dzwoniłem. handlarz. kupił od dziadka 72 lata. dziadek 2,5 roku temu ściągnął z Niemiec. na stalowych felgach. wyśledziłem w necie (po numerze telefonu z ogłoszenia wiele można wygooglować), że na allegro handlarz na jesieni sprzedał stalówki za 100zł i wprost o to zapytałem: tak, to były felgi od tej tojki, wsadził alusy. pojeździł 3 miechy i sprzedaje.
śmierdzi mi to na 200 km, czyli tyle ile mam autostradą do handlarza spod miasta łodzi (w którym nawet psom bieganie szkodzi - to z Koterskiego, ja łódź lubię, najlepiej z żaglami):
1.primo po pierwsze (jak mówił Maklakiewicz): dziadek
2. secundo: auto na blachach dziadka, czyli kupuję nie od handlarza - standard
3. tertio: wsadzone alusy - po co? no żeby podbić wartość - a cena to 75% rynkowej - WTF
jak kto nawinie z KolegUF we wolnej chfyluni, to niech rzuci okiem na auto cud, choć może być tak, że ASO nie wychwyci dzwona lub spawanego z 2 aut (a taką historię znam).
a już chciałem jutro jechać, ale co najwyżej VIN w toyocie u siebie sprawdzę, choć dzwona z ostatniego okresu tam nie będzie