciężko się jedzie.
Do bramy docieramy o 16:30. Serengeti to….morze sawanny (traw), gdzie trzeba się sporo najeździć aby znaleźć zwierzęta.
Każdy z nas spragniony był już asfaltu, na którym trochę można odetchnąć. Poza tym po dwóch dniach biwakowania pod namiotem, gdzie toalety i prysznice nie należały do luksusowych, chcieliśmy trochę doprowadzić się do porządku szczególnie, że temperatura i kurz dawały się nam mocno we znaki.
Na nocleg docieramy nad jezioro Victorii do hotelu.


Obrazek

Obrazek

27.02.2016
Dzisiaj wjeżdżamy do Kenii.
Granica jak to granica. W przeciwieństwie do Ugandy czy Rwandy trafiają się już „majfrendy” od których trzeba się oganiać ale na szczęście są mniej natarczywi niż w krajach arabskich.

Po stronie kenijskiej, gość od spraw celnych sam nie wiedział jaki papier nam wypisać na samochody
w rezultacie podbił tylko pieczątkę z datą na dokumencie jaki mieliśmy z granicy tanzańskiej i powiedział, że to wystarczy. Hmmm, dziwne….. ale to Afryka, człowiek już nie jedno widział tutaj czy na wschodzie w Azji.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nocleg w kolejnym mieście nad jeziorem Victorii – Kisumo – z tego co się orientuje to chyba trzecie co wielkości miasto w Kenii.


28.02.2016
Jedziemy dalej – byle do Ugandy.
O ile Tanzania kojarzyć się będzie z czającymi się w krzakach policjantami z radarami, o tyle Kenia to ….. progi zwalniające. No masakra… co zakręt, co mieścina – a w takiej mieścinie potrafi ich być sporo. Grupowo – po kilka, pojedynczo, niektóre wielkie, że mało terenówką człowiek się nie zawiesi, to znowu mikroskopijne. Ale mają jedną, wspólną cechę – wszystkie są niewidoczne, takie afrykańskie czary… jeśli nie jesteś czujny jak przysłowiowy grzechotnik to albo wylatujesz w powietrze wraz z samochodem albo urywasz zawieszenie.

Obrazek

Obrazek

A tutaj przykład w ile osób można jeździć na motocyklu – made in china. Można zawieść w taki sposób dzieci do szkoły ? Można…

Obrazek

Dojeżdżamy do granicy. Hmmm po stronie kenijskiej to taka „wschodnia” granica. Droga szutrowa, 5-cio kilometrowy sznur samochodów ciężarowych oczekujących na wjazd do terminalu. Droga wąska, gdy jadą samochody z przeciwka trzeba wykorzystywać rowy, lub pobliski nasyp… standard.

Obrazek

Za to po wyjechaniu z części kenijskiej i po przekroczeniu granicznej rzeki…. inny świat. Ruch uporządkowany, asfalt, krawężniki, brak tego chaosu.
Podjeżdżamy do budynku granicznego, w momencie gdy wysiadam z samochodu żołnierz witam mnie słowami „welcome home” – pewnie myślał że jestem rezydentem Ugandy bo samochody miały ugandyjskie numery rejestracyjne. Do odprawy, owszem, jest kolejka, ale jest jakaś uporządkowana, gość w okienku podbija pieczątki tak sprawnie…. Pracuje, a nie myśli o niczym.

Na noc zatrzymujemy się w fajnym ośrodku – jakieś 10 km za granicą.

Obrazek

Kajman
Posty: 236
Rejestracja: 22 lut 2009, 22:36
Auto: GR 60 long

Re: Wokół j. Victorii - Uganda, Rwanda, Kongo, Tanzania, Ken

Post autor: Kajman »

29.02.2016
Jedziemy do Sipi Falls. Celem są wodospady Sipi, ale ten rejon znany jest również z uprawy kawy.
Na miejscu zatrzymujemy się na nocleg.

Obrazek

Do wodospadów idziemy z lokalnym przewodnikiem, a potem na przydomowe pola gdzie uprawiana jest kawa. W Ugandzie oprócz dużych korporacji, które skupują i same uprawiają kawę na skalę przemysłową, propagowana jest uprawa „przydomowa” i sprzedaż indywidualna. Często można spotkać przy drodze osoby sprzedające kawę ziarnistą. Mieszkańcy są zachęcani do takiej formy zarobkowania. Dzięki temu w zasadzie nie spotyka się ludzi żebrzących. Nie tak jak w krajach arabskich czy zachodniej Afryce, gdzie co kawałek można spotkać się z natarczywością w proszeniu o datek – typu „give me dirham” czy „give me dolar”.


Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dziki bananowiec


Obrazek

A teraz uprawa kawy

Sadzonki są pozyskiwane z krzaka już rosnącej kawy. Przez rok sadzonka rośnie w tzw. szkółce.
Potem jest przesadzana na pole.

Obrazek

Obrazek

Potem sadzonka jest przesadzana na pole. To jest jeszcze zielona, nie dojrzała kawa


Obrazek

Kawa dojrzała jest koloru czerwonego


Obrazek

Obrazek

Oddziela się czerwoną łuskę. Pozostaje ziarno – koloru szarego w takiej delikatniej osłonce koloru żółtego. Coś takiego jak u nas zborze. Ziarna umieszcza się w drewnianym wiaderku i tłucze kijem. Ziarna są tak twarde, że nie pękają, a dzięki temu oddziela się łuski od nich łuski.


Obrazek

Obrazek

Następnie oddziela się plewy od ziarna za pomocą ….wiatru

Obrazek

Obrazek

Same ziarna praży się – proszę zwrócić uwagę jak błyszczą się ziarna – a trzeba wiedzieć że nie używa się do tego żadnych chemikaliów czy olejów. Kawa autentycznie pachniała. Cały proces wykonywaliśmy sami przy wsparciu miejscowych.

Obrazek

Obrazek

Kawa jest gotowa. Pakowana i sprzedawana. Przywiozłem jej „trochę” jest naprawdę pyszna. Dla znających się – to Arabica.

Chcieliśmy na miejscu spróbować jak ta kawa smakuje. Należało ją więc „zmielić” czyli ubić za pomocą drewnianego kija. Parzenie odbywa się na sposób „arabski” – tzn. gotuje się wodę w dużym garnku, następnie wsypuje kilka kubków kawy, gotuje z 2 min. a następnie nalewa do kubków przez sitko – i gotowe.

Obrazek

30.02.2016
Następnego dnia wracamy do Entebbe, przez Kampale – hehe… dla nie znających realiów i klimatów miast wschodnich czy afrykańskich to może być ciekawe przeżycie.
Wieczorem oddanie samochodów, a w nocy samolot powrotny


I to by był KONIEC.

Kajman
Posty: 236
Rejestracja: 22 lut 2009, 22:36
Auto: GR 60 long

Re: Wokół j. Victorii - Uganda, Rwanda, Kongo, Tanzania, Ken

Post autor: Kajman »

Oczywiście ostatnia data powinna być 01.03.2016

Awatar użytkownika
Norick
Posty: 1333
Rejestracja: 07 gru 2008, 02:58
Auto: Haluks kozow?z
Kontakt:

Re: Wokół j. Victorii - Uganda, Rwanda, Kongo, Tanzania, Ken

Post autor: Norick »

Dla mnie CZAD i nie chodzi o państwo. Choć rozpoznaję wielu "kolegów" z pracy to nie wiem czy chciałbym się spotkać w ich naturalnym środowisku :mrgreen: .
Wycieczka zacna. Czasem lepiej odpuścić zbrojenie autka i sobie zrobić niezły trip
Kajman pisze:18.02.2016
Australijka (która wygląda jak Chinka)
Polecam film Romper Stomper, jedna z wczesnych ról "Gladiatora". Ich ten problem trapi kilkadziesiąt lat.
Bardzo fajnie :D

ODPOWIEDZ