SYBERIA 2014 - KULCZYNA TEAM

Moderator: luk4s7

Awatar użytkownika
wista-wio
Klubowicz
Posty: 697
Rejestracja: 05 lut 2009, 21:59
Auto: BJ42 3,4D / BJ42 3B / BJ45
Kontakt:

Re: SYBERIA 2014 - KULCZYNA TEAM

Post autor: wista-wio »

meczet Kadyrowa
meczet Kadyrowa
WP_000262.jpg (90,21 KiB) Przejrzano 3466 razy
Wjechaliśmy w centrum miasta, miasta które pamiętamy z filmowych relacji korespondentów wojennych. W głowie pozostał obraz ogromnych zniszczeń zrujnowanej stolicy. W 2004 roku ONZ nazwał Grozny ,,najbardziej zniszczonym miastem na Ziemi,, my zobaczyliśmy kaukaski Dubaj. Podobno każdy kto odwiedza Czeczenię przeżywa szok. Paweł i ja także nie uniknęliśmy tego uczucia. Auto zaparkowałem na osiedlowym parkingu tuż przy centrum. Ogromne wieżowce wzbudzały nieskrywany w nas zachwyt były na wskroś nowoczesne i piękne. Na jednym z nich wybudowany został ogromny zegar odmierzający czas nowego nowoczesnego miasta. Szeroki zadbany deptak z marmurowych płyt prowadził poprzez system wymyślnych fontann do największego w europie meczetu imieniem Kadyrowa. Zbudowany w miejscu ruin pałacu prezydenckiego z granitów , marmurów, srebra i złota wygląda imponująco jego wysokie na sześćdziesiąt kilka metrów minarety wzbudzają ogromny zachwyt swym przepychem okazałością i kunsztem architektonicznym. Bogactwo i przepych wylewają się z każdego zakamarka. Powierzchnia religijnego kompleksu jest ogromna wynosi ponad czternaście hektarów które zajmuje meczet wraz z czterema minaretami. Podobno może pomieścić na raz dziesięć tysięcy modlących się muzułmanów. Obszar centrum nazywane Grozny Citi stanowi kilka olbrzymich wieżowców. Nowoczesnych budynków o kilkudziesięciu kondygnacjach, najwyższy z nich hotel ,,Pheonix,, mierzy wysokość stu pięćdziesięciu metrów. Całość tych budowlanych gigantów oblega i otacza piękny ogród zieleni. Perfekcyjnie zaplanowana roślinność bez sztucznego nawadniania w tym klimacie nie miała by szans przeżycia. Na idealnie utrzymanych trawnikach posadzono egzotyczne krzewy i drzewa, w tej chwili jeszcze młode ale już za kilka lat jeśli nie zostaną zniszczone stworzą wspaniały park tętniących zielenią wspaniałych roślin. Architektura wygląda arcypięknie nowocześnie, to połączenie futurystycznego krezusostwa z eklektycznym zmieszaniem stylów. Nie umiem znaleźć słów właściwych by opisać widok odbudowanego miasta. Lecz coś wkrada się w ten do bólu idealny ład, ten porządek iście sterylnego świata stworzonego sztucznie. Na osiedlowych ulicach nie widać przechodniów , nie ma sklepów, restauracji , kawiarni. Nigdzie nie dojrzymy witryn sklepowych czy neonów lokali gastronomicznych. Nie kupimy lodów nie można tu nabyć chleba o napiciu się kawy czy chociażby napoju nie może być mowy. To jest kosmiczne miasto i bardziej przypomina sale operacyjną czy gabinet dentystyczny niż tętniąca życiem miejscowość. Do granic absurdu posunęła się tu perfekcja, powstał genialny wręczy porywająco idealny ogród betonów stali, szkła, marmurów, złota, srebra i aluminium zupełnie pozbawiony życia. Nie ma w nim radości, uśmiechu ludzi, rozbrykanych bawiących się dzieci, nie ma hałasu, szumu miasta, pośpiechu przechodniów nic absolutnie nic poza martwym pięknem. Wraz ze zburzeniem Groznego zburzono i zabito radość życia, która wypełnia ludzkie osiedla, która nadaje ducha, daje życie miastu. Wybudowano fascynujący homeryczny wręcz gargantuiczny twór który pożarł swych mieszkańców wraz z ich kłopotami, radościami ale także historią… ich tu po prostu nie ma. Wygląda to tak jakby architekci i włodarze stolicy chcieli stworzyć inny świat za wszelką cenę pragnęli zapomnieć krwi setek tysięcy ofiar dwóch wojen czeczeńskich. Dla politycznych partykularnych interesów państwa wymazano zewsząd rany po kulach, wypalone szkielety ruin zbombardowanych domów zamieniono w gładkie ściany wspaniałych gmachów, które pokryły portrety przywódców Rosji i Kadyrowa, wyrwy po bombach zasypano moskiewskimi pieniędzmi. Trudno doszukać się choćby kawałka ściany muru poszarpanego pociskami, nie zostawiono nic! Politycy rosyjscy i czeczeńscy nie poszli tradycją innych miast zniszczonych podczas wojen nie pozostawili ruiny-pomnika ,,dla pamięci,, W Groznym Putin stosuje zupełnie inną taktykę, krwawa wojna na zostać wymazana z umysłów nie tylko jej mieszkańców ale i świata. Władze próbują stworzyć modelowy świat republiki kaukaskiej w którym państwo rosyjskie respektuje autonomię republiki i jej muzułmańską religię. To jedyna kraina w całej Rosji w której nie można kupić butelki wódki, kobiety noszą chusty, i piątek jest dniem świętym i wolnym od pracy a nie niedziela. Zresztą wiele dziedzin życia reguluje tu szarijat islamskie prawo. W zamian Rosja oczekuje lojalności a Kadyrow zobowiązuje się do utrzymania stabilności w republice i nie dopuszczać do zamachów terrorystycznych jakie miały miejsce w Biesłanie czy Dubrowce. Na wszystkich skrzyżowaniach są mundurowi policjanci, przed każdym wejście do budynku stoi pan z dziwnie wypchaną połą marynarki skrywającą zapewne nie tylko malutki pistolecik. Nawet pani grabiąca trawnik ma przy pasku broń, a i panu podlewającym drzewka wystaje spod odblaskowej kamizelki lufa karabinku. To tak jak na filmie sajensfikszyn gdy wymarłe miasto po ataku kosmitów dotychczasowych mieszkańców zajmują pozaziemskie formy życia, które przybrały ludzką postać a wszystko jest w nieskazitelnie czystym porządku. Cóż robić, nie pasujemy do tej sterylności.
Załączniki
Grozny podczas wojny
Grozny podczas wojny
11 (1).jpg (77,02 KiB) Przejrzano 3466 razy
Grozny City
Grozny City
Grozny.jpg (74,1 KiB) Przejrzano 3466 razy

Awatar użytkownika
luk4s7
Moderator
Posty: 3395
Rejestracja: 15 gru 2013, 23:32
Auto: Kiedyś znowu pewnie LC
Kontakt:

Re: SYBERIA 2014 - KULCZYNA TEAM

Post autor: luk4s7 »

Niesamowite. Cieżko uwierzyć że to to samo miasto.

Awatar użytkownika
wista-wio
Klubowicz
Posty: 697
Rejestracja: 05 lut 2009, 21:59
Auto: BJ42 3,4D / BJ42 3B / BJ45
Kontakt:

Re: SYBERIA 2014 - KULCZYNA TEAM

Post autor: wista-wio »

Kadyrow - ojciec
Kadyrow - ojciec
Zwiedziliśmy meczet obeszliśmy dookoła centrum podziwiając gigantyczne drapacze chmur porobiliśmy zdjęcia i filmik oglądnąłem olbrzymie zdjęcia Putina i Kadyrowa zawieszone na ścianie budynku rządowego i skierowaliśmy się do naszego samochodu. Nikt nas nie zaczepiał nikt o nic nie pytał nie zwracał uwagi … byliśmy i czuliśmy się obco jak przybysze z innego świata ale byliśmy bezpieczni przynajmniej wszystko na to wskazywało. Nie było nam dane poznać Czeczenów z Groznego. Nie umiałem oprzeć się wrażeniu, że wszystkich pozostałych mieszkańców miasta zepchnięto, wywieziono na przedmieścia lub co gorsza w dalsze rejony Rosji. Po Kaukazie krąży takie powiedzenie, opowieść charakteryzująca mieszkańców tego regionu świata; ,,Tylko cztery rzeczy są tak naprawdę warte starania , to Kabardyński koń , Dagestańska klinga , Osetyńska narzeczona i najważniejsze przyjaźń Czeczena,,. Wszyscy też wiedzą, że nie ma bardziej odważnego człowieka, ale także zaciętego wroga niż Czeczeniec. Podobno nigdy nie zapomina zniewagi. Tu na Kaukazie ludzie modlą się, prosząc Allacha o to, że jeżeli ma przyjść jakieś nieszczęście to niechaj spadnie na głowy Czeczenów. Bo tylko oni potrafią znieść wszystko i potrafią sobie poradzić z każdą tragedią. Znoszą te cierpienia już prawie trzysta lat. Trafnie ujął i scharakteryzował naród czeczeński historyk rosyjski Dymitr Furman napisał, że sami Czeczeńcy stali się przyczyną własnych nieszczęść, swym własnym przekleństwem i wrogiem w jednym. Walka o wolność była dla nich ich walką o przetrwanie. Podejmowali ją nigdy nie godząc się na uległość czy kompromis, prowadząc wojny zaś ściągali na siebie nieszczęście. Wszystko to przechodziło w ich własne przeciwieństwo – pisał historyk. Wspaniałe fantastyczne zwycięstwa zawsze zwiastowały niechybną katastrofę. Czeczeńcy potrafili wygrywać wojny ale zawsze przegrywali pokój. Desperacko bronili się przed narzuceniem im jakiejkolwiek władzy, zarówno tej narzuconej im z zewnątrz ale tak samo jak i własnej. Z tego wszystkiego wynikał cynizm i nieufność wobec przywódców. Czytałem kiedyś pisarza czeczeńskiego pochodzenia który napisał ,, Dla naszego narodu charakterystyczny jest nieznośny stosunek do własnych liderów. Wielu tym się szczyci: niby, że nigdy nie uznawaliśmy panów i stworzyliśmy unikalne demokratyczne społeczeństwo. Ale w rzeczywistości świadczy to o zapóźnieniu. Nie posiadamy ani propaństwowego myślenia, ani idei narodowej, swoich ,,topimy,, …Byliśmy anarchistami i pozostaliśmy nimi. Nie ma takiego zaszczytu, którym obdarzylibyśmy swoich bohaterów i lochów do którego wtrąca się przestępców,, Te cechy świetnie charakteryzują naród czeczeński , który nigdy nie zdobył niepodległości i nie miał własnego państwa.
Załączniki
Putin i Kadyrow - syn
Putin i Kadyrow - syn
wf.jpg (63,23 KiB) Przejrzano 3787 razy
meczet Kadyrowa
meczet Kadyrowa
WP_000261.jpg (60,31 KiB) Przejrzano 3787 razy
Ostatnio zmieniony 25 sty 2016, 17:47 przez wista-wio, łącznie zmieniany 4 razy.

Awatar użytkownika
wista-wio
Klubowicz
Posty: 697
Rejestracja: 05 lut 2009, 21:59
Auto: BJ42 3,4D / BJ42 3B / BJ45
Kontakt:

Re: SYBERIA 2014 - KULCZYNA TEAM

Post autor: wista-wio »

pochwalę się dzisiaj wydawnictwo VECTRA przyjęło mój tekst opowiadania o podróży z Pawłem do zredagowania :D ...jeszcze to do mnie nie dotarło ...ale chyba będzie ksiązka :D

Grunthor
Posty: 53
Rejestracja: 15 lis 2012, 10:04
Auto: Suzuki
Kontakt:

Re: SYBERIA 2014 - KULCZYNA TEAM

Post autor: Grunthor »

Świetnie !!! Gratki !!!!

Awatar użytkownika
wista-wio
Klubowicz
Posty: 697
Rejestracja: 05 lut 2009, 21:59
Auto: BJ42 3,4D / BJ42 3B / BJ45
Kontakt:

Re: SYBERIA 2014 - KULCZYNA TEAM

Post autor: wista-wio »

24c0348570d5eb88d6238354d838c40b.jpg
Zagadnąłem pana na skrzyżowaniu i zapytałem jak dojechać do Władykaukazu. Był uśmiechnięty i bardzo grzeczny dokładnie wytłumaczył jak i którędy wyjechać w kierunku Inguszetii , jednocześnie przeprosił mnie za to, że w tej chwili nie może nas wyprowadzić z miasta samochodem ale akurat kolega odjechał służbowo zabierając mu auto. Bez problemów wyjechaliśmy z Groznego. Ciekawostką dla nas stało się to, że przedmieścia czeczeńskich miast sprawiają wrażenie bardziej zaludnionych niż centra. A raczej nie sprawiają tylko są. Tu tłum wręcz kręcił się przy poboczach handlując dosłownie wszystkim. Sprzedawano szmaty, garnki, placki pieczone na blachach, arbuzy i melony , nowe i stare wiadra, miski, widły i kosy. Z wielkiego ronda zjechałem w stronę Nazran stolicy Inguszetii, ale do miasta nie mieliśmy zamiaru wjeżdżać. Samochód zatrzymałem przed wielkim muzeum, wystawą, memoriałem , zespołem pomników. Trudno to określić i znaleźć polskie słowo nazywające to miejsce. Po rosyjsku jest to memoriał chwały i bohaterstwa. W jednym miejscu ustawiono kilkadziesiąt pomników, płaskorzeźb, dziwnych budowli połączonych z całym systemem fontann przeplatanych marmurowymi ścieżkami. Wszystko okolone ozdobnym bardzo okazałym wybudowanym z granitów murem którego bram strzegły armaty pamiętające jeszcze czasy rewolucji październikowej. Całość tego dziwnego zespołu monumentów połączonych z wojskowym arsenałem wieńczyła wieża a może baszta. Wysoka na kilkadziesiąt metrów przypominała wyglądem taką z bajek opowiadających o zamkniętych księżniczkach. Zbudowana z kamienia na wzniesieniu górowała nad całym memoriałem. Weszliśmy przez kutą ze stalowych prętów masywną bramę. Strażnik w niebieskim mundurze zasalutował i gestem ręki zaprosił do środka. Wewnątrz była figura dzielnego krasnoarmiejca , sekcja galopujących na swych rumakach kozaków z obnażanymi szaszkami. Płaskorzeźba mudżahedinów składających hołd rosyjskim oficerom. Zwiedziliśmy kibitkę do wywozu ludzi do syberyjskich gułagów, rosyjską ciężarówkę z pierwszej wojny światowej, kilka czołgów; wielowieżowy T35 najbardziej znany T34 ciężki KW2 i ostatni II wojny światowej JS2. W wysokiej wieży znajdowało się mini muzeum przyjaźni rosyjsko inguskiej. Pół godziny zajęło nam obejście i zwiedzenie memoriału bardzo specyficznego miejsca chwały. W małym przydrożnym sklepiku Paweł kupił dwa melony, ja w tym czasie złapałem WiFi. Okazało się że Memoriał daje darmowy sygnał Internetu i to bardzo silny. Rozsiedliśmy na przydrożnym trawniku z tabletem w dłoni pałaszując słodziutkie owoce. Połączyłem się z domem, akurat i Majka i Urszula były w zasięgu swoich komputerów. Humory dopisywały sok z melonów ciekł nam po brodach obklejając swą słodyczą łapy i koszulki. Nagle zatrzymał się obok nas samochód i wyszło z niego pięciu Inguszów jak się po chwili okazało. Ubrani byli w białe koszule a na głowach mieli takie dziwne koronkowe czapeczki. Przywitali się i dosiedli do naszej melonowej biesiady. Rozpocząłem po rosyjsku, każdy z nich podał swoje imię. Okazało się, że równie płynnie mówią po angielsku. I to Paweł swobodniej z nimi rozmawiał gdyż jego angielski jest lepszy od mojego rosyjskiego. Tylko dwóch nie mówiło językiem Albionu i nadal gawędziliśmy po rosyjsku. Rozmawialiśmy jak starzy kumple, tak jak byśmy się znali od lat. O Rosjanach opowiadali bez namiętnie, momentami bezosobowo to znaczy w trzeciej osobie. Mówili jak o obcym narodzie jakby nie byli obywatelami państwa wielkiej Federacji Rosyjskiej. Natomiast z wielkim zaufaniem , wręcz miłością perorowali o Ameryce. Dziwiło mnie ich zaufanie do tego zamorskiego mocarstwa. Ja będąc europejczykiem , obywatelem kraju będącego w sojuszu z USA nie mam tyle wiary, szacunku i sympatii co ci młodzi Ingusze. Miałem nieodparte wrażenie ich ślepej wiary w moc zachodniej demokracji. Nawet przez chwilę pomyślałem, że źle rozumiem ich słowa, że może źle zinterpretowałem to co do mnie mówią. Ale Paweł potwierdził , ojciec oni kochają Amerykę, ślepo wierzą w czar, magię Stanów Zjednoczonych. Mijało się z celem, wydawało się zupełnie bez znaczenia tłumaczenie Inguszom , że nie do końca Ameryka jest taka prawa. Że działanie USA głównie powodowane jest interesami i polityką…i żadne inne państwo nie potrafi tak czerpać korzyści z innych narodów nie dając wiele w zamian..!!! Oni, młodzi mieszkańcy Inguszetii mieli swoją opinię. Pożegnaliśmy się robiąc wspólną fotografię , której nigdy nie przyszło mam oglądać. Aparat fotograficzny przez nasze roztargnienie, pozostał na błotniku auta, po zrobieniu zdjęcia. I ani ja ani Paweł nie zauważyliśmy pozostawienia go na karoserii auta , gdy ruszyłem. Za ogromnym rondem Paweł krzyknął ojciec nie mamy aparatu !!! W te pędy wróciłem na miejsce biesiady z myślą, że może pozostał na trawie. Ech płonne były nasze nadzieje. Gdy tak krzątaliśmy się szukając aparatu podszedł do nas sklepikarz i mała dziewczynka, i to ona opowiedziała; jak to spadł z błotnika i roztrzaskał się. A gdy chciała go podnieść zatrzymał się samochód i zabrał resztki wraku z kartą pamięci i pośpiesznie odjechał. Tak to zniszczyliśmy Urszuli Sony , bezpowrotnie straciliśmy zdjęcia z Czeczeni i Groznego oraz z Memoriału Pamięci … co prawda pozostały filmiki w kamerze ale zdjęcia przepadły. Pawła opanował wisielczy nastrój był zły, załamany i wściekły , bo to właśnie siebie obwiniał za utratę sprzętu. Pocieszałem go jak mogłem , że to tylko aparat , kupimy w Władykaukazie następny, że nie warto wpadać w taką złość i tak się smucić. Na niewiele się to zdało, Paweł zawisł w swej złości na samego siebie zamienił się w milczący słup soli. Było mi go żal , ot żadna jego wina chwila nieuwagi i stało się. Jechaliśmy powoli w milczeniu, mi było smutno że mój pilot przechodzi takie katusze złości do samego siebie Paweł milczał z wzrokiem wbitym w nic.
Załączniki
101646952.jpg
101646371.jpg
101646371.jpg (64,52 KiB) Przejrzano 3722 razy

MaxLux
Klubowicz
Posty: 2890
Rejestracja: 05 kwie 2007, 11:01
Auto: GRJ120
Kontakt:

Re: SYBERIA 2014 - KULCZYNA TEAM

Post autor: MaxLux »

wista-wio pisze:pochwalę się dzisiaj wydawnictwo VECTRA przyjęło mój tekst opowiadania o podróży z Pawłem do zredagowania :D ...jeszcze to do mnie nie dotarło ...ale chyba będzie ksiązka :D
Od razu zamawiam kilka egzemplarzy :)

Awatar użytkownika
wista-wio
Klubowicz
Posty: 697
Rejestracja: 05 lut 2009, 21:59
Auto: BJ42 3,4D / BJ42 3B / BJ45
Kontakt:

Re: SYBERIA 2014 - KULCZYNA TEAM

Post autor: wista-wio »

jhbj.jpg
jhbj.jpg (71,72 KiB) Przejrzano 3666 razy
dziękuję bardzo ... to bardzo miłe co koledzy sadzą o mojej pisaninie ... dziękuję

Nastrój ciszy i złości przerwał niespodziewanie głośny drażniący ryk syreny wozu policyjnego. Nim się zorientowałem w sytuacji przed naszą maską stanął policyjny radiowóz blokując dalszą jazdę. Za nami tuż, tuż stanął drugi zupełnie unieruchamiając nasze auto. Z pierwszego wyskoczyło dwóch uzbrojonych w długą broń mundurowych , trzeci opasły grubas zaczął szarpać moją klamkę przy drzwiach. Zerknąłem na Pawła który w tym momencie pobladł. Podniosłem oczy i wstecznym lusterku zobaczyłem trzech policjantów z kałasznikowami zbliżającymi się do naszego samochodu. Wyszedłem z auta, gruby policjant zażądał dokumentów. Podałem mu prawo jazdy i dowód rejestracyjny. Polecił okazać sobie paszporty. Nie opacznie Paweł wyciągnął czerwone legitymacje , które natychmiast wyrwał mu z ręki drugi policjant. Grubas stwierdził , że takim autem nie można podróżować po Rosji i on je rekwiruje. Wyciągnąłem wremiennyj wwoz tłumacząc że mam zgodę rządu rosyjskiego na jazdę samochodem po federacji rosyjskiej. Powiedziałem, że za nami piętnaście tysięcy kilometrów i dziesiątki kontroli, więc czemu teraz nagle nie mogę jechać?. Rozmowa przybierała coraz bardziej nerwowy charakter, z przekomarzanki zamieniała się w kłótnię. Ja żądałem oddania paszportów i dokumentów wozu, grubas począł najpierw szarpać auto po czym chwilę później odepchnął mnie od siebie. Powtarzając cały czas, że ma w dupie moje dokumenty i moje tłumaczenia on tutaj rządzi i jeśli będę pyskował to mnie aresztuje. Z tyłu dobiegł mnie metaliczny odgłos przeładowania broni. Znam ten dźwięk dokładnie gdy do lufy wędruje pocisk. Spojrzałem na trzech policjantów za moimi plecami jeden z nich w ręku trzymał nie kałasznikowa AK 47 tylko większy przewieszony przez ramię ręczny karabin maszynowy PKM , poznałem go po kwadratowej skrzynce z amunicją podwieszonej pod bronią. Dwóch pozostałych miało kałasznikowy wymierzone w moje plecy. Kazałem Pawłowi wsiąść do auta. Pomimo zdenerwowania i gorącej szarpanej emocjami atmosfery , starałem się ułagodzić Rosjan chociaż gardło moje ściskała niewidzialna obręcz a piersi począł trawić ucisk strachu. Sam nie wiem skąd napływały w moją głowę słowa rosyjskie , gdzieś z podświadomości mojej wyszukałem wyuczone słówka poznane na znienawidzonych lekcjach języka rosyjskiego. Paweł już potem po akcji mówił , że nigdy wcześniej nie słyszał mnie tak płynnie mówiącego językiem rosyjskim. Widzę że sytuacja zaczyna być dramatyczna, dotarło do mnie, że groźbą i machaniem dokumentami oraz komercyjną wizą nic nie wskóram a wręcz przeciwnie tylko rozjuszę buchających złością rosyjskich stróżów prawa , rosyjskiego prawa. Sytuacja była na tyle poważna, że trzeba było negocjować i to na warunkach rosyjskich. Znikąd pomocy, staliśmy w szczerym polu otoczeni przez uzbrojonych i jak wtedy mi się zadawało gotowych na wszystko Rosjan. Grubas zbliżył do mnie swój tłusty opasły pysk bełkocząc w kółko to samo , cały czas darł mordę. Otoczyły mnie opary przeżarte alkoholem poczułem śmierdzący odór wódy z gęby Rosjanina. I stało się coś dziwnego zamiast usztywnić się w strachu, ja zacząłem nabierać pewności siebie. No tak , czas zmienić front rozmów – pomyślałem z negocjowania, z prośby zacząć próbę propozycji. W tym momencie przyszedł czas na przejęcie inicjatywy. Rzuciłem pierwszy pytaniem ile będzie kosztować mnie przejazd? i za ile nas puścicie?. Rosyjska gęba nabrała uśmiechu , machnął do tych z tyłu ręką, odwróciłem i ja głowę. Ten który trzymał karabin maszynowy opuścił lufę wzdłuż nogi dwaj pozostali przewiesili kałachy przez ramię. Grubas szarpnął mnie za ramię wskazał palcem siedzenie swojego auta, poczym kazał usiąść w radiowozie. Z niechęcią poszedłem za nim, co dziwniejsze to ja usiadłem za kierownicą a gruby policjant rozwalił się na fotelu obok. Widocznie to było jego stałe miejsce bo wbił się w fotel do połowy swojego tłustego zadka. Zażądał ośmiuset dolarów. Parsknąłem śmiechem z nerwów, przez zęby wycedziłem że nie mam dolarów. Mam ruble oznajmiłem grubasowi i jeżeli chce gadać o kasie to tylko w jego rodzimej walucie. Poczerwieniał na gębie, spuchł jeszcze bardziej i wykrzyczał z całych sił , że on ma w dupie ruble on chce dolarów. A jak będę sobie żarty robił to zaraz pokarze mi na czym polega rosyjska władza. Uspokoiłem go, że mam jeszcze ostatnie parę banknotów euro i jeśli da mi chwilkę to przeliczę. Skinął głową i zamruczał coś pod nosem Było to dziwne ale na czas mojego liczenia pieniędzy odwrócił głowę i wzrok wbił do szyby. Pieniędzy europejskich pozostało mi sto euro. Powtórzyłem kilka razy Rosjaninowi, że tyle tylko mam i tylko tyle mogę mu dać … pokazałem papierek grubasowi. Wyrwał go z moich rąk i powiedział, że jeszcze sto i możemy jechać. Kolejny raz powiedziałem: więcej nie mam!!!. Poczerwieniał na gębie jak burak , wzdął policzki co sekundę upuszczając powietrze parował złością. Widziałem że nie ustąpi , w tym momencie już szala negocjacji przechylała się na moją stronę. Teraz ja zacząłem wydawać polecenia, kazałem mu zaczekać a ja pójdę do samochodu poszukać reszty kasy. Wychodząc zażądałem zwrotu dokumentów. Grubas wciśnięty w fotel oddał mi prawo jazdy i dowód rejestracyjny , zapytałem nadal bladego z przerażenia Pawła czy oddali mu paszporty. Pokazał mi, że trzyma dokumenty w ręku. Zaraz po moim wejściu do radiowozu oddał mu je młody policjant stojący z przodu. Kazałem Pawłowi podać pięćdziesiąt euro które miał w portfelu. Wszyscy blokujący mnie policjanci siedzieli już w swoich radiowozach. Przez uchyloną szybę podałem banknot grubasowi , burczał że to za mało nawet próbował poderwać tłuste dupsko z fotela ale widocznie zaklinował się i nie potrafił wykonać ruchu. Pozostali policjanci mieli już dość przeciągającej się awantury i chcieli jak najszybciej ją zakończyć. Zdziwił mnie ich nagły pośpiech , zabrali pieniądze i z piskiem opon odjechali.
Załączniki
kontrola drogowa
kontrola drogowa
Czeczeński Kaukaz
Czeczeński Kaukaz
70-1024.jpg (103,02 KiB) Przejrzano 3666 razy

Gałka
Sąd Koleżeński
Posty: 4425
Rejestracja: 05 kwie 2007, 21:04
Auto: HZJ73 3w1
Kontakt:

Re: SYBERIA 2014 - KULCZYNA TEAM

Post autor: Gałka »

o kurcze, a do tej pory było gładko... :evil:

Awatar użytkownika
wista-wio
Klubowicz
Posty: 697
Rejestracja: 05 lut 2009, 21:59
Auto: BJ42 3,4D / BJ42 3B / BJ45
Kontakt:

Re: SYBERIA 2014 - KULCZYNA TEAM

Post autor: wista-wio »

stały obrazek czeczeńskoi inguszeckich przedmieści
stały obrazek czeczeńskoi inguszeckich przedmieści
kku.jpeg (60,26 KiB) Przejrzano 3636 razy
Powoli dochodziliśmy do siebie zdenerwowanie ustępowało miejsca złości. Spojrzałem na drogę dwa wielkie wozy pancerne bardzo podobne do naszych skotów zbliżały się do nas. Pomyślałem… no jak teraz jeszcze ci coś będą chcieli ode mnie to lepiej niech nas zamykają bo kasy już im nie dam. Żołnierz na wieżyczce dzierżący karabin maszynowy , pomachał do nas przyjaźnie, drugi mijający skot mrugnął światłami a raczej jednym światłem szperacza i pojechał dalej nawet nie zwalniając. Usiadłem za kierownicą chciałem odsapnąć i pozbierać myśli , ale Paweł poganiał mnie chciał byśmy już jak najszybciej odjechali z tego feralnego miejsca. Pół godziny później szukaliśmy aparatu fotograficznego marki sony po sklepach Władykaukazu. Identycznego nie udało się nam znaleźć, natomiast kupiliśmy też sony nowszego typu. Brakowało w nim co prawda jednej czy dwóch funkcji zniszczonego poprzednika , ale za to miał o niebo lepsze parametry. Pawłowi powoli wracał humor , co prawda przygód dzisiaj mieliśmy co nie miara. Jednak następowały po sobie tak szybko , że jedne nerwy nachodziły na drugie kumulując złość. Z jednej strony wściekłość po zniszczonym aparacie przykrył ogromny strach kontroli policyjnych bandytów. Ja miałem już za sobą podobne zatrzymania. Stan Wojenny i młodość przeżyta w zawieruchach upadającego komunizmu oswoiła mnie z bronią wymierzoną w swoje plecy, dla Pawła to był potworny szok. Z drugiej strony pojawiła się radość , że nic się nie stało , że udało się nam wyjść z tej przygody w zasadzie bez szwanku. Utrata tych sześciuset złotych jest tylko małym zaczynkiem do tego by mieć skalę porównawczą dla przyszłych wypraw, eskapad i z nimi związanych przygód. Bo czym tak naprawdę jest przygoda? Każda jest dobra , która kończy się dobrze i wzmaga tylko apetyt dalekich wypraw. Te parę złotych nie ma znaczenia. Całe zamieszanie trzeba traktować jako jeden z małych epizodów, który jest niczym przy jakże wspaniałych spotkaniach ludzi różnych kultur i obyczajów. Poznawanie krain, regionów nam nieznanych, tajemniczych krajobrazów zapierających dech w sercu krain. Nic nie da się porównać z mnogością narodów które dane nam było zobaczyć tego jak żyją i czym się zajmują poznać ich piękny zupełnie inny od naszego świat. Jakież byłoby nudne podróżowanie gdyby wszystko było przewidywalne , podobne do siebie. Dnie i noce w tym samym klimatyzowanym pokoju hotelowym z telewizorem satelitą i komputerem. Nawet najpiękniejszy widok oceanu czy pasma górskiego wdziany codziennie z okna apartamentu opatrzy się i będzie po tygodniu niezauważalny. Przygoda podróży w ten sposób traci sens swojej tajemniczości swojego piękna. Nie ekscytuje swoją niewytłumaczalną niczym mistyką i magią malowanych przyrodą pejzaży. Tym zaczarowanym urokiem nieznanych światów. Przygoda podróży uwodzi nas wspaniałym zapachem misternie utkanym na płótnie naszych zmysłów. Kalejdoskopem krajobrazów i krain zmienianych się z każdym pokonanym kilometrem. Pozostawia tylko jedno , żal że chwila jest tak czymś ulotnym. Żal za widokiem , który w tym momencie przemknął w oknie naszego auta , na ułamek sekundy odbił swe piękno w naszych oczach i pozostał na zawsze w naszej pamięci.
Załączniki
dzika piekna Czeczenia
dzika piekna Czeczenia
6626.jpg (92,96 KiB) Przejrzano 3636 razy
Północny Kaukaz
Północny Kaukaz
450041519.jpg (84,71 KiB) Przejrzano 3636 razy

MaxLux
Klubowicz
Posty: 2890
Rejestracja: 05 kwie 2007, 11:01
Auto: GRJ120
Kontakt:

Re: SYBERIA 2014 - KULCZYNA TEAM

Post autor: MaxLux »

Zeby sie sukinkot udlawil ta kasa :twisted: bandycka wladza

Awatar użytkownika
wista-wio
Klubowicz
Posty: 697
Rejestracja: 05 lut 2009, 21:59
Auto: BJ42 3,4D / BJ42 3B / BJ45
Kontakt:

Re: SYBERIA 2014 - KULCZYNA TEAM

Post autor: wista-wio »

ostatni Rosyjski posiłek
ostatni Rosyjski posiłek
WP_000264.jpg (101,23 KiB) Przejrzano 3591 razy
pożegnanie z Rosją

... Byłem okrutnie głodny gdy wyjeżdżaliśmy z Władykaukazu, Paweł w tym stresie zapomniał o jedzeniu, dopiero jak mu przypomniałem poczuł ssące uczucie głodu w żołądku. Za miastem w zacisznej kaukaskiej gospodzie , piękna szynkareczka podała nam obiad. Ja zjadłem mięsną zupę, Paweł gulasz z jakiegoś mięsa, wszystko popiliśmy miętowym napojem.
Do gruzińskiej granicy pozostało kilkanaście kilometrów. W przygranicznej, jeszcze rosyjskiej stacji benzynowej zatankowałem do pełna wszystkie zbiorniki. Rosyjski tirowiec nie omieszkał mnie ostrzec , że Gruzini wręcz nie znoszą wwożenia do siebie rosyjskiego paliwa. Przypomniało mi się w tym momencie przejście graniczne Ukrainy ze Słowacją i perturbacje słowne ze słowackimi celnikami na temat paliwa i tego co wwozimy na ich teren. Pamiętam że kazali mi opróżnić zbiornik do wymaganych prawem dwudziestu litrów, absurdalny przepis i głupotę celników słowackich ukróciła pani pogranicznik besztając ich niemiłosiernie. Dawne to były czasy, a uwagi życzliwych kierowców skwitowałem wzruszeniem ramion i dwoma słowami – pożyjom uwidim. Granicę ukrytą pośród gór Kaukazu przejechaliśmy bez najmniejszych problemów. Tylko bardzo miła rosyjska celniczka trzy razy pytała się czy aby na pewno skasować wizę rosyjską ponieważ jej termin kończył się notabene 17 września a była wielokrotnego przekraczania granic rosyjskiej federacji. Nie planowaliśmy powrotu do domu przez Rosję tylko przez Turcję. Nie uniknęliśmy jednak przed samym przejściem granicznych szlabanów kontroli czarnej rosyjskiej policji. Kapitan dobrze mówił po polsku, nauczył się prawie trzydzieści lat temu gdy jako młody chłopiec służył w rosyjskiej armii i stacjonował w Legnicy. Opowiedziałem mu o dzisiejszej kontroli w Inguszetii o tym jak trzymali nas pod bronią policjanci i jak puścili za sto pięćdziesiąt euro. Był zły gdy mnie słuchał , wściekł się gdy mu powiedziałem o zablokowaniu auta o broni i groźbach. Jak tylko mógł przepraszał nas za ten incydent , pytał o nazwisko grubasa o nr samochodu. W końcu dodał, że gdyby na tą kontrolę najechali oni lub żołnierze to bardzo źle by się to skończyło dla policjantów łapówkarzy. No i wyjaśnił się pośpiech grubego policjanta i jego kompanów na sam widok zbliżających się rosyjskich żołnierzy w skotach.
Załączniki
graniczny Kaukaz
graniczny Kaukaz
DSC00034.JPG (93,93 KiB) Przejrzano 3592 razy

Gałka
Sąd Koleżeński
Posty: 4425
Rejestracja: 05 kwie 2007, 21:04
Auto: HZJ73 3w1
Kontakt:

Re: SYBERIA 2014 - KULCZYNA TEAM

Post autor: Gałka »

"Nawet najpiękniejszy widok oceanu czy pasma górskiego wdziany codziennie z okna apartamentu opatrzy się i będzie po tygodniu niezauważalny. "

cała prawda...

Awatar użytkownika
wista-wio
Klubowicz
Posty: 697
Rejestracja: 05 lut 2009, 21:59
Auto: BJ42 3,4D / BJ42 3B / BJ45
Kontakt:

Re: SYBERIA 2014 - KULCZYNA TEAM

Post autor: wista-wio »

tuż za przejściem granicznym
tuż za przejściem granicznym
DSC00094.JPG (93,05 KiB) Przejrzano 3552 razy
Gruzińskie przejście graniczne, była już to tylko formalność. Ten naród kaukaskich górali naprawdę lubi Polaków. Odprawili nas bez najmniejszej kontroli, życząc miłego pobytu w Gruzji, kraju którego narodową kulturą , jest kultura picia wina. Krętą drogą pośród skalistych ogromnych gór Wysokiego Kaukazu dotarliśmy do miejscowości Kazbegi. Teraz to miasteczko nosi nazwę Stepancminda , pochodzi ona od imienia świętego Szczepana a nadana została na cześć gruzińskiego mnicha o tym samym imieniu, który wytyczył drogę przez niedostępne i niebezpieczne góry. Jednak szlak znany był już w starożytności , prowadził z Tbilisi przez Wielki Kaukaz aż do Władykaukazu. Łączył Zakaukazie z Kaukazem Północnym. Ogromne znaczenia militarne zyskał ten górski ciąg komunikacyjny na początku XIX wieku podczas wojny kaukaskiej zyskując nazwę Drogi Wojennej. Ciekawostką jest to że w drugiej połowie XIX wieku gruntownej przebudowy niebezpiecznego trawersu podjął się polski inżynier Bolesław Statkowski doprowadzając ją do obecnego kształtu. To były nasze drugie odwiedziny miasteczka zagubionego pośród kaukaskich szczytów. Jak nam się wydawało kilka lat temu gdy odwiedziliśmy Kazbegi pierwszy raz, że jest ta osada niedostępna z rzadka odwiedzane przez turystów. Dziś Kazbegi przejmuje miano stolicy kaukaskiego kurortu. Co prawda daleko mu jeszcze do Zakopanego, Krynicy, Lądka Zdroju czy Międzygórza od alpejskich rekreacyjnych turystycznych miejscowości też dzielą Kazbegi lata świetlne. Jednak powoli czuć i tutaj powiew komercyjności i błyskawicznego wyczucia potrzeb turystyki. Powstało w centrum kilka nowych gustownych knajpek i restauracji. Funkcjonują trzy hotele, znalezienie kwater prywatnych też nie nastręcza problemu. Ponieważ Gruzini idąc za przykładem zakopiańskich naganiaczy zapraszają i oferują noclegi przybyłym turystom od samych drzwi ich samochodów parkujących na parkingu przed pomnikiem Kazbega. Bez najmniejszego problemu wymieniłem pozostałe rosyjskie ruble na gruzińskie lari u pana oferującego swe usługi przewoźnicze. Wymieniał także euro , dolary a nawet polską złotówkę , która tu w Gruzji cieszy się powszechnym uznaniem. Wszystko po kursie akceptowalnym bez żadnego naciągania czy oszukaństwa. Gdy tylko zaparkowaliśmy w centralnym miejscu placyku pod pomnikiem podeszło do nas kilka osób jak się po chwili okazało wszyscy to Polacy. Zresztą i mowę polską i rodaków spotkaliśmy jeszcze kilkakrotnie w Wysokim Kaukazie. Kilka lat temu było to nie do pomyślenia, zresztą następnego dnia otwieraliśmy coraz szerzej oczy jadąc Drogą Wojenną na zmiany jakie wokół poczyniono. Z szutrowej dziurawej przeprawy zamieniła się w piękną wyasfaltowaną trasę prawie na całej długości , tylko nieliczne fragmenty kamiennej nawierzchni przypominały dawną karkołomną jazdę. Paweł zaproponował kolację, miał ochotę na gruzińskie czinkari. Weszliśmy do gospody na piętro , po krętych schodach. Na otwartym tarasie wszystkie stoliki były zajęte , a w zadusznej ciżbie zamkniętego saloniku nie uśmiechało mi się siedzieć. Mruknąłem do Pawła że schodzimy i w tym momencie z jednego ze stolików młoda dziewczyna zaprosiła nas do kompani wykrzykując swe zaproszenie po polsku. Paweł był uszczęśliwiony, dosiedliśmy się do Justyny z Krakowa , która przemierzała kaukaskie szlaki ze swoim kuzynem mieszkającym na stałe w Stanach Zjednoczonych. Wynajmowali prywatną kwaterę tuż za parkingiem u podnóża gór. Paweł zamówił swoje wytęsknione czinkari dwadzieścia pięć pierogów proszę , krzyknął do kelnera po angielsku. Po dziesięciu minutach kelner podał pierwszy ogromny talerz , który pomieścił zaledwie dwanaście mieszków wypchanych wołowo-kozim mięsem. Chyba sam Pawełek nie przewidział ilości jedzenia zamawiając gruziński przysmak. Jedliśmy wszyscy Justyna Amerykanin ja i Paweł . On sam zjadł trzynaście sztuk mnie wystarczyło pięć po trzy zjedli nasi goście, na talerzu pozostała ostatnia sztuka, którą to ja postanowiłem wcisnąć do swojego pełnego brzucha. Biesiadowaliśmy długo tuż przed godziną dwunastą kelner dał nam delikatnie do zrozumienia , że czas już zamykać gospodę. Justyna i Amerykanin odprowadzili nas do samochodu , dziwiąc się i martwiąc jednocześnie jak damy sobie radę i gdzie będziemy spać. Wątpliwości naszych nowych znajomych rozwiał mój pilot tłumacząc prosto , wyjeżdżamy za miasto wbijamy się w góry rozbijamy obóz i śpimy najlepiej nad rzeką. Jak powiedział tak też zrobiliśmy. Pięć kilometrów za miastem , kamienista ścieżka zbiegała ostro w dół odbijając w prawo od głównego szlaku. Prowadziła nas na polanę nad samiutki brzeg rwącego potoku.
Załączniki
Kazbegi i nasze nowe polskie znajome
Kazbegi i nasze nowe polskie znajome
DSC00171.JPG (84,88 KiB) Przejrzano 3552 razy

Awatar użytkownika
wista-wio
Klubowicz
Posty: 697
Rejestracja: 05 lut 2009, 21:59
Auto: BJ42 3,4D / BJ42 3B / BJ45
Kontakt:

Re: SYBERIA 2014 - KULCZYNA TEAM

Post autor: wista-wio »

kaukaski obóz :)
kaukaski obóz :)
DSC00184.JPG (97,91 KiB) Przejrzano 3511 razy
Na niewielkiej polance postawiłem auto i rozłożyliśmy nasz obóz. Już zasypialiśmy gdy usłyszałem zbliżające się auto. Zaniepokojony zszedłem z dachu , była to zdezelowana rosyjska łada wypełniona Gruzinami. Od razu bez zbędnych ceregieli przywitali się ze mną jak z dawno nie widzianym przyjacielem. Zanim zdążyłem zapytać co robią tutaj po nocy sami wytłumaczyli. Przyjechali bo tutaj tuż obok naszego obozowiska wypływa źródło wspaniałej wody i właśnie po nią przyjechali. No dobra pomyślałem jutro sprawdzę co to za woda. Wszyscy moi nowi gruzińscy znajomi byli pod wpływem i dość mocno wskazywali , że wieczór był zakrapiany. Nie bardzo rozumiałem po co im ta woda? I to po nocy ? . Jeden z nich wyjaśnił , szklanka rano tej świętej wody i nie masz w ogóle kaca , zupełnie zabija syndrom dnia poprzedniego. No to był argument , po napełnieniu trzech pięciolitrowych bukłaków odjechali w tylko sobie znanym kierunku. Rano wstałem jak zwykle pierwszy umyłem gębę ręce kark w tryskającym źródle , zaparzyłem z tej wody herbatę i kawę. Zwykła woda pomyślałem, po chwili Paweł szorując zęby zapytał się mnie czy kosztowałem jej , znaczy czy piłem ? Ależ ona była smaczna , lekko gazowana o słodkawym posmaku. Zapełniłem tą wodą wszystkie puste bukłaki jakie posiadaliśmy w aucie. Nie znałem jeszcze jednej zalety tej wody, nie wiedzieć czemu ona nie nagrzewała się w rozgrzanym upałem aucie tak jak inne butelkowane wody i zawsze miała chłodny gazowany lekko słodkawy smak. Była naprawdę pyszna, wyjątkowy gruziński skarb.
Ponownie jak przed kilku laty zwiedziliśmy cały wojenny szlak, porównując różnice jakie poczynili Gruzini udoskonalając i podporządkowując drogę nowoczesnej turystyce. Sklepy stacje benzynowe piekarnie a nawet stragany z pamiątkami nie były tymi samymi prostymi kramami tylko nowoczesnymi szczękami na których poukładany towar nie sprawiał już takiego wrażenia regionalnego produktu jak przed laty leżąc rozłożonym na drewnianych ławach. Gdzieś uciekła, znikła dzikość i tajemniczość Drogi Wojennej pozostał skomercjalizowany turystyczny szlak dla wygodnych przybyszów w wielkiej europy, którzy nie poszukują wysiłku zdobywania szczytów. Nie znoszą dziur pod kołami swych nowoczesnych aut czy tryskających kamienni szutrowej nawierzchni , która to mogłaby zarysować nienagannie błyszczący lakier ich samochodów. Nawet przydrożne, niegdyś pasące się osiołki, kozy i koniki służą jednemu celowi. Jak pluszowe niedźwiedzie i świstaki na Krupówkach stają do fotografii rozwydrzonej i głośnej gawiedzi turystów. Elektroniczna łączność też zaskakuje, praktycznie cała droga do stup Wielkiego Kaukazu posiada dostęp do darmowego Internetu, każdy sklep knajpka kawiarenka ma WiFi. Jedno co pozostało bez zmian to widoki pięknego wręcz oszałamiającego w swym majestacie Wysokiego Kaukazu. Wjechaliśmy na Przełęcz Krzyżową , zniewalające swym urokiem miejsce na wysokości 2385 m n.p.m. z jednej strony otoczone skalistymi górami w dole pokryte zieloną równo przystrzyżoną przez zwierzęta trawą od południa kładzie się swym seledynowym łanem płaska jak kord tenisowy półka wyżynna. Roztacza się stąd czarujący naszą wyobraźnię widok na groźne kamieniste wzniesienia i szczyty wysokich gór Kaukazu. Mieliśmy tym razem szczęście i pogoda była wręcz idealna , a krystaliczne przejrzyste powietrze pozwalało na obserwację.
Załączniki
źródełko świętej wody
źródełko świętej wody
DSC00188.JPG (141,64 KiB) Przejrzano 3511 razy
widok na Kazbek
widok na Kazbek
DSC00216.JPG (89,75 KiB) Przejrzano 3511 razy

ODPOWIEDZ