Mali, Burkina Faso

Moderator: luk4s7

czobi
Klubowicz
Posty: 4096
Rejestracja: 05 kwie 2007, 10:19
Auto: classic hill
Kontakt:

Re: Mali, Burkina Faso

Post autor: czobi »

sorri za chaos , wklejam jak leci .
fragment maila sprzed kliku dni ktory wlasnei odczytallem .niech sobie to wisi dla potomnych
"
Nasza sytuacja czasowa jest lekko w dupie. Jestesmy opoznieni jakies 1,5 dnia zeby zdazyc odebrac Danka z lotniska w Bamako. Nie ulatwiaja nam tego nasilajace sie kontrole w miare zblizania do granicy z Mali. Ale polykamy dziurawy asfat w miare mozliwosci. Napotkany policjant zapytany o stan drogi z Kify do Ajun stwierdzil ze jest asfalt, dlatego nie jedziemy offroadem tylko nadkladajac drogi dajemy asfaltem. Fakt, asfalt byl na poczatku, pozniej dziura na dziurze, budy sie trzesa, amortyzatory jecza, mosty dobijaja, czesc dziur objezdzamy z boku idaca pustynia, ale nie jest dobrze.Dojezdzamy do jednego z wiekszych miasteczek przed granica, zadziwiajaca ilosc kntroli, 4 w jednym miescie - daje do myslenia. podczas ostatniej z nich zostajemy poinformowani, ze mamy poruszac sie tylko i wylacznie asfaltem, nie zbaczac w lewo, ni w prawo, nie zatrzymywac sie.. nasze przypuszczenia ziszczaja sie, to wszechobecna na tym terenie org pokojowa Al-Khaida. Widzimy jak inne samochody poruszaja sie w ta sama strone co my i dodaje nam to otuchy.. pokonujemy kolejnych 40 km do nastepnej bramki w bardzo szybkim czasie. nieoczekiwanie ta bramka zatrzymuje nas na dluzej, nikt nie wie o co chodzi, Max, jedyny mowiacy po francusku, na nasza prosbe nie przyznaje sie do tego, jednakze po dluzszych negocjacjach z zandarmami nie udaje nam sie jechac w dalsza droge. kaza nam zjechac z drogi, chowajac sie miedzy namioty a drzewem, czekamy. Za chwile pojawia sie autobus od strony malijskiej wypelniony czarnymi, podchodzi do nas koles i za wszelka cene probuje dowiedziec sie kim jestesmy, skad, do kad jedziemy, myslac ze to jakis ciec z autobusu, zlewamy go. po kilku chwilach okazuje sie, ze to roszczacy sie o nasze bezpieczenstw zandarm, probuje dowiedziec sie cos o nas a takze wytlumaczyc dlaczego tu jestesmy. okazuje sie ze noc mamy spedzic w ich towarzystwie, zandarmow, ktorzy to bacznie beda nas strzegli przed bojownikami Al-Kahidy. droga do granicy miedzy godz 17.00 a 7.00 jest dla turstow zamknieta, w tm czasie napady zdarzaja sie nadwyraz czesto. nic to!!! powstaje nasze obozowisko, kolacyjka, gorzalka, czolo niezmacone mysla, choc z drugiej strony kazdy trawi informacje na swoj sposob. 7.00 rano - pobudka, zwrot paszportow i jedziemy dalej. nastepne kontrole, nastepne opowiesci, wyjazd z Mauretanii i wjazd do Mali, ilosc karteczek na granicy nie zmienia sie zarowno po jednej jak i po drugiej stronie, jedyne co odroznia ta granice od wczesniej przejechanych to brak budynkow, tu sa namioty.
Po drodze dowiadujemy sie (i to jest najsmieszniejsza wiadomosc dzisiejszego dnia - jak na razie:) ze danek pomylil daty przylotu, podajac nam noc z 4/5, a w rzeczywistosci przylatuje z 5/6 stycznia.. dzieki czemu odzyskalismy 1 dzien), malo tego, dowiadujemy sie ze Danek ma opoznienie w wylocie, i tak oto drac asfaltem scigajac sie z przeciwosciami losu, niedosypiajac, reanimujac samochod po lebkach, bedziemy i tak szybciej niz on). wjazd do Mali to rownoznaczne z wydaniem pozwolenia na poruszanie sie samochodu przez celnikow, a takze na policji. Grzejemy w strone Bamako, rownoczesnie bacznie rozgladajac sie na boki. A tak wracajac do tematu naszych zolniezy z ktorymi spedzilismy noc, ich reakcja na nasz przyjazd - zdawaloby sie ze stawia im wlosy na glowie. obozy Al-Kahidy sa rozlozone zarowno po stronie Mauretanskiej jak i Malijskiej i to wlasnie na tej drodze wg informacji uzyskanej od zandarmow nastepowaly porwania. powoli dojezdzamy do Bamako, pozostalo nam jakis 150 km
"

czobi
Klubowicz
Posty: 4096
Rejestracja: 05 kwie 2007, 10:19
Auto: classic hill
Kontakt:

Re: Mali, Burkina Faso

Post autor: czobi »

nigdyniepsujacesie landrowery przybyly do mopti
http://www.jorgetutor.com/mali/mali.htm" onclick="window.open(this.href);return false;
pija jedza lulki pala. pija sporo bo juz od 48h godzin nic sie nie popsulo, pieknie jak w bajce.

czobi
Klubowicz
Posty: 4096
Rejestracja: 05 kwie 2007, 10:19
Auto: classic hill
Kontakt:

Re: Mali, Burkina Faso

Post autor: czobi »

..kiedy pija miewaja dziwne prosby tym razem zapragneli odwiedzic amabasade mali w Ouagadougou
niech i to wiosis, zeby inne pijaki w przyszlosci nie truly dooopy w srodku nocy.
http://embassy.goabroad.com/embassies-in/burkina-faso" onclick="window.open(this.href);return false;

czobi
Klubowicz
Posty: 4096
Rejestracja: 05 kwie 2007, 10:19
Auto: classic hill
Kontakt:

Re: Mali, Burkina Faso

Post autor: czobi »

jako ze jestem tworca i tworzywem tego watku i dlatego niechcacy rozwija sie on wspaniale :mrgreen:
ba moze sie stac lichym kompedium wiedzy w temacie i kierunku.
zeby sie lepiej imaginowalo gdzie sie znajduja nasi milusinscy dorzuce snimki, moje oczywiscie
http://www.landlovers.pl/galeria/galeri ... frica_2005" onclick="window.open(this.href);return false;

informacyjnie tez, poniewaz prawie juz wszyscy robimy swietliste kariery w koroporacjach
i na wakacje zycia mamy lekko ponad tydzien co wiaze sie z koneicznoscia fruwania
najsensowniejszymi punktami przerzutu sa w tych rejonach- dakar bamako dakhla
w dobrych cenach, prawie zawsze przez paryz, lata tam royalairmaroco, airalgerie, airfrance.
cdn

czobi
Klubowicz
Posty: 4096
Rejestracja: 05 kwie 2007, 10:19
Auto: classic hill
Kontakt:

Re: Mali, Burkina Faso

Post autor: czobi »

Kayman zyje pisze ze generalnie ok i stoi wlasnie sobie elegancko w urzedzie celnym w mali.
".. takiej syfiastej stolicy jak Nawakszut to nigdy nie widzialem nawet w azji"
to prawda ze galy wypadaja :mrgreen: :mrgreen:
widzieliscie mogadisz -film helikopter w ogniu to cos w tym stylu tylko mocno gównianiej

czaya
Klubowicz
Posty: 563
Rejestracja: 09 wrz 2008, 08:11
Auto: www.ready2go.pl
Kontakt:

Re: Mali, Burkina Faso

Post autor: czaya »

czobi pisze:jako ze jestem tworca i tworzywem tego watku i dlatego niechcacy rozwija sie on wspaniale :mrgreen:
Obrazek :mrgreen:

czobi
Klubowicz
Posty: 4096
Rejestracja: 05 kwie 2007, 10:19
Auto: classic hill
Kontakt:

Re: Mali, Burkina Faso

Post autor: czobi »

w temacie.jutub, fejsbuk, ajpod i cepelia w natarciu

czyli dojechali do najdalszej wiochy dogonow...
bandiagar ciagnie sie kilkanascie kilometrow, do czesci najdalszych wioch
jeszce nie zagladaly kiedys autobusy francuzow z olinklusiff,
my 6lat temu w total spontanicznej atmosfejrze pilismy jedlismi i tanczylismy
z cala wiocha do upadlego, potem spalismy na dachach domow z gliny
dzielilismy sie zarciem,pelna ciekawosc goscinnosc otwartosc i zaufanie.
dostalem sms- hoteliki kramiki koraliki szmaragdowe wielbladziki globalizacja qrrrr j mac
nawet znalzeli nasza naklejke sprzed lat.....smutek.

leszekn
Posty: 67
Rejestracja: 16 maja 2011, 22:25
Auto: KZJ95
Kontakt:

Re: Mali, Burkina Faso

Post autor: leszekn »

no cusz afryka sie zmienia glownie przez naplyw taniej chinszczyzny postep i technika na kazdym kroku ajfony i telewizjia satelitarna i skobanie dudkow z turystow jak na krupowkach za loscypki 20 lat temu na poludnie od Agadiru elektycznosc znali z opowiadan dzisiaj pozostala tylko jedna zielona wyspa prawie skansen i wcale nie lezy na dzikim kontynencie :mrgreen:

czobi
Klubowicz
Posty: 4096
Rejestracja: 05 kwie 2007, 10:19
Auto: classic hill
Kontakt:

Re: Mali, Burkina Faso

Post autor: czobi »

zielona wyspa to kraj kaczyslawa nad wisla jak nic ze skansenu tez ma sporo....

uczestnicy wycieczki pt: mam landrovera dlatego pije zeby zapomniec
uwiklani sa w jakowes nieoczekiwane biurokratyczne czarcie zapadki wizowe
przywiesze Qpa mieci
http://www.mirabab.fr/ambassades_det.ph ... e&debutn=0" onclick="window.open(this.href);return false;

czobi
Klubowicz
Posty: 4096
Rejestracja: 05 kwie 2007, 10:19
Auto: classic hill
Kontakt:

Re: Mali, Burkina Faso

Post autor: czobi »

znalezione przy okazji.
http://wiadomosci.onet.pl/wiadomosci/al ... omosc.html" onclick="window.open(this.href);return false;
naszym to nei grozi bo nikt by nie porawal takich chlorow.

czobi
Klubowicz
Posty: 4096
Rejestracja: 05 kwie 2007, 10:19
Auto: classic hill
Kontakt:

Re: Mali, Burkina Faso

Post autor: czobi »

straszna literatura.zamiast pic gorzol pod baobabem w slowackeigo sie bawia, wifi srifi.
(kopiuje po calosci bez czyatnia za wszelkie obrazliwe texty nie opdowaidam :mrgreen: )


BY KESAL
Bamako za nami, jazda po tym miescie nie sprawa wiekszych problemow, ale trzeba uwazac, ruch jednosladow jest znaczny wiec wypadkow z ich udzialem mnogo. Nasz nastepny cel to Djenna, miasteczko z gliny. Oczywiscie kierujemy sie na polnoc na tereny okreslone przez wszystkich jako niebezpieczne, jest to kierunek na Timbuktu. Po drodze wlasciwie niewiele sie dzieje, kontrole wystepuja w minimalnym zakresie, pytania o fiszki nie wystepuja. Troche problemow z woda, po wsiach maja po jednej butelce na sklep, wody technicznej tez brakuje, a studnie sa poza naszym wzrokiem ukryte wsrod wsi. Jednak czujne oko Sciupaka wypatruje stadko dziewczat wyciagajace ten pozadany plyn z glebi ziemi. Wkrotce zaprzyjazniamy sie z nimi i aby nie stracic cennego narzedzia jakim jest wiadro na sznurku same napelniaja nasze buklaki. Noc po Bamako spedzamy pod wielkim rozlozystym Baobabem, atmosfera jak z horroru, ksiezyc w pelni, ognisko rozswietla tylko fragment ziemi nieznacznie oblizujac swoim swiatlem nasze twarze. Tubylcy bardzo przjazni poruszajacy sie na motorkach nie natretliwi, ciekawi ale z pewna doza nieufnosci, jest noc. Za dnia jest inaczej, dzieci potrafia stac godzinami przy naszych samochodach, w nadziei, ze dostana cadeau (podarunek) Na cadeau licza takze starsi, a takze zandarmi. Dzieci Sciupak obdziela slodyczami co powoduje nieziemski rwetes, wycofujemy sie i jedziemy dalej. Droga do Djemmy bez problemow, ale wciaz mamy w glowie ostrzezenia. Po drodze mamy przeprawe przez rzeke. Sciupak rozmawia z polakiem, ktory potwierdza ostrzezenia, ma tu duzo znajomych i sam tez nie wybiera sie w strone Timbuktu. Najdziwniejsze jest to, ze tego niebezpieczenstwa nie widac, wszyscy sa mili i uprzejmi, czasem tylko czarni daja do zrozumienia ze jestesmy nie u siebie, wiemy o tym i staramy sie byc delikatni w kontakcie z nimi. Czasem bez zlych intencji to nie wychodzi, wielkie pryzmy bawelny powoduja wyciagniecie aparatow, kilka zdjec, nagle czani zaczynaja wyciagac komorki i robic nam zdjecia, ich miny nie sa zadowolone, lagodze nieco nastroje witajac sie z kazdym z osobna.
Prom jak prom, wiele takich plywa po polskich rzekach, te sa napedzane silnikami takimi jak do motorowej, przed przeprawa mnostwo sprzedajacych wszelkiego rodzaju pamiatki. Przez wode dwa land rovery wjezdzaja na porom. Bylismy tylko my i paru tubylcoow. Prom wytrzymal, doplynelismy na drugi brzeg. Zdziwko nas zlapalo w drodze powrotnej w tym samym miejscu kiedy to oprocz nas byly na prom zapakowane jeszcze inne samochody pakowane w dwa rzedy plus stado tubylcow. Na brzegu pozostaly osiolki zaprzegniete do dwukolek, czekali na laskawe skinienie przewozika by moc wejsc na poklad.
Djenna, miasteczko z gliny, odnawiane rokrocznie bo inaczej juz by go nie bylo. Konstrukcje takie na jakie pozwala material budowlany, grube slupy podpierajace, male przestrzenie mieszkalne, stropy z cienkich balikow pokrytych sloma zmieszana z glina. To wszystko jasne, ale architektura tych domow robi wrazenie innosci, tego sie nie oglada czesto, a wrecz tylko tam. Robi wrazenie. Mamy przewodnika, ktory przeprowadza nasze samochody przez tetniacy zyciem targ, rozpedza ludzi na boki, przepoeddza dzieci, opierdala czarnyc na moorkach, przepycha dwukolki tak bysmy mogli tylko przejechac jednymi kolami 2cm od nagich stop staruszkow a drugimi ocierajac o konstrukcje stalowa dwukolki. Mysle ze ze Sciupakiem dali bysmy rade rowniez i bez przewodnika, ostatecznie nie raz nasze zderzaki byly wystawiane na probe, ale pamietajmy ze znajdujemy sie wsrod ludzi o odmiennym kolorze skory, myslacych nieco inaczej, posiadajacych wlasna tradycje jak i dume. Byloby nam ciezko polaczyc ta wiedze o tubylcach z rozpychaniem sie na targo stalowymi zderzakami. Przewodnik doprowadza nas do miejsca parkingowego, ulicza poprostu nieco mniej oblezona, natychmiast pojawia sie parkingowy ktory obral ta profesje na moment kiedy wjechalismy do miastecza, w rzeczywistosci jest wlascicielem sklepu z pamiatkami o wygorowanej cenie. Ostentacyjnie rozgania ludzi zblizajacych sie do naszych samochodo, rowyry maja przejezdzac metr o aut, jest tutaj wladca naszych samochodow, przynajmniej stara sie zeby takie stwarzal wrazenie. Nasz przewodnik rozpychajacy tlum okazal sie licencjonowanym przewodnikiem okazujac nam glejt, ma nas oprowadzic po miasteczku, oczywistym wydaje sie fakt, ze za wszystko musimy zaplacic, wazne tylko, zeby ceny uzganiac przed konumpcja uslu, pozniej mogloby sie okazac ze uslugi przekraczaja nasze finanse. Ruszamy w tlum, przedzieramy sie przez targowisko jak przez kopiec termitow, ktorych jest na tym terenie bez liku. Otacza nas tumult ludzi nawet nie tak bardzo zwracajacy na nas uwage, jest kolorow, duszno, goraco, slonce w zenicie, aby przcisnac sie miedzy sprzedajacymi trzeba czem przejsc po towarach jakie oferuja, a jest tego mnostwo. Zapachy generowane przez targowisko w znacznym stopniu odbiega od tagowisk mnie znanych, Polskie tagrgowiska sa sterylne, tutaj zapach nieznanych przpraw miesza sie z zapachem potu, zgnilych owocow, padliny, odchodow, ktore przeciez taka ilosc ludzi musi generowac. Casem zbiera sie na perystatyczne dzialanie jelit za pomoca tloczni brzusznej, ale sie powstrzymujemy, ciezko jest przejsc przez to zawirowane miejsce, ale przewodnik ma baczenie na nas i jest cierpliwy. Pirwszy zabytek, ktoty ogladamy od zewnatrz to Mosque, najwiekszy na swiecie gliniany meczet. Wstep dla niewierny zabronionych, ale nasz przewodnik za posrednictwem tubylczego mnicha wprowadza nas do srodka bocznymi drzwiami, bacznie jez za nami zamykajac, dziedzinic dosc znacznych rozmiarow, male przejscia do srodka, zdejmujemy buty i udajemy sie na zwiedzanie wnetrza. Przypuszczenia sie potwierdzaja, wnetrze jest wysokie, ale przejscia waskie, konstrukacja goruje na funkcjonalnoscia, Mnostwo slupow zwienczone ostrymi lukami jak w gotyku, slupy grubsze niz przejscia miedzy nimi, lekkie zadaszenie z otworami wentylacyjnymi, troche modlacych sie, nie mozemy im robic zdjec. Jestesmy upominani zeby zachowac cisze. Wrazenie przytlaczajace. Konczymy zwiedzanie, wiemy, ze jestesmy potraktowani jak ktos specjalny, niewieleu niewiernych mialo mozliwosc zwiedzenia wnetrza. Idziemy dalej ogladajac ta inna architekture miasteczka, im wiecej dzieci w rodzinie tym wiekszy dom, i wiecej wiezyczek na budynkach, zony sa malo waznym elementem rodziny, najwazniejsze sa dzieci. Style mieszaja sie ze soba, nalecialosci marokanskie, senegalskie, malijskie. W drodze powrotnej wchodzimy do jednego z domow gdzie znajduje sie warsztat produjacy tkaniny, wszystko hand made, fajne to wszystko ale raczej jako pamiatka a nie do wykorzystania w naszej strefie geograficznej. Dankowi wpada w oko takanina grubo pleciona z kwadratowymi wzorami. Targowanie przenosi sie na ulice miasteczka, Danek ma tylko 20000 siusfoli a koles chce 35000, roznica znaczna, kole jest twardy, ale Danek nie wymiekka, idac w strone samochodu nadal jest atakowany przez sprzedawce, Danek zdaje sobie sprawe, ze suma oferowana przez niego jest niska, ale coz, prawa popytu i poazy biora gore i szmata laduje w naszym samochodzie przy wyjezdzie z miasta za 22000 siusfoli. Kupujemy sporo pamiatek, korale, zawieszki, figurki z brazu, maski, wszystko po cenach minimalnych, nawet prom powrotny przeistacza sie przy naszych samochodach w gielde nowojorska, niektorzy z tubylcow zadowoleni transakcjami probuja sprzedac wiece, inni odchodza bo juz nie moga dac nizszej ceny. Widac, ze turystow jak na lekarstwo. Po zjezdzie z promu musimy znalezdz miejsce na nocleg. Cos zbyt wiele osob naz rozpytywalo dokad jedziemy, jestesmy nieufni, podajemy kierunki niezgodnie z nasza rzeczywista trasa. Zmierzamy do Kraju Dogonow. Tam moze byc juz roznie, opracowujemy plany dojazdu, zdania sie mieszaja, ale jak zwykle dowodzacy musi byc jeden i moze brac pod uwage to co mowimy lub nie, w tym przypadku nasze bezpieczenstwo jest prriorytetowe. Zjezdzamy z asfaltu na nocleg za wzniesieniem, nieco kluczymy, staramy sie byc niewidzialni. W oddali widac swiatla poruszajacych sie motorkow, gdzies wo oddali zakrzyczy sploszony ptak, dzis ogniska nie bylo, ale bylo bezpiecznie. Rano budzi nas wrzask skrok, ktore pojawily sie nie wiadomo skad. Co od nas chcialy?? Jedziemy dalej.

Ps. Wlasnie mam dostep do wifi, jestesmy w Burkina Faso

Zapomnialem wczesniej wspomniec, (a moze juz wspomnialem, nie pamietam) ze w Bamako dotarl do nas Danek, nasz stary przyjaciel, ktory majac zbyt malo czasu dolecial do nas samolotem. Tak, ze ekipa jest juz w pelnym skladzie. Danek dowiozl do nas zamowione wczesniej czesci. Dzieki Moli. Relacje pisze nieco chaotycznie, ale skrobie na biezaco, czasem nie mam tez czasu na poprawki bledow, sorki.
Po noclegu na terenie obietym swym oddzialywaniem przez wojownikow pokoju, naszym celem jest Kraj Dogonow. Młucimy kilometry naszymi land roverami bez wiekszych przeszkod. Naprawy jakie poczynilem w pierwszych opisach mam nadzieje ze beda ostatnimi, a oski satelitow reduktora trzeba brac na zapas i huj.
Po drodze zaczynaja sie obrazki jakich nie chcieli bysmy ogladac. Ludzie z kałachem pojawili sie w jakiejs wsi, nie zatrzymujemy, dwie mknace toyoty z przeciwka maja zamontowane na pokladzie ciezkie karabiny maszynowe, podczas jazdy stoi obsluga, przemkneli. Do tej pory nie wiem kto to byl, ale raczej chyba wojsko eskortowalo jaks beemke z przyciemnionymi szybami. Krajobrazy zmieniaja sie, coraz wiecej gorek, skał. Wjezdzamy na droge Dogonow od strony polnocnej, to bedzie najdalej wysuniety punkt Mali na polnoc do ktorego dojezdzamy. Dajemy w busz, droga wiedzie serpentynami po mialkim piachu, mijamy niewielkie rozlewiska wodne, ale wszyscy zachowuja rozwage pomni przestrog o chorobach na jakie biali sa narazeni obcujac z tamtejsza stojaca wodą. Przejezdzamy przez pierwsze wioski, przedzieramy sie przez skaliste gory, zrywamy małpi chlebek z baobabów jako ciekawstke ktora ma byc zabrana do kraju. Murzynskie dzieci pokazuja mi, ze to sie normalnie je. Probuje, smak slodko kwaskowy. Sciupak i Danek byli juz w tym miejscu, chca odwiedzic starszego wioski w ktorej kiedys zrobili impreze dla wszystkich a zabawa ciagnela sie do bialego rana. Znalezli Go, znalezli wioske, Starszy jegomosc od razu poznal Danka jak i Sciupaka, przywitania, relacje opowiesci, ogladanie ksiegi gosci. My natomiast rozgladamy sie po wisce. Okazuje sie ze wszyscy wykonuja rekodzielo artystyczne, rzeczy sa zajebiste, zaczynaja sie targi. Nie jest latwo, od czasu kiedy Sciupak z Dankiem tu byli, do wioski weszla komercja i wiedza, ze rzeczy przez nich produkowane sa piekne, cenia się, ale te ceny to i tak nic w stosunku do cen jakie te same rzeczy osiagają w innym polozeniu geograficznym. Wszyscy cos kupuja, mnie wpada w oko rzeba kobiety karmiacej dziecko sluzaca w pierwowzorze jako podpora dachu, gdzie starszyzna wypoczywa lub naradza sie. Biore ja po dlugich targach. Rzecz nie jest mala, zajmuje cala dlugosc bagaznika dachowego, dostaje takze glejt od sprzedawcy z podpisem, pieczatka i odciskiem palaca aby nie miec problemow na granicy. Takie same papiery dostaja wszyscy ktorzy dokonali zakupow, a jest tego sporo. Nasze samochody dostaja dodatkowe obciazenie. Musimy jechac dalej, choc prawde mowiac, w tym miejscu, wsrod przyjaznych ludzi, fajnie byloby spedzic noc. Niestety nie mamy na to czasu. Dojezdzamy do nastepnej wioski gdzie jest nieco karkolomny podjazd na wysoka skale, mozna tez pojsc pieszo na co decyduje sie Seguzo i max. My jako wytrawni piechurzy jedziemy samochodami, widoki przepiekne. Zbliza sie zmrok, musimy jak najszybciej dojechac do miasteczka i znalezdz camping lub cos innego w miare bezpiecznego, jest za pozno na szukanie w buszu kryjowki noclegowej. Camping znaleziony, wszyscy wyspani, pobudka zamiast o 5.00 przeniosla sie na 7.00, taka tak o tej godzinie wstajemy, zart ofkorsss, ale tym razem musielismy sie zebrac szybciej. Musimy dojechac do granicy z Burkina Faso a dalej do ich stolicy Ouagaduugu. Z niewyjasnionych przyczyn jeden z nas ma wize Mauretanska jednokrotna, co nie pozwoli mu wrocic do kraju :-) Musimy to zalatwic. Ambasady szukamy pol dnia, okazalo sie ze w stolicy Burkiny, takiej ambasady nie ma. Nastepna mozliwosc to Bamako do ktorego musimy pozniej odstawic Danka.
Przejazd przez garanice najmniej stresujacy ze wszystkich, bezproblematyczny, najpierw celnicy Malijscy, za kilka km zandarmi, policja, pozniej 25 km szybkich szutrow i granica Burkiny, Zandarmi, namiot maly budyneczek, za kilkadziesiat km celnicy. Inny swiat.
Szukamy noclegu, tarfiamy na farme krokodyli gdzie jest camping, jest noc, ale wlasciciel chyba mial tesknote za rozumem bo za troche trawy pod namioty i samochody zarzadaj niewspolmiernej zaplaty. Zlewamy go i wracamy do miasta. Chlopaki zalawiaja parking na wypasonym campingu i apartament dwupoziomowy z prysznicem wannna i lozkami. Nie jestem zwolennikiem takich noclegow, ale przyznam, ze na materacu spalo mi sie nadzwyczaj wygodnie, choc mysle ze nastepnego dnia taki luksus by mnie juz rozpie...olil

Caluski rybie luski

Awatar użytkownika
Addams
Klubowicz
Posty: 3856
Rejestracja: 19 lis 2009, 17:35
Auto: FJ40, BJ45
Kontakt:

Re: Mali, Burkina Faso

Post autor: Addams »

rzadko staram się to czytać bo dostaje sraczki z zazdrości

czobi
Klubowicz
Posty: 4096
Rejestracja: 05 kwie 2007, 10:19
Auto: classic hill
Kontakt:

Re: Mali, Burkina Faso

Post autor: czobi »

sraczka bywa zdecydowanie najpopularniejsza forma spedzania czasu
w tych rejonach mielismy takiego kiedys jednego co 3dni sie nacieszyc nei mogl, nawet doxocyklina :shock: slabo robila.

grupa Kaymana popitala dzielnie, patrol i motorki jada patatataj
wczoraj sie objawil sms- Burkina.Park Nazinga.
przy granicy z ghana.slonie spaceruja kolo nas, strach odejsc
aby sie wylac.piekne trasy szutrowe, asfalt omijamy.
(tu widejlo z nazinaga dokumentujace trudnosci techniczne tematu powyzszego :mrgreen: )
Ostatnio zmieniony 10 kwie 2012, 01:50 przez Remiołek, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: Poprawiłem link do YT.

czobi
Klubowicz
Posty: 4096
Rejestracja: 05 kwie 2007, 10:19
Auto: classic hill
Kontakt:

Re: Mali, Burkina Faso

Post autor: czobi »

taki offtopic ale w sumie na temat.
czyli o tym ze w ostatnim dziesięcioleciu do Afryki przyjechało więcej Chińczyków
niż Europejczyków przez ostatnie 400 lat :!: qrcze pirunujace to robi wrazenie.
zaczynaja sie tam juz niezle wije i afery,lokalni maja chinioli serdecznie dosc ...
http://wyborcza.pl/1,76842,10963902,Chi ... fryke.html" onclick="window.open(this.href);return false;

czobi
Klubowicz
Posty: 4096
Rejestracja: 05 kwie 2007, 10:19
Auto: classic hill
Kontakt:

Re: Mali, Burkina Faso

Post autor: czobi »

grupa landrowerow z burkiny zamierzala wjechac do GWINEI
w polsce w ambie francjii zalatwianie wiz 60E na leb, jak zwykle pytana pani o jakies inne przepisy utrudnienia ewentualne
pani powiedzial ze jak sie ma CDP to wszytsko gites majones. a tu jakqrffff zwykle zaskoczenie( nic nie wiedza w tej ambie zakichnej francuskie zabojady- to nie pierwszza ich indolencja ktora nam utrudnila zycie )
-nie wposcili ich na granicy zarzadali 600Euro od auta (podobno do zwrotu ale tak zawsze mowia a bywa roznie)
pisza tez o totalnej sciemie granicznej korupcji wyludzaniu kasy etc czyli normalka na niektorych garnicach
zawineli sie i jada do kayes... znajac ich odbija sobie jakos ten incydent na czarnych braciach :mrgreen:

ODPOWIEDZ