Namibia, Botswana&Victoria Falls
: 20 lis 2014, 17:02
Witam
Nadchodzą długie zimowe wieczory, człowiek częściej siedzi w domu to i ma czas na poczytanie co nieco.
Pozwoliłem sobie wspomóc Was i zamieszczam odcinkowo relację z wyprawy na południe Afryki - Namibia, Botswana, Rodesia (Victoria Falls). Potem powrót przez Deltę Okavango w Botswanie.
Samochody - Toyota Hillux - z zabudową, namioty dachowe, w pełni wyposażone w sprzęt biwakowy
Relacja jest jednego z uczestników - wydaje mi się że będzie bardziej wiarogodna od mojej
Zdjęcia - autorzy to uczestnicy - Przemek, Andrzej i moje
Aaa - za kilka dni umieszczę tu link do pełnej galerii na mojej stronie - jest w trakcje umieszczania - cierpliwości
no więc zaczynamy
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
05.09.2014 - piątek
STRAJK!!!
Tym razem nie polskich górników, tylko niemieckich pilotów. Jedynie 5 godzin – 15:00-20:00, ale za to dość dokładnie pokryło się to z naszym biletem do Frankfurtu. Dzięki temu wylatujemy 4 godziny później, a na miejscu będziemy po południu zamiast wczesnym rankiem. Dodatkowy zysk to 4,5 godziny w Johannesburgu – może uda nam się coś zobaczyć?...
Tak się zaczęła nasza kolejna „Wielka Wyprawa“ – tym razem do Namibii i Botswany, jak dobrze pójdzie to z małymi przystankami w Angoli, Zambii i Zimbabwe (z bonusem wyżej wymienionym, czyli RPA). Cały skład to dwanaście osób, ale poza naszym liderem – Kajmanem – pozostała czwórka jest nam nieznana, więc na razie jeszcze trzymamy się w siódemkę – Marta, Majka, Monika i Elżbieta, Przemek, Andrzej i ja. Jak widać, sponsorem wyprawy jest literka „M“...
Po całodniowym oczekiwaniu siedzimy wreszcie w szóstkę (Andrzej wybrał inne połączenie) w samolocie i jeden Pan Bóg wie, co się nam jeszcze przydarzy. Ale my to lubimy...
06.09.2014 - sobota
O 8:20 wylądowaliśmy w Johannesburgu. Wyspani i zrelaksowani. Na lotnisku rozdzieliliśmy się. Dziewczyny zostały, aby dopilnować naszych wolnocłowych zakupów, a my z Przemkiem ruszyliśmy na podbój RPA. W ciągu 2 godzin udało nam się zobaczyć całe miasto. 45 minut jechaliśmy taksówką do Carlton Center, po wyjechaniu na 50 piętro „Top of Africa“ przez pół godziny oglądaliśmy po kolei wszystkie strony świata, a potem 45 minut wracaliśmy taksówką na lotnisko. I już...
Sam Johannesburg nas nie zachwycił. Ogromne, szare, zatłoczone miasto. Jedynie stadion z mistrzostw świata w piłce nożnej z 2010 r. z tej szarości się trochę wyróżniał, ale raczej przez architekturę, nowoczesną, bardzo odmienną od otoczenia, niż przez barwy.
07.09.2014 – niedziela
Wczoraj dotarliśmy szczęśliwie do Windhoek, na tyle wcześnie, że zdążyliśmy jeszcze odebrać bez problemu nasze Toyoty Hilux. Cudne, prawdziwe samochody wyprawowe. Nowe, z niewielkim przebiegiem, naprawdę w świetnym stanie i z bardzo dobrym wyposażeniem. Nasz ma zamontowane 2 namioty dachowe, a w części ładunkowej – wszystko, co potrzebne do przeżycia w Afryce. Stoły, krzesła, butle gazowe, kuchenki, naczynia, pościel... itd. itp. Na dodatek 2 koła zapasowe.
Wypożyczającym jest Polak, przemiły Jurek z Walvis Bay, który po pierwsze poinformował nas o podstawowych zasadach obsługi samochodów terenowych, a po drugie uprzejmie nam doniósł, że właśnie oto rozpoczęliśmy podróż naszego życia. Zobaczymy...
A dzisiaj – kierunek Sesriem!
Nadchodzą długie zimowe wieczory, człowiek częściej siedzi w domu to i ma czas na poczytanie co nieco.
Pozwoliłem sobie wspomóc Was i zamieszczam odcinkowo relację z wyprawy na południe Afryki - Namibia, Botswana, Rodesia (Victoria Falls). Potem powrót przez Deltę Okavango w Botswanie.
Samochody - Toyota Hillux - z zabudową, namioty dachowe, w pełni wyposażone w sprzęt biwakowy
Relacja jest jednego z uczestników - wydaje mi się że będzie bardziej wiarogodna od mojej
Zdjęcia - autorzy to uczestnicy - Przemek, Andrzej i moje
Aaa - za kilka dni umieszczę tu link do pełnej galerii na mojej stronie - jest w trakcje umieszczania - cierpliwości
no więc zaczynamy
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
05.09.2014 - piątek
STRAJK!!!
Tym razem nie polskich górników, tylko niemieckich pilotów. Jedynie 5 godzin – 15:00-20:00, ale za to dość dokładnie pokryło się to z naszym biletem do Frankfurtu. Dzięki temu wylatujemy 4 godziny później, a na miejscu będziemy po południu zamiast wczesnym rankiem. Dodatkowy zysk to 4,5 godziny w Johannesburgu – może uda nam się coś zobaczyć?...
Tak się zaczęła nasza kolejna „Wielka Wyprawa“ – tym razem do Namibii i Botswany, jak dobrze pójdzie to z małymi przystankami w Angoli, Zambii i Zimbabwe (z bonusem wyżej wymienionym, czyli RPA). Cały skład to dwanaście osób, ale poza naszym liderem – Kajmanem – pozostała czwórka jest nam nieznana, więc na razie jeszcze trzymamy się w siódemkę – Marta, Majka, Monika i Elżbieta, Przemek, Andrzej i ja. Jak widać, sponsorem wyprawy jest literka „M“...
Po całodniowym oczekiwaniu siedzimy wreszcie w szóstkę (Andrzej wybrał inne połączenie) w samolocie i jeden Pan Bóg wie, co się nam jeszcze przydarzy. Ale my to lubimy...
06.09.2014 - sobota
O 8:20 wylądowaliśmy w Johannesburgu. Wyspani i zrelaksowani. Na lotnisku rozdzieliliśmy się. Dziewczyny zostały, aby dopilnować naszych wolnocłowych zakupów, a my z Przemkiem ruszyliśmy na podbój RPA. W ciągu 2 godzin udało nam się zobaczyć całe miasto. 45 minut jechaliśmy taksówką do Carlton Center, po wyjechaniu na 50 piętro „Top of Africa“ przez pół godziny oglądaliśmy po kolei wszystkie strony świata, a potem 45 minut wracaliśmy taksówką na lotnisko. I już...
Sam Johannesburg nas nie zachwycił. Ogromne, szare, zatłoczone miasto. Jedynie stadion z mistrzostw świata w piłce nożnej z 2010 r. z tej szarości się trochę wyróżniał, ale raczej przez architekturę, nowoczesną, bardzo odmienną od otoczenia, niż przez barwy.
07.09.2014 – niedziela
Wczoraj dotarliśmy szczęśliwie do Windhoek, na tyle wcześnie, że zdążyliśmy jeszcze odebrać bez problemu nasze Toyoty Hilux. Cudne, prawdziwe samochody wyprawowe. Nowe, z niewielkim przebiegiem, naprawdę w świetnym stanie i z bardzo dobrym wyposażeniem. Nasz ma zamontowane 2 namioty dachowe, a w części ładunkowej – wszystko, co potrzebne do przeżycia w Afryce. Stoły, krzesła, butle gazowe, kuchenki, naczynia, pościel... itd. itp. Na dodatek 2 koła zapasowe.
Wypożyczającym jest Polak, przemiły Jurek z Walvis Bay, który po pierwsze poinformował nas o podstawowych zasadach obsługi samochodów terenowych, a po drugie uprzejmie nam doniósł, że właśnie oto rozpoczęliśmy podróż naszego życia. Zobaczymy...
A dzisiaj – kierunek Sesriem!