Ostatnie większe przemyślenie to namiot.
Sam w sobie nam przypasował. W miarę wygodny. Konstrukcja zasadnicza stosunkowo dobrze skopiowana.
Problemy zaczynają się przy wszystkim dookoła. Absolutnie wszystkie elementy które nie są namiotem zasadniczym są wykonane na odpierdol i po najniższej linii oporu.
Taśmy i klamerki trzymające tropik są najtańsze z chińskich, dzięki czemu na wietrze taśma potrafiła się wysunąć z regulatora. Wystarczyło by dać nawet chińską plastikową drabinkę na taśmę żeby temu zapobiec.
Obróbka samych taśm też jest poniżej krytyki- wszystko cięte nożyczkami, nie zawinięte, nie obrobione. Wystarczy do tego nóż termiczny za 300zł. Koledzy szyjący amatorsko w blokach, takie mają... Efekty- wszystkie taśmy się siepią i wiszą z nich frędzle. Po jednym sezonie będą do wymiany.
Elementy typu rzepy są najtańsze z możliwych, naszywane przez ślepego alkoholika.
Na szczególne miejsce w piekle, zasługuje dla mnie człowiek który użył do zamykania podwójnych D-ringów zamiast dobrej jakości klamry. Ogólnie rozumiem zamysł - ponieważ robią wszystko na najgorszym chłamie, ich klamerki by pękły przy próbie zapięcia. Prosta metalowa przeplotka wytrzyma sporo. Porządna plastikowa klamra w hucie to okolo 2PLN, ale to inna historia.
Do mocowania taśm wykorzystano kawałki aluminiowych płaskowników, ciętych diaxem i wierconych na kolanie w losowym układzie otworów. Całość przyprawia mnie o wylew kiedy na to patrze.
Ale co jest w tych D-ringach takiego wkurzającego? A no to że blokują się pod obciążeniem. Problem zaczyna się jak próbujemy to otworzyć w niskiej temperaturze. W rękawicach a nawet lekkich rękawiczkach się nie da. Po ich zdjęciu dłonie od razu grabieją i dalej się nie da... Długo błogosławiliśmy twórcę patentu, po rozkładaniu na mrozie...
Otwory do rozkładania drabinki też są wykonane dość przypadkowo i bez obróbki, więc żeby ją rozłożyć (zatrzasnąć sprężynujące zapadki które gibają się na wszystkie strony) też się trzeba się nagimnastykować, zastanawiając się gdzie jest ta dziura od blokady.
No i na koniec mamy jeszcze pokrowiec, który jest uniwersalny i nie do końca idealnie spasowany. Zamek błyskawiczny którym go dopinamy nie idzie dookoła, ale jedna z krawędzi pozostaje otwarta. Jeśli ustawiamy namiot aby otwierał się na bok auta, krawędź ta wypada także z boku, przez co podczas jazdy zaciąga powietrze, nadymając pokrowiec, a w szczególności garb na szczycie, który ma trzymać trzy segmenty drabiny. W efekcie, pomimo pościągania taśmami, mamy wspaniały spadochron hamujący. Wspaniały, aerodynamiczny kształt cegły także nie pomaga, i całość zapewniła nam jakieś dodatkowe 2-3l spalania i ograniczenie prędkości do 120km/h (bez namiotu 160km/h).
Największy niesmak pozostawia u mnie nie fakt samego dziadostwa, ale kwoty jaka na tym oszczędzono- są to na prawdę śmieszne wartości rzędu 20-30zł (dobre klamerki, taśmy, porządna obrobiona taśma).
Przed kolejnym wyjazdem będę to pewnie samodzielnie poprawiał. Pechową drabinkę wymienię pewnie na teleskopową- wygląda znacznie lepiej.
Samo mocowanie namiotu także mam zamiar obniżyć, żeby chował się w obrysie bagażnika dachowego.